Daniel Chodowiecki - artysta, który sportretował w swoich grafikach codzienność gdańskiego establishmentu
W księgarniach ukazała się arcyciekawa książka Kaliny Zabuskiej pod tytułem „Daniela Chodowieckiego przypadki. Rzecz o artyście spełnionym z Gdańskiem i Berlinem w tle”.
Autorka książki wnikliwie pochyla się nad dziejami twórczości i życia Chodowieckiego, artysty malarza, rysownika, rytownika. Zdolności do malowania przejawiał od wczesnego dzieciństwa. Od początku miał silnie ugruntowane poczucie misji artystycznej.
Po latach Joanna Schopenhauer przywołała w swoim pamiętniku wczesny miedzioryt Chodowieckiego, zamieszczony w jednym z popularnych wydawnictw, lansujących wzorce mody z połowy XVIII wieku.
Portrecista wybitny
Nie znajdując nad Motławą pola do rozwoju swego talentu, siedemnastoletni Chodowiecki wyemigrował do Berlina. Szkicując trudną drogę młodego artysty do zaistnienia na berlińskim gruncie, autorka książki podkreśla, że rytowników specjalizujących się w ilustrowaniu kalendarzy i książek było tam co nie miara. Dzięki wytrwałości w twórczych poszukiwaniach stylu Chodowiecki zyskał w Berlinie opinię wybitnego portrecisty i ilustratora. Jego nazwisko „budziło zainteresowanie, dodawało prestiżu, zapowiadało sukces wydawniczy”. Artysta ilustrował np. entuzjastycznie przyjęte „Dzieje głupoty” Erazma z Rotterdamu czy „Cierpienia młodego Wertera” Goethego.
Podróż z Berlina do Gdańska
Rok po pierwszym rozbiorze Polski Chodowiecki odbył pierwszą z dwóch wypraw do Gdańska. Nie był skory do wojażowania, ale postanowił odwiedzić matkę i rodzinę. Podróż trwała osiem dni. W Gdańsku miał przebywać dwa tygodnie. Wizyta trwała cztery razy dłużej. W czasie tego pobytu wykonał 107 rysunków.
Dzisiaj dzięki temu - po 250 latach - można w książce Zabuskiej oglądać obrazy ówczesnego „Kościoła i klasztoru Cystersów w Oliwie”, „Aleji Lipowej między Wrzeszczem a Gdańskiem”, czy widok „Ulicy Długiej”.
Wizerunki gdańskich elit
Chodowiecki nigdy nie rozstawał się ze szkicownikiem. Równocześnie spisywał po francusku spostrzeżenia z trasy przejazdu (jego notatki zostały opublikowane 15 lat temu w książce „Daniela Chodowieckiego dziennik podróży do Gdańska z 1773 roku”).
Na gdańskich salonach artysta rozchwytywany był jako portrecista. Stworzył tu prace dokumentujące codzienność gdańskiego establishmentu. „Dzięki jego rysunkom poznajemy warunki, w jakich wówczas mieszkano, jak spędzano wolny czas, a także jakie rodzinne i towarzyskie relacje łączyły gdańskie elity tamtych lat. Czerpał inspiracje również z życia gdańskiej ulicy. Można było na niej spotkać śpieszącego w interesach kupca, dominikanina w białym habicie i mennonitę w ostentacyjnej czerni prostego szustokoru”.
Artysta na tle epoki
„Ukształtowany w wielokulturowym Gdańsku - pisze w swojej książce Kalina Zabuska - będąc w gruncie rzeczy kosmopolitą, Chodowiecki starannie pielęgnował świadomość swego polskiego pochodzenia. Reprezentował osobowość skrojoną na miarę epoki oświecenia, wieku rozumu, encyklopedystów. Stał się kronikarzem ostatnich lat przynależności Gdańska do Rzeczypospolitej”.