Damian Iwosa z Jarosławia walczy z glejakiem. Na leczenie złośliwego nowotworu musi zebrać 200 tys. zł
Życie Damiana Iwosy z Jarosławia, wywróciło się do góry nogami w czasie ostatnich wakacji. Diagnoza - glejak IV stopnia, była ciosem dla niego i jego narzeczonej. 34-latek nie poddałje się i zapowiada walkę z chorobą. Musi zebrać prawie 200 tys. zł na terapię Nano Therm, do której został już zakwalifikowany.
- O nowotworze dowiedziałem się w połowie sierpnia. Zaczęło się od bardzo mocnego bólu głowy, rozdrażnienia, dekoncentracji, pojawiały się zaburzenia wzroku. Pojechałem na SOR. Od razu skierowano mnie na tomograf, który wykazał dużego guza mózgu. Szybko przeszedłem operację usunięcia guza, po której nie było żadnych powikłań - opowiada pan Damian. Nic nie wskazywało, że będą jakieś powikłania.
- Po operacji od razu stanąłem na nogi. Czułem się bardzo dobrze, od razu chciałem chodzić, dwa dni po operacji chciałem już czytać, po trzech dniach planowałem wyjść ze szpitala - wspomina.
Ze szpitala nie wypuszczono go jednak tak szybko. To był dla rodziny najgorszy czas - oczekiwania na wynik. Po czterech tygodniach wraz z żoną usłyszał od lekarza bardzo złą diagnozę - glejak IV stopnia.
- Przez dwa tygodnie nie mogłem się pozbierać, był to najcięższy okres w moim życiu. Teraz wziąłem się w garść i staram się żyć dalej. Jestem silnym gościem i nie poddam się bez walki.
- zapowiada.
Pan Damian ma już za sobą radioterapię i chemioterapię. Mówi, że udało mu się znieść wszystko w miarę dobrze.
- Byłem tam najmłodszy, ale widziałem wielu zrezygnowanych ludzi. Było to bardzo demotywujące i przygnębiające, ale starałem się dodać im energii i niejednokrotnie mi się to udawało - wspomina. - Guz odrasta. Mimo, że na razie czuję się dobrze, żyję jakbym spał na bombie, nie wiem co stanie się kolejnego ranka - mówi mieszkaniec Jarosławia.
Najważniejsze jest teraz to, aby zebrać pieniądze na terapię
Terapię przejdzie w Lublinie. Warunek - muszą wraz rodziną, zebrać pieniądze. Dzięki pomocy i wielkiemu zaangażowaniu bliskich, udało się już zakwalifikować go do leczenia.
- Ostatnie miesiące były dla mnie bardzo ciężkie. Moja narzeczona też z trudem to wszystko znosi. Stara się nie załamywać. Moi synkowie mają 5 i 7 lat. W zeszłym roku zacząłem kapitalny remont mieszkania dla nas. Teraz jest już prawie skończony. Jak tylko uzbieramy pieniądze, ruszamy z leczeniem
- zapowiada pan Damian.
Mieszkanie remontował praktycznie od podstaw tylko z kolegą, a potem samodzielnie. Na początku siły do pracy było wiele, potem już zdecydowanie mniej. Przebudowa jest już niemal skończona. - Teraz priorytetem jest już tylko i wyłącznie dalsze leczenie - zaznacza.
Są lepsze i gorsze dni, ale nie odpuszczę
Każdy kto chciałby wesprzeć w walce Damiana Iwosę, może to zrobić w ramach internetowej zbiórki, pod adresem: siepomaga.pl/ratujemy-damiana.
Do tej pory udało się zebrać ponad 85 tys. zł, jednak do zebrania pełnej kwoty na terapię brakuje jeszcze pozostało jeszcze ponad 115 tys. zł. Czasu pozostało niewiele, zbiórka kończy się 30 grudnia.
Mimo, że od kilku miesięcy życie rodziny stało się bardzo ciężkie, pan Damian zapowiada, że nie odpuści walki o zdrowie.
- Nie korzystałem z pomocy psychologa. Wiele w życiu przeszedłem, jestem silnym facetem. Wiadomo, że są dni lepsze i gorsze, ale szybko podjąłem decyzję, że trzeba żyć dalej i walczyć. Wierzę mocno w to, że się uda. Na razie jedyna nadzieja w terapii, na którą czekam
- podkreśla 34-latek z Jarosławia.