Czy jak filmowy Jarząbek trzeba będzie mówić do automatu?
- Nie chcę mówić do jakiegoś aparatu – stwierdza jeden z lekarzy nowosolskiego szpitala. Pomysł z zamianą baru na automaty z posiłkami i napojami nie podoba się wielu pytanym osobom
We wtorek ukazał się nasz artykuł na temat braku baru w nowosolskim szpitalu i pomyśle zastąpienia go automatami z gotową żywnością i napojami. – Dowiedziałam się, że jest taki tekst, obeszłam chyba sześć sklepów i nie było już gazety – mówiła nam czytelniczka. Do redakcji dzwoniły też inne osoby chcąc wyrazić swój sprzeciw lub dopytać o szczegóły. Temat likwidacji baru, który działał w piwnicy szpitala wzbudzał emocje od początku. Teraz, gdy dyrektor Bożena Osińska poinformowała, że 15 listopada nastąpi otwarcie punktu gastronomicznego z automatami, dyskusja znów odżyła.
– Takim zasuszonym, sztucznym jedzeniem, taką mumią egipską nie będziemy się delektować – powiedziała Alfreda Baranowska, która pod koniec września wystosowała do władz szpitala list otwarty w sprawie przywrócenia baru. – Nie będę mówił do jakiegoś automatu. Co to ma być w ogóle? – denerwuje się jeden z lekarzy, któremu też brakuje zjedzenia posiłku w ciągu dnia pracy. – Gdyby był bar, byłaby sprzedawczyni, którą można zapytać, które dane nadaje się do jedzenia przy różnych schorzeniach. A maszyna, co? Podpowie coś? – zastanawia się mężczyzna.
W miejscu dotychczasowego baru samoobsługowy punkt gastronomiczny już powstaje. Ściany są odmalowane, płytki położone. Na jednej ze ścian będzie telewizor. W automatach mają być ciepłe posiłki i napoje. Na razie nie wiadomo na czym polega ich działanie. Podobno takie rozwiązanie sprawdza się w innych miastach. – Nie podoba mi się to, żeby zamiast baru były jakieś automaty – stwierdził po przeczytaniu artykułu jeden z czytelników, który zadzwonił na numer forum. – Ale czy tam nie ma obiadów dla pacjentów – zapytał nowosolanin.
Zapewniamy, że w nowosolskiej lecznicy jest stołówka, która serwuje pacjentom posiłki. Ale chodzi o to, że osoby odwiedzające chorych, personel i pacjenci, którzy przychodzą do poradni, a także te chorzy z oddziałów potrzebują kupić coś do jedzenia, prasę czy napoje. Najbliżej mają do marketu, ale w piżamach tam nie pójdą.