- Jestem byłym celnikiem i takich materiałów nigdy bym nie wpuścił do kraju - mówi Henryk Warchał.
Mężczyzna nie spodziewał się, że po 40 latach życia w ekologicznie czystym terenie, wśród stawów pełnych zdrowych ryb i otoczeniu lasów, wyrośnie mu niedaleko hałda szlaki, którą czuć już na kilkadziesiąt metrów od miejsca jej składowania.
- Wszystko zaczęło się kilka lat temu, kiedy na teren po byłej cegielni zaczęły przyjeżdżać pierwsze ciężarówki z odpadami z Niemiec - opowiada Henryk Warchał, emerytowany celnik i mieszkaniec domu położonego w sąsiedztwie składowiska.
- Wtedy nawet przyjechał człowiek z Niemiec i jak mu pokazałem, że w pobliżu są stawy, to zakrył usta ręką z przerażenia. Już dobrze wiedział wtedy, co to znaczy i co znajduje się w tych odpadach. Firma, która zdecydowała się odbierać, też to prawdopodobnie wiedziała, ale uzyskując zgodę, nie podała do starosty charakteru tych odpadów. Dlatego pytam się, czy to jest jednak ważne, skąd pochodzą te góry czarnej masy? Czy to jest z pieców piekarni, a może cukierni ?
Mieszkańcy przekonują: Nasza wieś leży przecież na terenie Łuku Mużakowa
Rzeczywiście, gdy podchodzimy do wielkich hałd szlaki, daje się wyczuć lekko metaliczny posmak w ustach i charakterystyczny zapach. - Niemiec obiecywał mi, że teren będzie wylany betonem, przed przywiezieniem kolejnych partii odpadów - mówi H. Warchał - ale nic z tego. Sypali to wszystko bezpośrednio na glebę. Potem postawili ogrodzenie, a część szlaki o metrowej grubości zasypali „dla picu” piaskiem, żeby nie było widać.
Po odgrzebaniu wierzchniej warstwy naszym oczom ukazuje się szlaka. 50 metrów od naturalnych zbiorników, do niedawna czystych i pełnych ryb.
- Nasz teren leży na Łuku Mużakowskim - podkreśla pan Henryk. - Znajomi wędkarze opowiadali mi, że masowo giną ryby, a woda zmieniła kolor. A ja zacząłem odczuwać problemy z oddychaniem. Wiem, że odpady pochodzą z huty cynku w Niemczech i ekspertyza wykazała duże ilości tego jak i innych metali. Tam jest prawie cała tablica Mendelejewa.
Jak już pisaliśmy, o problemie wie główny inspektor ochrony środowiska, o czym informuje lubuski WIOŚ. - Jest to pocynkowy pył z huty, który został nielegalnie przywieziony do Polski - informuje Małgorzata Szablowska, wojewódzki inspektor ochrony środowiska. - Jesteśmy po konsultacjach na poziomie krajowym, ze stroną niemiecką. Korespondencja z ministerstwem w Dreźnie prowadzona jest od lata tego roku i doszliśmy do wniosków, że odpady mają zostać wywiezione z Polski.
- Tak naprawdę to wszystko zależy od decyzji gminy. Jeśli mają wszystkie prawidłowe dokumenty - mówi Janusz Dudojć - to nasza rola się kończy na wydaniu pozwolenia.
Właściciel firmy nie widzi problemu.
- To jest odpad, który znajduje się na zielonej liście. Kampanię przeciwko nam prowadzi osoba, która została zwolniona z pracy przy hałdzie. Wcześniej nic jej nie przeszkadzało - mówił nam w lipcu właściciel firmy.