Co dalej z tą naszą wielką Zieloną Górą?
Czy to, że miasto poszerzyło granice, przełożyło się również na jakość życia mieszkańców?
Mija półtora roku od powstania nowej, wielkiej Zielonej Góry. Jak mieszkańcy, z perspektywy czasu, oceniają ideę połączenia? Jak widzą ją włodarze sołectw? Czy ta inicjatywa przyniosła wymierne korzyści?
- Uważam, że bardzo dobrze się stało, że miasto połączyło się z gminą. Utrzymywanie dwóch równorzędnych organów administracyjnych było bezsensowne – komentuje ideę połączenia miasta z dawną gminą wiejską Ryszard Małas, mieszkaniec Starego Kisielina, dziś dzielnicy Zielonej Góry.
Od stycznia 2015 roku Zielona Góra powiększyła się o sołectwa dawnej gminy wiejskiej, w której skład wchodziło 17 wsi. Dzięki inicjatywie połączenia miasta z gminą, Zielona Góra stała się nie tylko największym miastem naszego województwa, ale uplasowała się na szóstym miejscu pod względem wielkości zajmowanego obszaru wśród wszystkich miast w Polsce.
Po połączeniu miasta i gminy powierzchnia Zielonej Góry zwiększyła się automatycznie z 58 km kw. do 278. Natomiast liczba mieszkańców wzrosła z 118 tys. do ok. 136 tys. Te liczby robią wrażenie, a jeśli kogoś nie przekonuje taka statystyka, to na pewno prestiżu naszemu miastu dodaje fakt, że Zielona Góra pod względem obszarowym wyprzedziła tak duże miasta jak Poznań czy Gdańsk i uplasowała się tuż za Wrocławiem, który zajmuje powierzchnię 293 km kw.
Wszystkich interesuje odpowiedź na pytanie: jakie korzyści odczuwają mieszkańcy przyłączonej do miasta gminy? Z pewnością należą do nich zintensyfikowane kursy autobusów MZK oraz tańsze bilety, karty ZGranej Rodziny i ZGranych Zielonogórzan 50 plus, które upoważniają do ulg i zniżek np. na basen, w teatrze czy restauracjach, niższe podatki rolne czy od środków transportu.