Cios za cios, czyli szpital w Białogardzie kontra związkowcy
W czwartek w Komendzie Powiatowej Policji w Świdwinie Andrzej Lewandowski, związkowiec z białogardzkiego szpitala, złożył zawiadomienie, że spółka zarządzająca szpitalem w Białogardzie nie zastosowała się do wyroku Sądu Okręgowego w Koszalinie w sprawie przywrócenia go do pracy.
Prawdopodobnie jeszcze w piątek policja przekaże sprawę do prokuratury.
Przypomnijmy, Lewandowski, zwolniony w ubiegłym roku z pracy związkowiec „Solidarności”, wygrał sądową batalię, a wyrok jest już prawomocny. Jego sprawę opisywaliśmy trzy dni temu. Stawiał się do pracy codziennie, ale kierownictwo w zasadzie wciąż nie miało dla niego czasu.
Tkwił więc na korytarzu od rana do popołudnia, po czym wychodził. Problem w tym, że zgodnie z wyrokiem, teoretycznie pracę ma, więc został już wykreślony z list osób bezrobotnych i nie otrzymuje - jak mówi - zasiłku. Ale pensji też nie. Wkrótce nie będzie więc miał z czego się utrzymywać. A ponadto - jak sprawdził w środę w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych - nie został też zgłoszony do ubezpieczenia.
Ale to jeszcze nie wszystko. Lewandowski właśnie otrzymał od kierownictwa szpitala wezwanie, że ma usunąć ze swojego profilu na portalu społecznościowym Facebook zeskanowane wyroki, jakie zapadły w Białogardzie oraz w Katowicach, które - według autorów wezwania - naruszają dobre imię i reputację zawodową zwierzchników Lewandowskiego.
Ponadto ma za wszystko przeprosić na swoim koncie Facebook oraz zapłacić 10 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Lewandowski na razie nie zastosował się do tych żądań. A oba dokumenty - wezwanie oraz potwierdzenie złożenia zawiadomienia na policję - udostępnił na... Facebooku.