Ciocia Tunia: Najważniejsze są narodziny Dzieciątka, a nie pośpiech, zakupy i domowe porządki
W tym szaleństwie przedświątecznych przygotowań, zawsze staram się znaleźć czas na wyjątkowe chwile spędzone razem z dziećmi – mówi Marta Świątek-Stanienda, popularna Ciocia Tunia
Święta plus dzieci…
… równa się niezłe szaleństwo!
Jak wyglądało przygotowanie do świąt w pani domu rodzinnym, a jak wygląda teraz, kiedy sama jest pani mamą?
Przygotowania do świąt w moim domu rodzinnym były intensywne i pełne ekscytacji. W ogóle okres przygotowań do świąt to czas, kiedy przychodzi nam zmierzyć się z dodatkowymi obowiązkami oprócz codziennej pracy – zakupy, gotowanie, prezenty – szukanie miejsca na ich ukrycie przed oczami dzieci, a potem pakowanie. Tamte chwile ze swojego dzieciństwa wspominam bardzo przyjemnie. To czas, kiedy dzieci podwójnie się ekscytują, nie mogąc się doczekać prezentów i ubierania choinki. Uwielbiałam wspólnie z mamą przygotowywać uszka; moje miały przedziwne kształty. Próbowałam je później rozpoznać, nie tylko na moim talerzu, ale też na talerzach całej rodziny. Wtedy też nie było tak wielu atrakcji dla dzieci, mniejszy był dostęp do informacji. Dziś wiemy, gdzie szukać pomysłów, co można w tym przygotowawczym okresie z dziećmi robić. Jestem mamą dwójki, synek ma 2 latka więc jeszcze nie czuje aż tak bardzo tej przedświątecznej euforii, ale córka we wrześniu skończyła 10 lat i już od września mówi o Bożym Narodzeniu. To nie tylko pisanie listów do świętego Mikołaja, ale też inne, nowe tradycje.
Jakiego rodzaju to tradycje?
Dążymy do stworzenia atmosfery, która pozwala na doświadczenie prawdziwej magii świąt. Zależy nam, aby przekazać naszym dzieciom wartości, które są kluczowe – chodzi przede wszystkim o pokazanie, że najważniejszy jest wspólny czas, spokój i odpoczynek; najważniejsze są narodziny Dzieciątka, a nie cała ta otoczka związana z zagonieniem, pośpiechem, z domowymi porządkami, które często towarzyszą przygotowaniom do świąt.
Tylko jak w tym przedświątecznym zagonieniu spacyfikować dzieci? Czym je zająć? I jeszcze, żeby to było wartościowe i dla rodziców, i dla dzieci?
Nie da się skoncentrować ich uwagi przez cały dzień, ale u nas sprawdzają się coroczne tradycje, które angażują każdą ze stron. Przede wszystkim, w tym szaleństwie przedświątecznych przygotowań, zawsze staram się znaleźć czas na wyjątkowe chwile spędzone razem z dziećmi. Uczestniczę z córką w warsztatach tworzenia ozdób świątecznych, które odbywają się w sąsiedniej gminie. Jest naprawdę cudnie, a potem te ozdoby lądują na naszej choince. Oczywiście takie warsztaty można też urządzić we własnym domowym zaciszu, nie potrzeba wielu materiałów, aby takie ozdoby powstały, czasem wystarczą rzeczy, które mamy pod ręką. To jest nasz czas zatrzymania się i spędzenia go po prostu razem, ze sobą. Inną naszą tradycją jest wspólne gotowanie i pieczenie pierniczków. Kiedyś uważałam, że to dekorowanie powinno być idealne, dziś pozwalam dzieciom na pełną swobodę, nieważne że będą nieestetycznie wyglądać. Każdy dekoruje po swojemu. Jest przy tym dużo śmiechu i fajna zabawa. Co roku robimy zdjęcia, córa stoi zawsze w tym samym miejscu, a potem porównujemy, jak z roku na rok jest coraz wyższa.
Jakie prezenty dla dzieci uważa pani za najbardziej wartościowe i inspirujące?
W naszym domu staramy się spełniać marzenia i w taki sposób traktujemy prezenty, wszyscy się cieszą, każdy prezent jest wartościowy chociaż nie chodzi o rzeczy, ale o to, że jest ofiarowany z serca i zawsze jest niespodzianką. Ważne, aby prezenty nie były jedynie kolejnymi zbędnymi przedmiotami, lecz miały sens, znaczenie i wartość. Chcemy na przykład, aby nasza córka cieszyła się z prezentów nie tylko w momencie ich otrzymania, ale także przez wiele lat. A że ona uwielbia czytać książki, to dla niej każda książka pod choinką będzie miała wyjątkową wartość.
Czy te chwile spędzone z dziećmi znajdują odzwierciedlenie w pani muzyce, tekstach piosenek?
Tak, absolutnie. Dla mnie dzieci stanowią główne źródło inspiracji. To właśnie one są moimi pierwszymi krytykami muzycznymi. Kiedy widzę uśmiech na ich twarzach już po pierwszych dźwiękach, to wiem, że idę właściwą drogą, a moje kompozycje zyskają aprobatę najmłodszych. Moje dzieci są moimi pierwszymi testerami. Ich radość i entuzjazm są dla mnie najważniejsze. W mojej twórczości muzycznej szczególne miejsce zajmują utwory świąteczne. Moje świąteczne piosenki towarzyszą nam podczas różnych działań, takich jak pieczenie pierników czy wspólne śpiewanie po Wigilii. Ale śpiewamy nie tylko moje utwory, również tradycyjne kolędy.
Jaką rolę odgrywała muzyka w pani domu rodzinnym?
Była nieodłączną częścią mojego życia od najwcześniejszych lat. Zawsze towarzyszył mi śpiew i taniec – zawsze byłam otoczona dźwiękami. Mimo że moi rodzice nie mieli formalnego wykształcenia muzycznego, to dziadek grał na trąbce; po nim ja i siostra odziedziczyłyśmy miłość do muzyki. Pamiętam swoje pierwsze publiczne śpiewanie w cudownym przedszkolu. Tam panie nauczycielki zaszczepiły we mnie miłość do muzyki. W naszym przedszkolu działo się naprawdę wiele artystycznych rzeczy. To były czasy, kiedy wszystkie nauczycielki musiały grać na pianinie, ten instrument towarzyszył nam we wszystkich zajęciach. Wspominam z czułością te czasy, gdzie każda pani miała w sobie nutkę muzycznego talentu. Moje pierwsze tańce odbywały się do muzyki zespołów Genesis czy Roxette, a przedstawienie o Szewczyku Dratewce było moim pierwszym wystąpieniem scenicznym. Te przedszkolne doświadczenia były jak zapalnik, który skłonił mnie do wyrażenia się poprzez muzykę. Sama zdecydowałam później, że chcę śpiewać i tańczyć w zespole. Moja mama, przypadkowo spotkała swoją znajomą, która pracowała jako garderobiana i krawcowa w Zespole Pieśni i Tańca Bielsko. Zostałam skierowana na większą scenę. W tym zespole spędziłam czas do momentu matury. Podjęłam naukę w szkole muzycznej, grałam na wiolonczeli. Dziś tradycję muzyczną kontynuuje również moja córka, zaczynając swoją przygodę w tym samym zespole; mój mąż również jest muzykiem. Siłą rzeczy, możemy powiedzieć, że nasze dzieci również są zanurzone w świecie muzyki.
Skąd pomysł na stworzenie postaci takiej jak Ciocia Tunia i kanału na YouTube?
Tunia to moje przezwisko jeszcze z czasów studium wokalno-baletowego. Tak wołali mnie przyjaciele. Wtedy miałyśmy w zwyczaju skracać nasze imiona, i tak od imienia powstała moja ksywka - Tunia. Kiedy skończyłam szkołę i rozpoczęłam pracę w teatrze, często koncertowałam, ale niekoniecznie dla dzieci. Pierwsze kroki stawiałam w musicalach teatralnych. Z czasem, wraz z mężem prowadziliśmy zajęcia rytmiki w przedszkolach, organizowaliśmy różnorodne imprezy dla najmłodszych, teatrzyki dla dzieci. Postanowiliśmy połączyć nasze działania związane z animacją dla dzieci i muzyką. I tak narodził się pomysł na wprowadzenie moich autorskich piosenek do naszych działań. Skoncentrowaliśmy się już na muzycznych animacjach dla dzieci. Ciocia Tunia stała się nie tylko postacią bliską dzieciom, ale także pomysłem na wspaniałe, muzyczne animacje dla najmłodszych.
Jak się tworzy muzykę dla najmłodszej publiczności? Jakie są tu wyzwania dla artysty? Czy dzieci to wymagająca publiczność?
Najmłodsza publiczność to jednocześnie najtrudniejsza i najbardziej wymagająca grupa, z jaką artysta może się spotkać. Dla mnie największą nagrodą po koncercie jest uśmiech i wdzięczność dzieci; wtedy wiem, że naprawdę dobrze się bawiły. Jednakże, jak już wspomniałam, nie jest to łatwe zadanie. Dzieci są dla mnie nieustanną inspiracją do pisania utworów, ale zawsze staram się, aby przynosiły one zarówno wartość edukacyjną, jak i rozrywkową. W mojej twórczości staram się łączyć elementy edukacyjne z zabawą, dodając do tego interaktywne momenty – chcę, aby dzieci brały czynny udział w wydarzeniach na scenie. Nie siedzą biernie, ale tańczą, śpiewają, wykonują zadania razem ze mną. Choć stanowi to duże wyzwanie, zyskałam już wystarczającą wprawę, aby skutecznie angażować najmłodszych. Mam swoje sprawdzone metody, aby utrzymać uwagę dzieci przez cały czas trwania koncertu. Nie jest to łatwym zadaniem, ale jestem pewna, że warto.
Co sprawia, że Pani piosenki cieszą się popularnością nie tylko wśród dzieci, ale także wśród rodziców?
Podczas moich koncertów staram się zaangażować nie tylko dzieci, ale całe rodziny, aby stworzyć atmosferę wspólnej zabawy. Chcę, aby to był czas, gdy rodzice nie tylko obserwują swoje dzieci, ale również biorą udział w tych chwilach razem z nimi. Aby zarówno dzieci, jak i dorośli poczuli, że w trakcie koncertu wszyscy stają się dziećmi. Na moich koncertach całe rodziny bawią się razem, a to przekłada się na fajne wspomnienia. Myślę, że istotą jest tu moja pasja – ona jest kluczem do tego sukcesu, że dzieci chcą brać udział w moich wydarzeniach.
W jaki sposób zaznacza pani magię świąt w swoich piosenkach?
Staram się wprowadzić do moich piosenek nie tylko element zabawy, który pozwala dzieciom się wyszaleć, ale także spokojny aspekt, który pozwala im zanurzyć się w świątecznym nastroju. Moje świąteczne utwory umożliwiają dzieciom wspólne przeżycie historii Bożego Narodzenia i dają im po prostu poczucie magii tego czasu. Jeden z moich utworów inspirowany jest Mikołajkami i opowiada o długim oczekiwaniu na Mikołaja. Z doświadczenia wiem, że ten utwór buduje emocje przed wejściem na scenę podczas bożonarodzeniowych koncertów. Przedstawia on historię dzieci, które czekają z niecierpliwością, napisały listy, przygotowały ciasteczka, a Mikołaja nie ma. Wreszcie się pojawia, przynosząc radość i uśmiech. Inny utwór bożonarodzeniowy, opowiada o narodzeniu Dzieciątka w stajence, o naszym wielkim królu. Chcę, aby moje piosenki przenosiły dzieci w magiczny świat świąt, zahaczając o różne aspekty tego wyjątkowego czasu.
Pani dzieci śpiewają pani piosenki?
Jak najbardziej! „Mikołaj” jest u nas zawsze na tapecie, zwłaszcza w okresie przed i po Mikołajkach. Mam również utwór „Idą, święta, który opowiada o oczekiwaniu na święta i samym celebrowaniu tego magicznego czasu. Ten utwór napisał Romuald Lipko, z którym miałam ogromną przyjemność współpracować.
Jeśli już pani o tym wspomniała, to zapytam, czy ma pani szczególne wspomnienia z okresu współpracy z Budką Suflera? Jakie znaczenie miało dla pani życia, kariery spotkanie z Romualdem Lipko?
Ta współpraca jest dla mnie niezwykle cenna, a Romuald Lipko okazał się cudowną osobą i wartościowym artystą. Poznaliśmy się w sposób, o którym mówi się, że w życiu nie ma przypadków. Romuald Lipko pracował z moim dobrym znajomym, Piotrem Kominkiem, który prowadzi własne studio w Bielsku-Białej. W 2017 roku, przy okazji nagrywania swojej autorskiej płyty z pastorałkami, potrzebował chórków do utworów nagrywanych z udziałem Felicjana Andrzejczaka, Izabeli Trojanowskiej i Grzegorza Wilka. Piotr, znając moje umiejętności wokalne, zapytał mnie, czy mam czas. To było bardzo późno, w listopadzie, więc zapytałam, czy chodzi o ten rok. Wszystko działo się bardzo szybko, ale oczywiście odpowiedziałam twierdząco. Nasze spotkanie i współpraca zaowocowały nagraniem chórków, a nawet zaśpiewałam dwa solowe utwory napisane specjalnie dla mnie, które znalazły się na tej płycie. Te piękne utwory są teraz częścią moich koncertów. Początkowo więc nasza współpraca skupiła się na magii świąt i pastorałkach. Zaowocowała płytą o tytule „Pastorałki pod choinką, pod jemiołą”. Polecam jako idealne utwory na świąteczny czas. Następnie Romuald zaproponował wspólne koncertowanie w ramach jego solowego projektu. To było po zakończeniu działalności Budki Suflera, a nasze wspólne koncerty odbywały się aż do ostatniej trasy koncertowej Romualda kiedy Budka Suflera wznowiła działalność. Towarzyszyłam mu w tej trasie do samego końca. Cenię sobie tę współpracę nie tylko za muzyczną inspirację, ale również za nauki od człowieka z ogromnym sercem i umysłem pełnym nowych pomysłów na tworzenie nowych utworów. To był człowiek o wielkim talencie.
Jakie są pani plany na święta i jakich prezentów się pani spodziewa, które by panią uszczęśliwiły?
Jak już wcześniej wspomniałam, każdy drobiazg sprawia mi radość, ale największym prezentem dla mnie są uśmiechnięte dzieci i zadowolenie wszystkich tych, których udało mi się uszczęśliwić. Święta planuję spędzić z najbliższą rodziną. Nigdzie nie wyjeżdżamy, pozostajemy na miejscu i odwiedzamy tylko naszych najbliższych. To czas, gdy odcięci od codziennych obowiązków i szalonego tempa świata, tworzymy wspólne aktywności, zabawy oraz rodzinne momenty. Pod choinkę staramy się też przygotować wspólny prezent dla wszystkich. Zazwyczaj jest to gra planszowa. Wszyscy w rodzinie uwielbiamy planszówki, więc to idealny moment na wspólne spędzanie czasu. Na Wigilii zasiadamy razem, śpiewamy kolędy, czasami organizujemy konkurs kolęd, w stylu popularnego programu, który nazywamy „Jaka to kolęda”. Dzielimy się na dwie drużyny, prowadzący podaje pierwsze nutki, a my staramy się odgadnąć. Drużyna, która wygrywa, oczywiście śpiewa tę kolędę. Wieszamy też na choince wcześniej przygotowane życzenia świąteczne lub postanowienia, które po wigilii każdy może z choinki wziąć i przeczytać, co mu się trafiło, Czasem wychodzą zabawne rzeczy. Na przykład, ja i mój mąż morsujemy, więc rok temu mąż napisał, że będzie morsować jeszcze więcej. Karteczkę wylosowała moja mama, która bardzo lubi ciepełko. Śmiechu było mnóstwo.