Ciąża w czasach koronawirusa. Pacjentki nie wiedzą, gdzie mają się zgłaszać i czy odwoływać planowe wizyty
Gdzie mają szukać pomocy ciężarne pacjentki, objęte np. przymusową kwarantanną lub mające podejrzenie koronawirusa? Czy w czasie epidemii odwołać planowane badania USG i wizyty kontrolne? Te i inne pytania zadają sobie ciężarne z Podkarpacia, które nie mogą znaleźć odpowiednich rekomendacji naszych władz.
To, jak bardzo niedoinformowane są ciężarne z Podkarpacia, którym czas oczekiwania na potomstwo przypadł właśnie na czas epidemii pokazuje sytuacja, o jakiej poinformował rzeszowski szpital Pro-Familia. Na Izbę Przyjęć zgłosiła się tam rodząca kobieta z mężem, który jak się okazało później, był objęty kwarantanną. Podczas przyjęcia do szpitala kobieta nie poinformowała o tym fakcie personelu, a wypełniając ankietę wstępnej kwalifikacji w kierunku zakażenia koronawirusem świadomie zataiła prawdę. Szpital zdecydował się zgłosić sprawę do prokuratury.
Tyle, że jak informuje fundacja "Rodzić po ludzku" w wielu regionach w kraju brakuje opracowanych przez wojewodów procedur, które jasno wskazywałyby, do którego konkretnie szpitala mają zgłaszać się pacjentki w podobnej sytuacji. Na razie zalecenia wydało w tej sprawie Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników.
- W każdym szpitalu z oddziałem położniczym powinna być wydzielona oddzielna tzw. „epidemiologiczna izba przyjęć”. Proponujemy, aby była ona stworzona na wzór istniejących tzw. działów szybkiej diagnostyki prenatalnej. Takie pomieszczenia mają możliwość wykonania USG, KTG, zbadania pacjentki, z zachowaniem reżimu epidemiologicznego i zadecydowanie czy dana pacjentka jest na tyle zdrowa, że może udać się do domu - mówi prof. dr hab. n. med. Mariusz Zimmer.
- Kontakt z lekarzem prowadzącym powinien zostać ograniczony do kontaktu mailowego, telefonicznego, smsowego itp. W sytuacji epidemii powinniśmy zmodyfikować wspólnie z nim schemat wizyt kontrolnych ciąży
- dodaje.
To oznacza, że to lekarz zadecyduje czy badania rutynowe np. OGTT powinny odbyć się z zaplanowanym terminie.
- Oczywiście jeżeli ciąża jest zagrożona lub wystąpiły objawy zagrażające ciąży, należy powiadomić „swojego” lekarza, a w przypadku, gdy nie ma z nim kontaktu, można udać się do działającego szpitala. Ale pamiętajmy kontakt z takim miejscem na pewno zwiększa ryzyko zakażenia. Decydujmy się na ten krok w ostateczności - przestrzega prof. Zimmer.
Jak w takim razie funkcjonują podkarpackie szpitale? Póki co pacjentki, które mają problemy z ciążą przyjmowane są na bieżąco w każdej placówce.
Pro-Familia zorganizowała dwa trakty porodowe: jeden dla pacjentek zdrowych, drugi dla pacjentek z podejrzeniem zakażenia koronawirusem (np. mającymi kontakt z osobą objętą kwarantanną), z odrębną porodówką i salą do cięć cesarskich oraz odseparowaną częścią oddziału położniczego i neonatologicznego. Dzięki temu na etapie przyjęcia do szpitala możliwe jest rozdzielenie pacjentek zdrowych od tych, które pomimo braku objawów mogą być zarażone.
Jak udało nam się dowiedzieć, szpitale, w których są oddziały ginekologiczno-położnicze uzgadniają właśnie z wojewodą, jak od najbliższych dni będzie wyglądała procedura postępowania z ciężarnymi pacjentkami.
Szpitale mają zostać podzielone na te, które przyjmą pacjentki z ciążą powikłaną ze stwierdzonym koronawirusem i jego podejrzeniem. Pacjentki, u których ciąża przebiega prawidłowo i nie ma podejrzenia zarażenia, w przypadku rozpoczęcia akcji porodowej mogą zgłosić się do dowolnego szpitala.
- My mamy być szpitalem dedykowanym ciążom powikłanym i porodom wcześniaczym do 32 tygodnia u pacjentek z podejrzeniem koronawirusa. W związku z tym znacznie ograniczymy przyjmowanie pozostałych pacjentek
- mówi Grzegorz Materna, dyrektor szpitala przy ul. Rycerskiej w Rzeszowie.
Szpital w Przemyślu ma być tym, gdzie trafiać będą pacjentki od 32 do 37 tygodnia ciąży, a porody powyżej 37 tygodnia ciąży będą odbywały się w Łańcucie.