Chłopiec wpadł do studni. Będą zarzuty w tej sprawie
Pan Zbigniew zamierza starać się o odszkodowanie dla syna, który wpadł do betonowej studni, bo ta była niewłaściwie zabezpieczona. Prokuratura nadal bada sprawę. W tym tygodniu pierwsze zarzuty.
Do wypadku doszło 16 października, w niedzielne popołudnie na ul. Studziennej w Leżajsku. 10-letni Bartuś podczas spaceru z psem wpadł do głębokiej na 24 m studni na rozkopanej drodze. Chłopiec cudem przeżył. Wyciągnęli go strażacy. Z urazem nóg trafił do Klinicznego Szpitala Wojewódzkiego nr 2 przy ul. Lwowskiej w Rzeszowie. Trwa wyjaśnianie, kto ponosi odpowiedzialność za ten wypadek na modernizowanej miejskiej drodze. Oględziny wskazały, że studnia była przykryta prowizorycznie. - Zarzuty przedstawione zostaną kierownikowi budowy. Planowane jest to w przyszłym tygodniu - mówiła w piątek Katarzyna Leszczak, z-ca prokuratora rejonowego w Leżajsku.
Jakie to będą zarzuty? - Nie chciałabym się wypowiadać, zanim czynność ta nie zostanie wykonana.
Dowiedzieliśmy się, że inna prokuratura zbada, czy burmistrz Leżajska dopełnił obowiązków dotyczących inwestycji na ul. Studziennej.
Katarzyna Leszczak, zastępca prokuratora rejonowego w Leżajsku tłumaczy, że podczas wyjaśniania sprawy wypadku na ul. Studziennej pojawiła się informacja, że burmistrz miał mieć przekazane przez jedną z mieszkanek, że studzienka jest nieprawidłowo zabezpieczona.
Wątek wyjaśni inna prokuratura
- Materiały w tym zakresie wyłączyliśmy z akt prowadzonej u nas sprawy do odrębnego postępowania - wyjaśnia prokurator. - W związku z tym, że ewentualne zarzuty dotyczące nieprawidłowego postępowania dotyczą burmistrza bądź urzędników miejskich, sprawa w tej części została przekazana do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
Ta wskaże prokuraturę, która dalej będzie wyjaśniać ten wątek. - Takie pismo wpłynęło do nas 3 dni temu. Naczelnik podejmie decyzję, jakiej prokuraturze przekazać tą sprawę - mówi Ewa Romankiewicz, rzecznik Prokuratury Okregowej w Rzeszowie.
Czy będą postawione zarzuty? Wszystko zależy od dalszych ustaleń. Ireneusz Stefański, burmistrz Leżajska, mówi, że w sprawie wypadku absolutnie nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Zeznawałem na policji. - mówi. - Rzeczywiście, mogę potwierdzić tylko tyle, co powiedziałem funkcjonariuszom. Z tą panią rozmawiałem. Zostałem zaczepiony na chodniku po wyjściu ze sklepu. Byłem wtedy na urlopie. Wspominała o utrudnieniach i problemach związanych z tą inwestycją. Natomiast w mojej pamięci nie zapadła kwestia dotycząca sprawy niewłaściwego zabezpieczenia studni.
Tłumaczy, że konsekwencją tej rozmowy było przekazanie informacji zastępcy. - Mieliśmy też od innych mieszkańców sygnały dotyczące niewłaściwego prowadzenia robót: opieszałości, trudności z dojazdem do domów. Pracownicy próbowali skontaktować się z kierownikiem budowy. Wielokrotnie nie odbierał telefonów. Z-ca burmistrza rozmawiał z centralą w Rzeszowie.
Bartka czeka trzecia operacja
10-latek, który przeszedł już dwie operacje nóg (w prawej było otwarte złamanie) na razie przebywa w domu. Chłopiec leży albo porusza się na wózku. W połowie grudnia zaplanowany jest zabieg usunięcia drutów.
- Na razie wszystko się dobrze goi i zrasta, ale do chodzenia i rehabilitacji to jeszcze daleka droga - mówi pan Zbigniew, ojciec Bartka. - Przecież po tym upadku to dziecko pięt właściwie nie miało. Były jak sproszkowane. Trzeba było je rekonstruować.
Ocierpiał się zatem? - I on, choć jest za mały, żeby zdawać sobie sprawę z wypadku. I my, rodzice. Od połowy października schudłem ze 12 kg. Na początku nawet nie wiedziałem, jak się nazywam.
Gdy zajrzał w głąb studni, był przekonany, że syn nie przeżył. Na szczęście upadek zamortyzowała deszczówka i chaszcze, które zebrałay się na dnie. Będą się starali o odszkodowanie. Niemal codziennie zgłaszają się prawnicy, którzy chcą go reprezentować, z całej Polski. Ojciec Barta mówi, iż od dwóch kobiet usłyszał, że były w urzędzie i zgłaszały źle zabezpieczoną studnię. Na początku października.