Sanepid: Szkoły żywią zgodnie z przepisami. Dietetycy: Zdrowe nawyki wynosić trzeba z domu. Szkoły zastosowały się do przepisów. Czy problemem jest żywienie w domu? Sprawdziliśmy, jak po złagodzeniu przepisów żywieniowych wyglądają szkolne sklepy i stołówki.
Co trzeci ośmiolatek w Polsce ma nadwagę lub otyłość, wynika z najnowszych badań Instytutu Matki i Dziecka. Światowa Organizacja Zdrowia alarmuje: w ciągu 20 lat potroiła się liczba dzieci z nadwagą. Sprawdziliśmy więc, jak szkolne sklepy i stołówki stosują zmienione rok temu przepisy żywieniowe.
- Właściciele sklepików przywiązują już dużą wagę do tego, co i jak sprzedają, a kucharki wypracowały odpowiednie jadłospisy - zapewnia Katarzyna Rutowicz z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Katowicach.
W zeszłym roku żadna ze skontrolowanych przez katowicki sanepid szkół (podlegają mu też Siemianowice Śl. i Mysłowice) nie znalazła się na cenzurowanym. Gdzie jest zatem problem? Zdaniem dietetyków, w domu. - Zostawmy już przepisy o żywieniu w szkołach, mimo że w kilku punktach są kontrowersyjne - ocenia dietetyczka Anna Falisz. - Dzieci nawyki żywieniowe wynoszą z domu - zaznacza.
Już drugi rok w szkolnych sklepikach dzieci mogą kupować do woli drożdżówki, kawę czy gorzką czekoladę, a kucharki w szkolnych stołówkach - dosalać potrawy i słodzić kompot. Sprawdziliśmy, czy aby ubiegłoroczna liberalizacja przepisów żywieniowych nie popuściła wodzy fantazji sklepikarzy na tyle, że wrócili do słonych chipsów, paluszków i coli. Co się okazało? Sanepid twierdzi, że jest... wzorowo. Nic tylko się cieszyć. Skąd zatem rosnący problem otyłości wśród dzieci i młodzieży?
Sklepik w Szkole Podstawowej nr 13 w Będzinie. Na półkach znajdziemy kolorowe kanapki, obwarzanki z makiem i serem, chrupki kukurydziane, soki owocowe, jabłka, lizaki.
- Czasem są też drożdżówki i czekolada, ale tylko gorzka - opowiada robiąca tu zakupy szóstoklasistka.
Emilka najchętniej kupuje chrupki owocowe i obwarzanki z serem. Jak mówi, są smaczne. Odkąd do tutejszej stołówki wróciła też sól, kotlety i słodzony kompot, dziewczynka znów je w szkole obiady.
- Po wprowadzeniu restrykcyjnej diety w szkołach, tutejsze jedzenie jej nie smakowało. Wypisałam więc córkę ze stołówki - wspomina mama Emilii.
W kolejnych pięciu szkołach, które sprawdzaliśmy, sklepików nie ma wcale. W SP nr 62 w Katowicach jeszcze kilka lat temu działał jeden, ale jak opowiadają nam rodzice, nie wytrzymał narzuconej w 2015 r. ścisłej diety.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień