Już niedługo będziemy świadkami uderzenia w Jana Pawła II - mówił mi dobrych kilka lat temu jeden z najwybitniejszych polskich duchownych, Ks. Prof. Edward Staniek. Nie mylił się. „Habemus Papam”, Karol Wojtyła w oknie papieskim tuż po wyborze na papieża. Taką sceną rozpoczyna się dwu odcinkowy reportaż o nadużyciach obyczajowych w polskim kościele, wyemitowany 3 dni temu przez TVN - stację, jak zawsze, będącą w awangardzie postępu.
Bohaterowie reportażu sugerują, że papież wiedział o nadużyciach seksualnych i odpowiadał za awanse tych biskupów, o których wiadomo dzisiaj, że dopuścili się ciężkich przestępstw obyczajowych i grzechu zgorszenia. To przecież mieli być jego ulubieńcy a on stworzył z nich przestępczą mafię. Mafia - to słowo, celowo powtarzane w filmie jak mantra ma się utrwalić w pamięci widza. Świętość papieża to z kolei pomyłka tak, jak mit o dobrym carze, który o niczym nie wiedział, choć przecież wiedzieć musiał. Dowodów na to w reportażu brak.
Pierwszy zmasowany atak medialny na świętego Jana Pawła II nastąpił rok temu, po opublikowaniu przez Watykan raportu w sprawie b. kardynała Nowego Jorku T. McCarricka. Grzegorz Górny pisał wtedy, że „zniszczenie autorytetu Jana Pawła II oznaczałoby dla milionów ludzi dezorientację, upadek nienaruszalnych pewników i utratę życiowych punktów odniesienia, a więc rozbicie wspólnoty, której zwornikiem jest osoba papieża” po to by „na zagubione i niepewne jednostki oraz masy łatwiej wywierać wpływ i manipulować nimi”.
Dopiero pod koniec reportażu autor przedstawia trzecią w episkopacie (po lobby homoseksualnym i towarzyskim) wpływową grupę w polskim kościele. Chodzi o zarejestrowanych tajnych współpracowników PRL-owskich służb, działający od lat 70. m.in. w Watykanie. Tyle, że nie jest to kolejna grupa, lecz wciąż ta sama, bo nazwiska donosicieli w purpurze noszą dokładnie te same, wymienione wcześniej, osoby z nuncjuszem J. Kowalczykiem i abp J. Paetzem na czele. Wyciągnięcie z tego wniosków dla autora reportażu okazało się zbyt trudne.