Władimir Putin skończył wczoraj 69 lat. Urodziny ukochanego przywódcy w kraju, gdzie demokracja nie istnieje są ważnym wydarzeniem. Rosyjski lud, wdzięczni dworzanie obsypują wówczas cara licznymi prezentami. Kiedy Putina zapytano jakie prezenty lubi, odpowiedział, że większość paczek z prezentami w ogóle nie otwiera. Czasem jednak, o podarkach docenionych przez prezydenta ćwierkają media. To np. zwierzęta - czarny labrador od ministra Obrony S. Szojgu czy koza podarowana przez byłego mera Moskwy Jurija Łużkowa. Wśród prezentów rozpakowanych przez prezydenta Rosji był też kalendarz ze zdjęciami erotycznymi studentek Uniwersytetu Moskiewskiego.
W ubiegłym roku w dniu 68. urodzin przywódcy Rosji, Walery Gierasimow, szef sztabu generalnego armii rosyjskiej zameldował prezydentowi podczas specjalnej wideokonferencji, że udało się pomyślnie wystrzelić hipersoniczny pocisk manewrujący Cyrkon na Morzu Barentsa. 5 lat wcześniej prezydent Rosji spędzał urodziny na grze w hokeja z oldboyami reprezentacji Rosji.
Nie to jednak było prawdziwym “crème dela crème” uroczystości ani tytuł króla strzelców który nieoczekiwanie otrzymał prezydent Rosji. Podczas świętowania urodzin Władimir Władimirowicz został poinformowany o rozpoczęciu operacji rosyjskich sił powietrznych w Syrii - bombardowań, na skutek których już od 6 ponad lat giną dziesiątki tysięcy ludzi - cywilów, kobiet, dzieci i starców.
7 października 2006 r. na swoje 54 urodziny Putin otrzymał szczególny prezent. Dziennikarka Anna Politkowska - symbol walki o wolność prasy w Rosji została czterokrotnie postrzelona w windzie bloku, w którym mieszkała. Zginęła na miejscu. Sprawców nigdy nie znaleziono. Dokładnie dzisiaj po 15 latach zbrodnia ta uległa przedawnieniu. Od początku rządów Putina na listę 40-tu zamordowanych dziennikarzy trafiło jeszcze 4 reporterów z redakcji, gdzie pracowała Politkowska.
Elena Milaszyna relacjonująca dzisiaj dla Nowej Gazety wydarzenia na Północnym Kaukazie nie ma wątpliwości, że w Rosji dziennikarze mogą się bronić tylko w jeden sposób. Jaki? “Pokazując, że jeśli zabiją jednego dziennikarza” - mówi - “zawsze przyjdzie na jego miejsce inny, bo w końcu nie da się zabić wszystkich”.
7-go października powinniśmy pamiętać nie o Władimirze Putinie, ale o jego ofiarach, też dziennikarzach. Pamiętajmy o Ani.