Chcę wiedzieć. Jazgot i cisza
Pisarka, która nie chce by jej książki „szły pod strzechy”, bo „jej literatura nie jest dla idiotów”, bo „pisze książki dla ludzi inteligentnych, którzy myślą, czują, mają jakąś wrażliwość.” Zaskakujące wyznanie, choćby dlatego, że jej „Księgi Jakubowe” czytał J. Kaczyński, którego rządy grozić mają opuszczeniem przez Polskę „kręgu cywilizacji zachodniego człowieka” bo idzie on „krętymi ścieżkami autorytaryzmu, a być może przemocy”.
Nie czytam kobiecych monologów Tokarczuk, które wg Stanisława Lema miały obrażać jego rozum i wykluczały jakąkolwiek polemikę bo autor „Solaris” musiałby jej książki doczytać do końca. Mój powód jest bardziej osobisty.
Spotkałem ją kiedyś na jednej z imprez Krakowskiego Festiwalu filmowego. Zrobiła mi awanturę, że „zmusiłem ją” (była członkiem jury) do obejrzenia filmu, który zmontowaliśmy z przyjacielem wg pomysłu czeczeńskiego reżysera. Obraz składał się z amatorskich zdjęć, rodzinnych kronik z wojny. Wypełniały je sceny rosyjskich zbrodni i cierpienia zwykłych ludzi. Po jego pokazie w kinie Kijów zapadła grobowa cisza. Tokarczuk była oburzona. - Czy wy myślicie że ja nie wiem jak wygląda wojna?! Przez was nie byłam w stanie iść dzisiaj na kolację – krzyczała, choć po latach w noblowskim expose mówiła jak „cudownym narzędziem literatury jest czułość” i że literatura „zbudowana jest na czułości wobec każdego innego od nas bytu.”
Przyszli na wieżę widokową ponad szumiącą falą trzcin. Fatalnie. Byłem sam. Słuchałem ptaków a może ciszy, bo mazurskie jezioro Łuknajno szczególnie ulubiły łabędzie nieme. Zamiast pigułki samotności jakby powiedział Jan Krzysztof Kelus dostałem głośne rozmowy, tupot nóg dziecięce krzyki. Rodzice i trójka dzieci. Usiedli na ławeczce, oparli się o drewnianą balustradę. Wszyscy niemal jednocześnie wyciągnęli książki i zniknęli w świecie fantazji, do której ja nie miałem biletu wstępu. Cisza wróciła nad jezioro.
„Klub czytelnika? - zażartowałem. - Wie Pan, - ktoś odpowiedział - jesteśmy z Krakowa i specjalnie przyjechaliśmy tutaj, żeby w tej ciszy poczytać książki. Nie zapytałem co czytają, ale zauważyłem znajome mi tytuły: „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy Sergiusza Piaseckiego i nieśmiertelne „Dzieci z Bullerbyn” Astrid Lindgren - książki, które poszły pod strzechę.