Ceny warzyw biją rekordy. To nie tylko skutek suszy, ale droższej pracy i grubszych portfeli. Nic nie wskazuje na to, by miały stanieć
Dwukrotnie droższe ziemniaki i cebula, znacznie wyższe ceny pietruszki, marchwi, czy buraków. Z każdą wizytą w sklepie płacimy więcej za większość artykułów żywnościowych. Najbardziej zdrożały właśnie warzywa i owoce. Zdaniem specjalistów to nie tylko kwestia pogody. Taniej już było.
Drugi rok suszy, a co za tym idzie niższe plony warzyw i owoców sprawiają, że w tym roku w warzywniakach zostawiamy prawie dwukrotnie większe sumy niż rok temu. Także w perspektywie dziesięciu lat to właśnie warzywa i owoce zdrożały najbardziej. I to wcale nie te delikatesowe, jak szparagi, cykoria, czy bakłażany, ale ziemniaki, cebula. To właśnie ich ceny różnią się najbardziej od tych sprzed kilku lat. Dziś za kilogram ziemniaków trzeba zapłacić około 4 zł - blisko dwa razy więcej niż rok temu. I to nie tylko w marketach czy na straganach.
- Chciałem kupić zapas dobrych ziemniaków na zimę. W gospodarstwie, w którym kupowałem zazwyczaj nic już nie mieli. Skierowali mnie gdzie indziej. Tam usłyszałem cenę 2 zł za kilogram. Rok temu płaciłem poniżej złotówki
- opowiada Leszek Bilski z Poznania.
Zobacz też: Ceny w sklepach 2019: Co najbardziej podrożało przez ostatnie 10 lat? Porównaliśmy ceny z 2009 i 2019 roku
W przypadku innych warzyw takich jak marchew, czy buraki sytuacja jest analogiczna.
- Oprócz warunków pogodowych czyli dwóch lat suszy, na ceny mają wpływ też czynniki ekonomiczne - zwraca uwagę dr Tomasz Spiżewski z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu. - Wyższe ceny paliwa, nawozów oraz wyższa płaca minimalna wpływają na koszty produkcji warzyw. Z drugiej strony Polacy kupują ich więcej w przekonaniu, że to służy zdrowiu, mają też więcej pieniędzy i wydają je bez oporów. Handlowcy szybko odkryli, że obniżanie cen nie zwiększa istotnie sprzedaży, więc są stabilne, ale na wysokim poziomie.
Czy bardziej sprzyjająca warzywom pogoda w kolejnym roku sprawi, że stanieją?
- Trudno tu o gwarancje, ale bardzo prawdopodobne, że ceny nie spadną - twierdzi dr Spiżewski.
Daleko od producenta
W tym roku za kilogram ziemniaków w markecie, czy na straganie trzeba zapłacić około 4 zł, tyle samo kosztuje cebula, około 3 zł trzeba zapłacić za marchew, niewiele mniej za buraki. Pietruszka - rekordzistka, która przed tegorocznymi zbiorami kosztowała ponad 20 zł, owszem, staniała. Wciąż jednak za kilogram tego warzywa trzeba zapłacić około 8 zł. To cena zbliżona do ubiegłorocznej ceny z przednówka. Gdy pietruszka kosztuje tyle tuż po zbiorach, nasuwa się jedno stwierdzenie - taniej już było.
- Obecnie ceny warzyw i owoców nieco się ustabilizowały, ale na wysokim poziomie
- przyznaje Andrzej Przybyła z Wielkopolskiej Izby Rolniczej. - Na pewno susza jest jedną z przyczyn, ale trzeba do tego dodać rosnące koszty produkcji: nawozów, pracy, a ostatnio także nawadniania, bez którego nie ma mowy o uprawie warzyw z sukcesem. To, z czym mamy do czynienia obecnie, to skumulowany wzrost cen po kilku latach rosnących kosztów.
Jak podaje Główny Urząd Statystyczny, tylko ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły w porównaniu do jesieni ubiegłego roku o 6,3 proc. (przy całkowitym wskaźniku inflacji 2,6 proc.). Taki wzrost - wyższy niż przed rokiem (kiedy ceny żywności i napojów bezalkoholowych wzrosły rok do roku 5,2 proc.) jest dla domowych portfeli bardzo odczuwalny. Producenci żywności odczuwają go jednak w mniejszym stopniu niż kupujący warzywa i owoce na straganach.
- Łańcuch pośrednictwa jest dość długi - przyznaje Zbigniew Stajkowski z grupy producenckiej „Chrobry” z Kłecka. - Z jednej strony mamy do czynienia z suszą i rosnącymi kosztami, z drugiej, z grą dużych odbiorców na zbicie cen. Te w skupie obecnie są nieco wyższe niż przed rokiem, ale to nie aż tak wielka różnica My jako grupa producentów pracujemy na zasadzie kontraktacji, więc nie skorzystaliśmy na tym wzroście. Z drugiej strony kontraktacja daje nam stabilność, gdy ceny spadają - podkreśla.
Grupa „Chrobry” większą część warzyw dostarcza do własnej przetwórni. Jak podkreśla Zbigniew Stajkowski, wiele z tego, co wkładamy do naszych koszyków, szczególnie w dużych sieciach handlowych, pochodzi z zagranicy.
Z Albionu na wielkopolski stół
- Importujemy sporo warzyw, w tym także ziemniaki. Wprowadzony obowiązek oznaczania ich flagą kraju pochodzenia niewiele tu zmienił
- przyznaje Andrzej Przybyła.
Zdaniem Zbigniewa Sajkowskiego jedna z przyczyn tego stanu rzeczy leży po stronie krajowych producentów.
- W dalszym ciągu mamy problem z dostarczeniem tak dużych, wystandaryzowanych partii towaru, by zaspokoiły one potrzeby największych sieci - mówi. - To stopniowo się zmienia, ale wciąż wiele z kupowanych przez nas ziemniaków, zwłaszcza w sieciach handlowych pochodzi z Anglii, Niemiec, Francji, czy Belgii.
Nie zmienia to jednak faktu, że także w mniejszych sklepach, na straganach, a nawet bezpośrednio u gospodarzy warzywa są znacznie droższe niż rok temu.
- Drugi rok suszy i niższych plonów jest oczywiście czynnikiem, który determinuje wzrost cen, ale utrzymywaniu się ich sprzyja popyt, który wraz z obniżaniem cen nie rośnie
- zwraca uwagę dr Tomasz Spiżewski.