Caritas pobierał od gminy dotację na fikcyjnie zapisane dzieci
Edukacja. Jeśli kolejne kontrole w katolickich placówkach edukacyjnych potwierdzą nieprawidłowości - mogą one zostać zamknięte.
Wychodzą na jaw kolejne przykłady nieprawidłowości w szkołach i przedszkolach prowadzonych przez Katolickie Centrum Edukacyjne Caritas, o których jako pierwsi napisaliśmy, że pobierały bezprawnie czesne, choć placówkom publicznym nie wolno tego robić. Niedawno okazało się, że wpisane były tam także tzw. martwe dusze. To dzieci, które nie przychodziły do placówek, natomiast pobierano na nie dotację z Urzędu Miasta, ok. 900 zł miesięcznie.
Spotkaliśmy się z jedną z mam, która odkryła, że jej dziecko jest fikcyjnie wpisane do przedszkola przy ul. Pola. - Mój syn zaczął chodzić do przedszkola we wrześniu 2015 roku, wypisałam go w lutym 2016. Podejrzewałam, jednak, że po wypisaniu w dalszym ciągu jest pobierana na niego gminna dotacja - opowiada. Sprawdziła dokumenty w Urzędzie Miasta Krakowa. Wynikało z nich, że na jej syna przedszkole otrzymywało dotację do kwietnia tego roku włącznie, czyli o 14 miesięcy za długo.
Jeszcze bardziej zdziwiła się inna mama, która odkryła, że, choć jej dziecko nigdy nie chodziło do przedszkola Caritas, to ta placówka otrzymywała na niego dotację przez sześć miesięcy. - Okazało się, że mieli PESEL mojego dziecka, który zdobyli z dokumentów ZUS, ponieważ pracowałam kiedyś w jednym z przedszkoli - opowiada.
Wychodzenie z trudnej sytuacji
Ksiądz Krzysztof Wilk, dyrektor Katolickiego Centrum Edukacyjnego Caritas zapewnia, że pobieranie dotacji na „martwe dusze” to błąd i niedoparzenie, ale dotyczy tylko dwóch przypadków. - Zwróciliśmy te pieniądze do urzędu - mówi ksiądz Krzysztof Wilk
My rozmawialiśmy jednak także z innymi rodzicami z przedszkoli Caritas, którzy wiedzą od pracowników, że na ich dziecko także była pobierana dotacja w czasie, kiedy już tam nie chodziło. Nie zgłosili jednak tego w Urzędzie Miasta - My staramy się odzyskać czesne, które bezprawnie od nas pobierano w przedszkolach Caritas. Urzędnicy nam w tym nie pomagają, a ksiądz proponuje, abyśmy wpłacone pieniądze potraktowali jako... darowiznę - mówi jeden z rodziców.
Inny uważa, że to urzędnicy powinni sprawdzić, na ile dokładnie „martwych dusz” była pobierana dotacja. - Od wychowawczyń w moim przedszkolu wiem, że było co najmniej troje dzieci, które były formalnie wpisane, ale w ogóle nie pojawiały się zajęciach - opowiada jeden z rodziców.
Ksiądz Krzysztof Wilk po raz kolejny mówi o tym, że w placówkach popełnione były błędy oraz prosi rodziców „o pomoc w wychodzeniu z tej trudnej sytuacji”. Jednak w poniedziałek, po rozmowie z rodzicem w sprawie nieprawidłowości, zawiesił w obowiązkach wicedyrektorkę odpowiedzialną za placówki przy ul. Mazowieckiej i Pola.
Będą kolejne kontrole
Zakończyła się już kontrola kuratorium oświaty przeprowadzona w przedszkolach prowadzonych przez Caritas. Jej wyniki będą znane w najbliższych dniach. - Jeśli potwierdzą się nieprawidłowości i nie zostaną one usunięte - co da się sprawdzić podczas kolejnej kontroli przeprowadzonej przez Kuratorium Oświaty - zezwolenie na założenie szkoły lub placówki publicznej może być cofnięte - mówi Jan Machowski z biura prasowego Urzędu Miasta.
Swoją kontrolę w placówkach Caritas planuje także magistrat. W tym roku ma być sprawdzone, jak wykorzystywana była dotacja z Urzędu Miasta za ubiegły rok w przedszkolu przy ul. Mazowieckiej oraz w Katolickim Liceum Ogólnokształcącego im. Świętej Rodziny. W tej drugiej placówce nie ma jednak obowiązkowego czesnego, tylko dobrowolne wpłaty wysokości 130 zł miesięcznie. To jednak jeden z nielicznych wyjątków spośród publicznych placówek prowadzonych przez Caritas w Krakowie. W pozostałych publicznych pobieranie czesnego było normą. W umowach rodzice mieli zapisane zastrzeżenie, że jeśli nie zapłacą za kilka miesięcy, ich dziecko zostanie skreślone z listy.
Pisaliśmy, że tak było w przedszkolu przy ul. Mazowieckiej, w Katolickiej Szkole Podstawowej im. Świętej Rodziny z Nazaretu oraz w przedszkolu przy ul. Wincentego Pola. Rodzice musieli tam płacić 400 zł czesnego miesięcznie oraz 800 - 1 tys. zł wpisowego. Oprócz tego dawali pięniądze za zajęcia dodatkowe, choć takich opłat także nie można pobierać w publicznym przedszkolu.
Ksiądz Wilk zapewniał nas, że nielegalnie pobierane czesne dotyczy tylko tych trzech placówek. Teraz jednak okazuje się, że było ich więcej. Płacili także rodzice w Katolickiej Szkole Podstawowej im. św. Jadwigi Królowej przy ul. Łokietka oraz jej filii przy ul. Stelmachów. W statutach tych placówek znalazł się zapis: „rodzice obowiązani są dokonywać terminowo comiesięcznych opłat za zwiększoną liczbę obowiązkowych zajęć edukacyjnych”. Wysokość wpisowego i wszystkich opłat ustala dyrektor. W tym roku to było 300 zł wpisowego i 230 zł miesięcznie. Rodzicom tłumaczono, że to nie czesne, ale opłata za dodatkowe lekcje.
Znikają informacje o opłatach
W ostatnich dniach informacje o opłatach zniknęły jednak ze statutów szkół. Ze strony internetowej placówek przy ul. Łokietka oraz jej filii przy ul. Stelmachów została także wykreślona informacja, że przy podejmowaniu decyzji o przyjęciu do szkoły rodzeństwa brana będzie regularność opłat za starsze dziecko. Nie ma już także ani słowa o obowiązkowym wpisowym wysokości 300 zł, ani o tym, że jest to warunek wpisania dziecka do szkoły.
W placówkach publicznych nie wolno pobierać tego typu opłat, chyba że są one dobrowolne. Jeśli natomiast stają się warunkiem wpisania dziecka lub kontynuowania przez niego nauki - to złamanie podstawowej zasady szkół publicznych, które mają być dostępne dla każdego, także dla tych, których nie stać, aby co miesiąc płacić za kształcenie. Właśnie dlatego placówki publiczne otrzymują wysoką dotację na każdego ucznia. W przypadku placówek Caritas chodzi o wiele milionów złotych. Tylko jedno przedszkole przy ul. Wincentego Pola w ubiegłym roku dostało z magistratu ponad 1 mln zł. Placówki Caritas przyjmowały także niepełnosprawnych uczniów, na których miesięcznie przekazywana jest dotacja wysokości nawet do 4,5 tys. zł.
O nieprawidłowościach w placówkach chcieliśmy porozmawiać z dyrektorem Caritas Kraków ks. Bogdanem Kordulą. Nie odpowiadał jednak na nasze telefony, ani na prośbę o kontakt wysłaną SMS-em.
WIDEO: Czy szkolny monitoring rzeczywiście zapewnia dzieciom bezpieczeństwo?
Autor: Dzień Dobry TVN, x-news