Byliśmy jedną duszą. Pasowaliśmy do siebie. „Idą dwa mopsy” - mówili o nas przechodnie - napisał w liście do psa pan Jurek

Czytaj dalej
Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz
Dorota Witt

Byliśmy jedną duszą. Pasowaliśmy do siebie. „Idą dwa mopsy” - mówili o nas przechodnie - napisał w liście do psa pan Jurek

Dorota Witt

Wydrukował blisko tysiąc plakatów i rozwiesił je na przystankach w całym mieście. Część zostawiał w tramwajach i autobusach, część rozdawał przechodniom na ulicach. Niektóre są już w drodze do Anglii, inne niebawem dotrą do Nowej Zelandii. Wszystkie zaczynają się od tych samych słów: „Mój ukochany czarny Mopsiku Filipie, Najlepszy Przyjacielu, który darzyłeś mnie bezgraniczną miłością, niezależną od wszystkiego. Byłeś ze mną na dobre i złe. Miałbyś 15 lat”.

Wzruszający list zawisł niedawno na większości przystanków w Bydgoszczy.

Jak reagowali podróżni?

- Dwa razy zauważyłem, że plakat został bezpardonowo zdarty, ale rozumiem to - mówi Jerzy Piasecki, autor listu. Z czarnym mopsem, Filipem, który całe życie nosił się elegancko: zawsze pod muchą, często w ozdobnych szelkach, spędził 9 ostatnich lat. - Zastanawiało mnie, dlaczego w niektórych miejscach ktoś zdjął z wiaty mój list delikatnie, właściwie nie zostawiając śladów. Aż spotkałem znajomych, którzy mówią tak: „my cię, Jureczku przepraszamy, ale twój list tak chwyta za serce, że go sobie wzięliśmy".

Inni prosili, żeby im wydrukować więcej egzemplarzy, bo chcą zawieźć przyjaciołom w Anglii i Nowej Zelandii. Jakaś pani podeszła i zapytała, czy mogłaby przekazać ten list bliskim. Znała Filipa, bo to był pies - jak mawiałem - publiczny. Uczestniczyliśmy razem w miejskich imprezach, chodziliśmy razem na cmentarz, do kościoła, na spacery, na grilla do znajomych. Byliśmy nierozłączni. Przechodnie mówili o nas: „o, dwa mopsy idą". Ta pani była przekonana, że mój list może pomóc jej przyjaciołom, którzy niedawno też stracili psa.

Pan Jerzy wydrukował blisko tysiąc plakatów, część rozdał przechodniom, część przywiesił na wiatach przystankowych w całym mieście
Arkadiusz Wojtasiewicz Pan Jerzy wydrukował blisko tysiąc plakatów, część rozdał przechodniom, część przywiesił na wiatach przystankowych w całym mieście

Z dalszej części artykułu dowiesz się: 

  • w jakich okolicznościach pan Jerzy przygarnął Filipa
  • czy panu Jerzemu grozi grzywna za rozwieszanie plakatów na przystankach
Pozostało jeszcze 71% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Dorota Witt

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.