Byli szefowie CBA ponownie ułaskawieni przez prezydenta
Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik są już na wolności. Teraz walka idzie o to, czy wciąż są posłami, czy też wraz z prawomocnym wyrokiem sądu ich mandaty wygasły. I oczywiście każda ze stron sporu politycznego ma na ten temat odmienne zdanie.
Ten polityczny spektakl trwał dwa tygodnie, bo tyle w zakładach karnych spędzili byli ministrowie Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. Chociaż właściwie dłużej, mieliśmy przecież wcześniej widowiskowe zatrzymanie panów w Pałacu Prezydenckim, a w ostatni czwartek sejmowe przepychanki, bo dla opozycji Kamiński i Wąsik wciąż są posłami, dla koalicji rządzącej - nie.
Byli ministrowie z zakładów karnych wyszli we wtorek wieczorem. Kilka godzin wcześniej Adam Bodnar, minister sprawiedliwości i prokurator generalny, przekazał do Pałacu Prezydenckiego akta obu panów w ramach postępowania ułaskawieniowego. Do akt został załączony wniosek o nieskorzystanie z prawa łaski wraz ze stanowiskiem Bodnara. - Rekomendowałem, żeby nie stosować ułaskawienia, bo uważam, że to, co zrobili ci panowie, to poważne przestępstwo urzędnicze. Zapoznałem się z wyrokami, uważam, że ta kara jest adekwatna - mówił potem minister sprawiedliwości w TVP.
Wcześniej, prezydent Andrzej Duda po raz kolejny wydał oświadczenie. Za jego plecami stały żony byłych szefów CBA.
- Zdecydowałem się wszcząć postępowanie ułaskawieniowe, zostało w całości przeprowadzone. Chcę w związku z tym powiedzieć, że postanowienie w przedmiocie prawa łaski zostało wydane. Panowie są ułaskawieni, potwierdzam to z całą mocą. Apeluję do pana ministra, prokuratora generalnego o natychmiastowe procedowanie w tej sprawie dalej - powiedział Andrzej Duda podczas wtorkowego oświadczenia.
Skrytykował też Adama Bodnara. - Ubolewam nad tym, że mimo moich apeli Adam Bodnar nie zastosował zawieszenia wykonywania kary do czasu zakończenia postępowania ułaskawieniowego. Mógł to zrobić choćby ze względów humanitarnych. Ubolewam, że nie było pana stać na ten ludzki gest, panie ministrze. Z punktu widzenia ludzkiego jest to dla mnie niezrozumiałe - powiedział.
Adam Bodnar był jednak niewzruszony. - Na mnie nie robią wrażenia takie słowa. Rozumiem, że pan prezydent sądził, że na kogoś przeniesie odpowiedzialność za to, co się stało. To pan prezydent jest głównym odpowiedzialnym, już po tym wyroku z grudnia mógł dokonać ułaskawienia, a z jakiegoś powodu zwlekał - stwierdził, będąc gościem Marka Czyża w TVP.
O ułaskawieniu Kamińskiego i Wąsika piszą już nie tylko polskie, ale zagraniczne media. Reuters określa prezydenta Dudę mianem „sojusznika PiS” i pisze, że „nowy premier Donald Tusk obiecał cofnąć niektóre działania PiS i ukarać urzędników oskarżonych o popełnienie wykroczeń podczas sprawowania urzędu”. Z kolei „The Guardian” zauważa, że „PiS stoi w obliczu licznych oskarżeń o podważanie rządów prawa”, a Donald Tusk „toczy ciężką walkę o naprawienie ośmiu lat rządów partii”. „Spór o Kamińskiego i Wąsika podkreśla chaos sądowniczy, w jakim znajduje się obecnie Polska, a zmiany wprowadzone przez PiS - z których wiele zostało uznanych za niezgodne z prawem przez polskich i europejskich sędziów - doprowadziły w efekcie do powstania podwójnego systemu prawnego” - czytamy w brytyjskim dzienniku.
„Ułaskawienie jest znaczącą porażką polskiego prezydenta, który początkowo twierdził, że poprzednie ułaskawienie, które wydał w 2015 r., wystarczyło, aby utrzymać dwóch parlamentarzystów PiS, Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, z dala od więzienia” - to z kolei Politico.
Sprawę Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika śledzimy od 20 grudnia ubiegłego roku. Tego dnia Sąd Okręgowy w Warszawie skazał byłego szefa CBA, koordynatora służb specjalnych i szefa MSWiA w rządach PiS Mariusza Kamińskiego oraz jego byłego zastępcę Macieja Wąsika na dwa lata bezwzględnego pozbawienia wolności za swoje działania w aferze gruntowej. Wobec skazanych orzeczono także pięcioletnie zakazy zajmowania stanowisk publicznych.
8 stycznia warszawski sąd rejonowy wydał nakaz doprowadzenia byłych szefów CBA do jednostek penitencjarnych. Dzień później, Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik pojawili się w Pałacu Prezydenckich. Wiadomo było, że policja ma już nakaz doprowadzenia ich do aresztu w związku z decyzją Sądu Rejonowego w Warszawie. Rano funkcjonariusze pojawili się w domach byłych ministrów, ale tych już w nich nie było, gościli u prezydenta Dudy. Około godz. 15.00 - po krótkim oświadczeniu dla mediów wygłoszonym przed Pałacem Prezydenckim - wrócili do niego z powrotem. Spekulowano nawet, że politycy mogą zostać przetransportowani do prezydenckiego ośrodka w Juracie, albo, że poczekają w Pałacu Prezydenckim do czwartku i wielkiej manifestacji zaplanowanej przez PiS i jego zwolenników. Wokół Pałacu Prezydenckiego zgromadzono spore siły policyjne. Około godz. 19.00, kiedy Andrzej Duda pojechał na spotkanie z liderką białoruskiej opozycji Swietłaną Cichanouską, do Pałacu Prezydenckiego weszli policjanci i zatrzymali obu panów.
Jeszcze w środę oświadczenie złożył prezydent Andrzej Duda, w którym powtarzał, że już raz ułaskawił byłych ministrów.
Skomplikowane? Trochę, a więc od początku: 5 lipca 2006 Mariusz Kamiński, polityk Prawa i Sprawiedliwości, zrezygnował z mandatu poselskiego po to, aby zostać pełnomocnikiem ds. organizacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którego był inicjatorem. Miesiąc później został szefem nowo utworzonego CBA. Jednym z jego współpracowników w CBA był także Maciej Wąsik.
6 października 2009 prokurator Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie przedstawił Kamińskiemu i Wąsikowi zarzuty m.in. przekroczenia uprawnień i popełnienia przestępstw przeciwko wiarygodności dokumentów w związku z tzw. aferą gruntową. Obaj panowie nie przyznali się do winy.
O co chodzi w tak zwanej aferze gruntowej? Historia wybuchła latem 2007 roku doprowadzając do dymisji wiceprezesa Rady Ministrów i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera, a w konsekwencji do rozpadu rządzącej wówczas koalicji PiS, LPR i Samoobrony RP. Rozpoczęło się od rozpowiadanych przez dwóch biznesmenów informacji o tym, jakoby mogli oni odrolnić każdą działkę w Polsce. Centralne Biuro Antykorupcyjne, mając na celu ujawnienie szczegółów sprawy, rozpoczęło wobec nich prowokację. Podstawieni przez CBA agenci, podając się za szwajcarskich przedsiębiorców, zaproponowali im łapówkę w zamian za pomoc w odrolnieniu działki w Muntowie.
Część łapówki miała trafić do Andrzeja Leppera, Janusza Maksymiuka i jeszcze jednej osoby, przynajmniej na takie informacje mieli trafić agenci CBA.
9 lipca 2007 roku premier Jarosław Kaczyński zdymisjonował Andrzeja Leppera. Ujawniono, że trzy dni wcześniej CBA zatrzymało jego współpracownika Piotra Rybę oraz prawnika Andrzeja Kryszyńskiego, którzy w imieniu Leppera i swoim mieli domagać się łapówki za pomoc w odrolnieniu gruntu. Do wręczenia jej, zdaniem szefa CBA, nie doszło ze względu na „przeciek”. Nie wiadomo, kto miał być jego źródłem.
Ale wracając do Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. 20 czerwca 2012 roku Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście uwzględnił wnioski obrońców i nieprawomocnie umorzył postępowanie przeciwko Kamińskiemu i jego podwładnym, w tym Maciejowi Wąsikowi, stwierdzając brak znamion czynów zabronionych. Prokuratura złożyła zażalenie na tę decyzję sądu, które zostało uwzględnione.
I tak w marcu 2015 roku Kamiński i Wąsik zostali przez sąd I instancji uznani za winnych przekroczenia uprawnień i nieprawomocnie skazani na karę trzech lat pozbawienia wolności. Przed uprawomocnieniem się tego orzeczenia prezydent Andrzej Duda zastosował wobec Kamińskiego i Wąsika prawo łaski. W marcu 2016 sąd odwoławczy, który miał rozpoznać złożone apelacje, powołując się na decyzję prezydenta, uchylił zaskarżony wyrok i umorzył postępowanie.
I teraz wchodzimy w prawniczy galimatias. Bo oto 31 maja 2017 roku Sąd Najwyższy w przyjętej uchwale uznał akt łaski za bezskuteczny. Rok później Trybunał Konstytucyjny orzekł, że konstytucyjne prawo łaski jako pojęcie szersze od ułaskawienia obejmuje również akty abolicji indywidualnej.
2 czerwca 2023 Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu orzekł, iż prawo łaski jest wyłączną i niepodlegającą kontroli kompetencją Prezydenta RP i wywołuje ostateczne skutki prawne. Trybunał uznał, że Sąd Najwyższy nie ma kompetencji do sprawowania kontroli ze skutkiem prawnym wykonywania kompetencji Prezydenta RP odnoszących się do prawa łaski. 6 czerwca 2023 - z uwagi na skorzystanie przez Andrzeja Dudę wobec skazanych z prawa łaski zamiast z abolicji indywidualnej oraz związaną z tym błędną wykładnię sądu II instancji - Sąd Najwyższy uchylił postanowienie tego sądu z marca 2016 roku o umorzeniu postępowania i przekazał ją do ponownego rozpatrzenia w sądzie okręgowym, podtrzymując uchwałę z 31 maja 2017.
20 grudnia 2023 Kamiński wraz z Maciejem Wąsikiem, po rozpoznaniu apelacji od wyroku sądu I instancji, zostali prawomocnie skazani przez Sąd Okręgowy w Warszawie na karę dwóch lat pozbawienia wolności, otrzymali również pięcioletni zakaz pełnienia funkcji publicznych. 21 grudnia Szymon Hołownia stwierdził wygaśnięcie jego mandatu poselskiego. Tego samego dnia podczas obrad Sejmu Mariusz Kamiński wstał i wszystkim na Sali obrad pokazał gest zwycięstwa, a potem gest Kozakiewicza. Obaj oskarżeni oraz prezydent RP Andrzej Duda nie uznali wyroku Sądu Okręgowego, według Kancelarii Prezydenta w mocy prawnej pozostaje ułaskawienie prezydenta z 2015 roku. - Cały czas przez ostatnie miesiące, tygodnie stałem i stoję na stanowisku, że Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik i ich współpracownicy zostali ułaskawieni w 2015 roku zgodnie z Konstytucją i że to ułaskawienie jest w mocy - oświadczył wtedy prezydent Duda. To samo mówią Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik. Powołują się między innymi na wspomniany już wcześniej wyrok Trybunału Konstytucyjnego z czerwca 2023 roku. Według TK w konstytucji ustrojodawca posłużył się „bardzo szerokim pojęciem prawa łaski, bez jakichkolwiek kryteriów dotyczących jego stosowania”. - Brak tych kryteriów oznacza, że nie istnieją żadne ograniczenia w zakresie stosowania prawa łaski, a prezydent może realizować własną politykę, w tym także kierować się współczuciem wobec ułaskawionego - mówił sędzia Piotrowicz.
Tyle że obóz rządzący nie uznaje TK podkreślając, że został wyłoniony w sposób niezgodny z prawem, a więc w sposób nielegalny. Przywołuje za to opinie prawników, którzy twierdzą jasno, że nie można ułaskawić osoby niewinnej, a takimi osobami byli panowie Kamiński i Wąsik, bo wyroki w ich sprawie nie były prawomocne. Świadczy o tym także wyrok SN z 31 maja 2017 roku.
- Abolicji indywidualnej nie ma w polskim prawie, natomiast jest prawo łaski. Trudno ułaskawić za coś, czego nie było, a przynajmniej nie zostało stwierdzone wyrokiem sądowym - mówił prof. Adam Strzembosz, były prezes Sądu Najwyższego. A skoro tak, byli ministrowie, jako osoby skazane prawomocnym wyrokiem powinny zostać zatrzymane i umieszczone w zakładzie karnym. I tak się też stało.
Sytuacja wydawała się patowa. Andrzej Duda twardo stał na stanowisku, że jego ułaskawienie z 2015 roku było zgodne z prawem. Tyle że naciski na prezydenta, głównie ze strony polityków Prawa i Sprawiedliwości i sympatyków opozycji, były coraz większe. 11 stycznia prezydent Duda poinformował, że ze względu na prośbę żon osadzonych, wszczyna postępowanie ułaskawieniowe wobec Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika.
- Wniosek ułaskawieniowy wędruje w tej chwili do Prokuratora Generalnego, jest taka możliwość przewidziana w art. 568 Kodeksu postępowania karnego, aby Prokurator Generalny zawiesił wykonywanie kary, aby Prokurator Generalny, krótko mówiąc, zwolnił na czas trwania postępowania ułaskawieniowego osoby osadzone - zaznaczył prezydent.
Adam Bodnar nie zawiesił jednak wykonywania kary. Na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej podkreślał, że prezydent mógł zastosować prawo łaski wobec byłych ministrów, wtedy ci opuściliby niemal natychmiast zakłady karne. Jego zdaniem nie było też przesłanek do przerwania wykonywania kary, poza tym prezydent Duda cały czas powtarzał, iż jego ułaskawienie z 2015 roku jest w mocy. Trzeba zatem ocenić, podkreślał Adam Bodnar, na ile prawdopodobne jest, że po dokonaniu decyzji o przerwaniu wykonywania kary ułaskawienie dojdzie do skutku. - Równie dobrze może się okazać, że nastąpi przerwanie wykonania kary, a następnie ta procedura będzie trwała latami, miesiącami i ona nie będzie konkludowana. Zauważmy, że wtedy wszystko jest w rękach prezydenta i wtedy pan prezydent jest dysponentem tego postępowania - tłumaczył.
Ale też w koalicji rządzącej istniała obawa, że prezydent Duda po wypuszczeniu skazanych polityków Prawa i Sprawiedliwości na wolność, mógłby przedłużać wszczętą procedurę ułaskawieniową w nieskończoność, podkreślając, że analizuje sprawę, bo za skuteczne uważa ułaskawienie z 2015 roku. - Nie damy się wpuścić, to się nie uda - zapewniali politycy koalicji rządzącej.
Koniec końców, we wtorek wieczorem panowie Wąsik i Kamiński opuścili zakłady karne, pod którymi przez dwa tygodnie gromadzili się zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości, domagając się uwolnienia polityków. „Dziękuję za waszą obecność w Radomiu i wszystkie inne formy wsparcia. Jestem gotowy do dalszej walki. To może być długa i żmudna droga, ale zwyciężymy, bo racja jest po naszej stronie. Panie Tusk, panie Hołownia - niedługo się zobaczymy. ZwyciężyMY!” - napisał Mariusz Kamiński na platformie X.
O planowanie spotkania z Mariuszem Kamińskim został zapytany na konferencji po wtorkowym posiedzeniu rządu premier Donald Tusk. - Nie umawiałem się z panem Kamińskim, nie przewiduję żadnego spotkania, z różnych względów. Mam, co robić. Jeśli te słowa po wyjściu z więzienia mają oznaczać próbę destabilizacji pracy Sejmu, pan Kamiński i Wąsik nie są posłami, co drugie ułaskawienie pana prezydenta to potwierdza. Tu nie ma czego negocjować - stwierdził premier. I dodał, że „sprawa panów Kamińskiego i Wąsika się nie skończyła, że ona się zaczęła, bo to, co robili przez osiem lat, zasługuje na zainteresowanie organów ścigania”. - Gdyby nie prezydent Duda, nie mogliby używać Pegasusa do inwigilacji - podkreślał Donald Tusk. Mówił też o „bezprecedensowej korupcji”, z jaką mieliśmy do czynienia w ostatnich latach. Korupcji, w jaką, zdaniem premiera, zaangażowane było całe państwo.
Nawiązał tym samym do komisji śledczej ds. Pegasusa. Komisji, która ma zbadać legalność, prawidłowość i celowość czynności operacyjno-rozpoznawczych podejmowanych z wykorzystaniem tego oprogramowania m.in. przez rząd, służby specjalne i policję w okresie od 16 listopada 2015 roku do dnia 20 listopada 2023 roku.
- Pewne rzeczy wyglądają na oczywiste. Odpowiada za to minister Kamiński, minister Ziobro, nie zapominajmy też o roli prokuratury. To był cały system działania polegający na tym, żeby niszczyć niewygodnych przeciwników. Nielegalna inwigilacja Pegasusem była pierwszym punktem w tym całym łańcuchu różnych działań - stwierdził we wtorek Tomasz Siemoniak, minister koordynator służb specjalnych w „Rozmowie Piaseckiego” w TVN24.
Siemoniak przyznał, że osób inwigilowanych Pegasusem „było więcej” niż ujawnione dotychczas przypadki. Poinformował też, że trwa audyt dotyczący Pegasusa.
Tymczasem Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik najpierw pojawili się w Pałacu Prezydenckim, gdzie zostali ciepło przyjęci przez Andrzeja Dudę, potem byli gośćmi Danuty Holeckiej w środowym wydaniu programu „Gość Dzisiaj” w TV Republika. W pewnym momencie nawiązano do stanu zdrowia Mariusza Kamińskiego. - Sporo straciłem, jeśli chodzi o wagę - stwierdził polityk PiS. Opowiadał, jak wyglądało przymusowe dokarmianie, obaj politycy prowadzili głodówkę, i jego pobyt w więzieniu.
Wszyscy czekali jednak na czwartkowe posiedzenie Sejmu, na który wybierali się byli szefowie CBA.
„Panowie Kamiński i Wąsik nie są posłami. Mandatu pozbawił ich wyrok sądu, nie Sejmu. Sprawa jest zamknięta” - napisał rano na platformie X marszałek Sejmu Szymon Hołownia.
W tym samym czasie Maciej Wąsik wrzucił do Internetu zdjęcie sprzed wjazdu na teren Sejmu. „Policja wzmacnia Straż Marszałkowską. Chyba kogoś szukają?” - skomentował.
Na sali plenarnej panowie jednak się nie pojawili.