Byli ministrowie zatrzymani. Prezydent chce ich ułaskawić
Trudno nie odnieść wrażenia, że żyjemy w dwóch równoległych systemach prawnych. Według jednego - Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik, byli ministrowie, zostali ułaskawieni przez prezydenta Dudę w 2015 r., według drugiego - są prawomocnie skazani i muszą odbyć zasądzoną karę. Teraz prezydent ponownie wszczął procedurę ich ułaskawienia.
Wiadomo było, że to będzie tydzień politycznych emocji. Nie zabrało ich, mimo tego, że marszałek Szymon Hołownia, aby nie eskalować napięcia, przełożył posiedzenie Sejmu na 16 stycznia. Tym samym na plan pierwszy wysunęła się sprawa Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego, chociaż tak naprawdę i tak była nią od dawna.
Byli ministrowie zostali zatrzymani we wtorek w Pałacu Prezydenckim. Zostali tam zaproszeni na uroczystość powołania ich bliskich współpracowników Błażeja Pobożego i Stanisława Żaryna na doradców prezydenta Dudy.
- Są badani przez lekarza, spotykają się z psychologiem. W tym czasie komisja penitencjarna zdecyduje, gdzie panowie mogą odbywać karę - mówiła jeszcze we wtorek wiceminister sprawiedliwości Maria Ejchart.
W środę przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów zorganizowano konferencję prasową współpracowników byłych ministrów. Doradca prezydenta oraz były zastępca Kamińskiego Błażej Poboży odczytał wówczas oświadczenie byłego ministra skierowane do Adama Bodnara.
„Oświadczam, że skazanie mnie za walkę z korupcją oraz podjęcie bezprawnych działań dot. pozbawienia mnie mandatu poselskiego, traktuję jako akt zemsty politycznej. W związku z tym, jako więzień polityczny, od pierwszego dnia mojego uwięzienia rozpoczynam protest głodowy” - zapowiedział w oświadczeniu Kamiński.
„Żądam natychmiastowego zwolnienia z więzienia wszystkich członków byłego kierownictwa Centralnego Biura Antykorupcyjnego objętych aktem łaski wydanym w 2015 r. przez prezydenta RP” - dodał były szef MSWiA. Błażej Poboży poinformował również, że zostały podjęte odpowiednie działania w związku z zatrzymaniem polityków PiS-u.
Ale po kolei: Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik pojawili się w Pałacu Prezydenckim we wtorek przed godz. 11.00. Wiadomo było, że policja ma nakaz doprowadzenia ich do aresztu w związku z decyzją Sądu Rejonowego w Warszawie. Rano funkcjonariusze pojawili się w domach byłych ministrów, ale tych już w nich nie było, gościli u prezydenta Dudy. Około godz. 15.00 - po krótkim oświadczeniu dla mediów wygłoszonym przed Pałacem Prezydenckim - wrócili do niego z powrotem. Spekulowano nawet, że politycy mogą zostać przetransportowani do prezydenckiego ośrodka w Juracie, albo że poczekają w Pałacu Prezydenckim do czwartku i wielkiej manifestacji zaplanowanej przez PiS i jego zwolenników. Wokół Pałacu Prezydenckiego zgromadzono spore siły policyjne. Około godz. 19.00, kiedy Andrzej Duda opuścił Pałac Prezydencki, policjanci weszli do środka i zatrzymali obu byłych ministrów.
- Maciej Wąsik i Mariusz Kamiński byli gośćmi prezydenta. Będąc w Pałacu Prezydenckim, podczas normalnego dnia pracy, miał on wiele zajęć. W czasie, gdy pojechał na spotkanie z liderką białoruskiej opozycji Swietłaną Cichanouską, weszli policjanci i gości prezydenta zatrzymali. Została naruszona godność państwa, godność posłów, uniewinnionych przez głowę państwa - mówiła na gorąco w TV Republika Grażyna Ignaczak-Bandych, szefowa Kancelarii Prezydenta RP. Jak dodała, nie zostały jej przedstawione żadne dokumenty. - Policja wtargnęła do Kancelarii Prezydenta. Po wyprowadzeniu posłów, pół godziny później, dotarło do nas jakieś pismo od komendanta głównego policji. Jeszcze nie zdążyłam się z nim zapoznać - tłumaczyła.
Minister Ignaczak-Bandych podała, że prezydent chciał natychmiast wracać z Belwederu, ale nie mógł, gdyż wyjazd był zablokowany przez autobus komunikacji miejskiej.
Także w środę oświadczenie złożył prezydent Andrzej Duda.
- Panowie posłowie wybrani w ostatnich wyborach parlamentarnych posiadają swoje mandaty i jakiekolwiek próby pozbawienia ich tych mandatów są w istocie nielegalne. Stałem i stoję na tym stanowisku. Nic się tutaj nie zmienia. Broniłem mandatów poselskich, broniłem instytucji prezydenckiego ułaskawienia opartej na konstytucji. Niestety sytuacja zmieniła się diametralnie. Panowie ministrowie zostali zatrzymani i są w areszcie - mówił Andrzej Duda.- Jako prezydent RP, a zarazem człowiek, który wierzy w sprawiedliwą i uczciwą Polskę i ma pełną świadomość tego, że trzeba czynić wszystko, żeby nasza ojczyzna taka właśnie była, jestem tą sytuacją głęboko wstrząśnięty. Tym, że zostali osadzeni w więzieniu mimo prezydenckiego ułaskawienia - dodał.
Na koniec zaapelował o spokój do rodaków i o to, by „zachowali się godnie”.
Do zaistniałej sytuacji odniósł się także premier Donald Tusk. - Sytuacja jest niebywała - przyznał. - Nie ma instrukcji dla premiera ani szefa MSWiA, co zrobić w sytuacji, kiedy skazani wybierają bardziej komfortowe miejsce odosobnienia - Pałac Prezydencki - kontynuował. Zdaniem Donalda Tuska najbardziej niepokojąca jest jednak w tym wszystkim postawa prezydenta. - To oczywisty sabotaż, jestem tym bardzo przejęty. Martwi mnie to, że prezydent włączył się w działania organizowane przez Jarosława Kaczyńskiego - mówił szef rządu.
Donald Tusk powołał się na paragraf 1 art. 239 Kodeksu karnego: „kto utrudnia lub udaremnia postępowanie karne, pomagając sprawcy przestępstwa, w tym i przestępstwa skarbowego, uniknąć odpowiedzialności karnej, w szczególności kto sprawcę ukrywa, tworzy fałszywe dowody, zaciera ślady przestępstwa, w tym i przestępstwa skarbowego, albo odbywa za skazanego karę, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”. - Panie prezydencie, mój gorący apel, dla dobra państwa polskiego, musi pan przerwać ten spektakl, nie doprowadzi on do niczego dobrego - podsumował Tusk. Premier zwrócił się też do polityków PiS, stwierdzając, że odpowiedzą za nadużywanie władzy i dążenie do dwuwładzy w Polsce.
Zamieszanie wokół byłych ministrów Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego trwa od kilku tygodni, a tak naprawdę od 2015 roku.
Przypomnijmy: 5 lipca 2006 Mariusz Kamiński, polityk Prawa i Sprawiedliwości, zrezygnował z mandatu poselskiego po to, aby zostać pełnomocnikiem ds. organizacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego, którego był inicjatorem. Miesiąc później został szefem nowo utworzonego CBA. Jednym z jego współpracowników w CBA był także Maciej Wąsik.
6 października 2009 prokurator Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie przedstawił Kamińskiemu i Wąsikowi zarzuty m.in. przekroczenia uprawnień i popełnienia przestępstw przeciwko wiarygodności dokumentów w związku z tzw. aferą gruntową. Obaj panowie nie przyznali się do winy.
O co chodzi w tak zwanej aferze gruntowej? Sprawa wybuchła latem 2007 roku, doprowadzając do dymisji wiceprezesa Rady Ministrów i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera, a w konsekwencji do rozpadu rządzącej wówczas koalicji PiS, LPR i Samoobrony RP. Rozpoczęło się od rozpowiadanych przez dwóch biznesmenów informacji o tym, jakoby mogli oni odrolnić każdą działkę w Polsce. Centralne Biuro Antykorupcyjne, mając na celu ujawnienie szczegółów sprawy, rozpoczęło wobec nich prowokację. Podstawieni przez CBA agenci, podając się za szwajcarskich przedsiębiorców, zaproponowali im łapówkę w zamian za pomoc w odrolnieniu działki w Muntowie.
Część łapówki miała trafić do Andrzeja Leppera, Janusza Maksymiuka i jeszcze jednej osoby - przynajmniej na takie informacje mieli trafić agenci CBA.
9 lipca 2007 roku premier Jarosław Kaczyński zdymisjonował Andrzeja Leppera. Ujawniono, że trzy dni wcześniej CBA zatrzymało jego współpracownika Piotra Rybę oraz prawnika Andrzeja Kryszyńskiego, którzy w imieniu Leppera i swoim mieli domagać się łapówki za pomoc w odrolnieniu gruntu. Do wręczenia jej, zdaniem szefa CBA, nie doszło ze względu „na przeciek”. Nie wiadomo, kto miał być jego źródłem.
Ale wracając do Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. 20 czerwca 2012 roku Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście uwzględnił wnioski obrońców i nieprawomocnie umorzył postępowanie przeciwko Kamińskiemu i jego podwładnym, w tym Maciejowi Wąsikowi, stwierdzając brak znamion czynów zabronionych. Prokuratora złożyła na tę decyzję sądu zażalenie, które zostało uwzględnione.
I tak w marcu 2015 roku Kamiński i Wąsik zostali przez sąd I instancji uznani za winnych przekroczenia uprawnień i nieprawomocnie skazani na karę trzech lat pozbawienia wolności. Przed uprawomocnieniem się tego orzeczenia prezydent Andrzej Duda zastosował wobec Kamińskiego i Wąsika prawo łaski. W marcu 2016 sąd odwoławczy, który miał rozpoznać złożone apelacje, powołując się na decyzję prezydenta, uchylił zaskarżony wyrok i umorzył postępowanie.
I teraz wchodzimy w prawniczy galimatias. Bo oto 31 maja 2017 roku Sąd Najwyższy w przyjętej uchwale uznał akt łaski za bezskuteczny. Rok później Trybunał Konstytucyjny orzekł, że konstytucyjne prawo łaski jako pojęcie szersze od ułaskawienia obejmuje również akty abolicji indywidualnej.
2 czerwca 2023 Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu orzekł, iż prawo łaski jest wyłączną i niepodlegającą kontroli kompetencją Prezydenta RP i wywołuje ostateczne skutki prawne. Trybunał uznał, że Sąd Najwyższy nie ma kompetencji do sprawowania kontroli ze skutkiem prawnym wykonywania kompetencji Prezydenta RP odnoszących się do prawa łaski.
6 czerwca 2023 - z uwagi na skorzystanie przez Andrzeja Dudę wobec skazanych z prawa łaski zamiast z abolicji indywidualnej oraz związaną z tym błędną wykładnię sądu II instancji - Sąd Najwyższy uchylił postanowienie tego sądu z marca 2016 roku o umorzeniu postępowania i przekazał ją do ponownego rozpatrzenia w sądzie okręgowym, podtrzymując uchwałę z 31 maja 2017.
20 grudnia 2023 Mariusz Kamiński wraz z Maciejem Wąsikiem, po rozpoznaniu apelacji od wyroku sądu I instancji, zostali prawomocnie skazani przez Sąd Okręgowy w Warszawie na karę dwóch lat pozbawienia wolności, otrzymali również pięcioletni zakaz pełnienia funkcji publicznych.
21 grudnia Szymon Hołownia stwierdził wygaśnięcie jego mandatu poselskiego. Tego samego dnia podczas obrad Sejmu Mariusz Kamiński wstał i wszystkim na Sali obrad pokazał gest zwycięstwa, a potem gest Kozakiewicza. Obaj oskarżeni oraz prezydent RP Andrzej Duda nie uznali wyroku Sądu Okręgowego, według Kancelarii Prezydenta w mocy prawnej pozostaje ułaskawienie prezydenta z 2015 roku.
- Cały czas przez ostatnie miesiące, tygodnie stałem i stoję na stanowisku, że Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik i ich współpracownicy zostali ułaskawieni w 2015 roku zgodnie z Konstytucją i że to ułaskawienie jest w mocy - oświadczył w środę prezydent Andrzej Duda. To samo mówią Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik.
Powołują się między innymi na wspomniany już wcześniej wyrok Trybunału Konstytucyjnego z czerwca 2023 roku.
- Nie ma przeszkód, aby zastosować akt łaski w postaci abolicji indywidualnej wobec osoby niewinnej, której zostały już postawione konkretne zarzuty, bądź wobec osoby, wobec której zapadł wyrok, ale jeszcze nieprawomocny - mówił sędzia Stanisław Piotrowicz, prezentując ustne uzasadnienie.
Według TK w konstytucji ustrojodawca posłużył się „bardzo szerokim pojęciem prawa łaski, bez jakichkolwiek kryteriów dotyczących jego stosowania”.
- Brak tych kryteriów oznacza, że nie istnieją żadne ograniczenia w zakresie stosowania prawa łaski, a prezydent może realizować własną politykę, w tym także kierować się współczuciem wobec ułaskawionego - mówił sędzia Piotrowicz.
Tyle tylko, że obóz rządzący nie uznaje TK, podkreślając, że został on wyłoniony w sposób niezgodny z prawem, a więc w sposób nielegalny. Przywołuje za to opinie prawników, którzy twierdzą jasno, że nie można ułaskawić osoby niewinnej, a takimi osobami byli panowie Kamiński i Wąsik, bo wyroki w ich sprawie nie były prawomocne. Świadczy o tym także wyrok SN z 31 maja 2017 roku.
- Abolicji indywidualnej nie ma w polskim prawie, natomiast jest prawo łaski. Trudno ułaskawić za coś, czego nie było, a przynajmniej nie zostało stwierdzone wyrokiem sądowym - mówił prof. Adam Strzembosz, były prezes Sądu Najwyższego. A skoro tak, byli ministrowie, jako osoby skazane prawomocnym wyrokiem, powinni zostać zatrzymani i umieszczeni w zakładzie karnym.
Jak potoczą się dalsze losy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika? Wiadomo, że prezydent Andrzej Duda miał zwrócić się do głów państw i instytucji międzynarodowych w związku z zatrzymaniem byłych ministrów.
- Prezydent Andrzej Duda zapowiedział, że zwróci się do głów państw i instytucji międzynarodowych z pismem, że mamy do czynienia z łamaniem prawa i konstytucji - poinformowała prezydencka minister Ignaczak-Bandych.
Były premier Mateusz Morawiecki już to zrobił. Stwierdził, że „mamy w Polsce więźniów politycznych”, a zatrzymanie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika jest „zemstą nowego rządu Donalda Tuska”. Polityk PiS zaapelował również o reakcję Zachodu i nagrał wideo w języku angielskim.
„Apeluję do demokratycznej wspólnoty świata Zachodu, by nie patrzyła biernie na to, co dziś dzieje się w Polsce!” - mówił Morawiecki.
Swoje oświadczenie w związku z określeniem Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika jako „więźniów politycznych” wydała już jednak Helsińska Fundacja Praw Człowieka. HFPC przypomniała, że obaj osadzeni zostali prawomocnie skazani przez sąd w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej na karę pozbawienia wolności za przestępstwa popełnione w związku z wykonywaniem swoich funkcji publicznych. Fundacja zaznaczyła, że wyrok ten podlega wykonaniu do momentu zakończenia kary, zwolnienia skazanych przez sąd lub zastosowania prawa łaski przez prezydenta. Według HFPC próba umorzenia postępowania karnego w stosunku do obu skazanych podjęta przez prezydenta w 2015 roku „stanowiła nieuprawnioną ingerencję w wymiar sprawiedliwości”.
„Określanie Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego mianem więźniów politycznych stanowi głęboko niesprawiedliwe przekłamanie, godzące w pamięć o osobach faktycznie osadzonych z powodu ich przekonań, postaw, walki o demokrację i prawa człowieka” - uważa Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
W czwartek rano Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik zostali przewiezieni z aresztu na Grochowie do zakładów karnych. Politycy PiS nie kryli oburzenia.
„W Tuskostanie oskarżeni o korupcję politycy PO przebywają na wolności, w Sejmie albo w europarlamencie. Politycy PiS, którzy całą karierę polityczną walczyli z korupcją, są zamykani do więzienia. Posłowie Kamiński i Wąsik są ułaskawieni i wciąż pełnią mandat poselski. To jest fakt, a reżim koalicji 13 grudnia prędzej czy później odpowie za swoje bezprawne działania” - napisał szef klubu PiS Mariusz Błaszczak na platformie X (dawniej Twitter).
Sprawę skomentował też poseł PiS Piotr Müller. „Policja wkracza do Pałacu Prezydenckiego, żeby aresztować ułaskawionych przez Prezydenta posłów opozycji, aresztuje posłów pomimo wyroku Sądu Najwyższego uchylającego zarządzenie Marszałka Sejmu o wygaśnięciu mandatów poselskich. Państwo policyjne się rozpędza. Co następne? Wejście do Sejmu po kolejnych posłów opozycji? Wejście do biur poselskich?” - napisał.
Jacek Sasin ocenił, że zatrzymanie Kamińskiego i Wąsika to zamach stanu, który „poniesie się hańbą dla reżimu Tuska na lata”.
Politycy koalicji rządzącej podkreślają z kolei, że wszyscy są równi wobec prawa.
„Dla tych, co 8 lat uparcie twierdzili, że „czymże jest ta praworządność? Praworządność to równość wobec prawa. Praworządność, to obowiązek przestrzegania prawa” - napisał wiceminister sprawiedliwości Arkadiusz Myrcha.
Minister aktywów państwowych Borys Budka ocenił, że „kończy się epoka folwarku zwierzęcego Kaczyńskiego”. „Od dziś znowu wszyscy są równi wobec prawa. Bez wyjątków” - podkreślił.
Z kolei minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski napisał: „Dosięgło ich prawo i sprawiedliwość. Niech to będzie przestroga dla polityków na pokolenie, aby już nikt nie śmiał używać prowokacji i inwigilacji w rywalizacji partyjnej. W europejskiej Polsce nie ma miejsca na metody rodem z postsowieckich satrapii”.
Dość nieoczekiwanie, a w każdym razie wbrew swoim wcześniejszym deklaracjom, w czwartek po południu prezydent Andrzej Duda poinformował o wszczęciu wobec byłych ministrów postępowania ułaskawieniowego.
- Panie (żony Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika) zwróciły się do mnie o uniewinnienie. Mówiłem wczoraj, że uczynię wszystko, aby zwrócić im wolność jak najszybciej, a nie, aby byli więźniami politycznymi. Zdecydowałem się, że wszczynam postępowanie ułaskawieniowe. To będzie postępowanie w trybie prezydenckim - poinformował prezydent Andrzej Duda.
Stwierdził też, że żony polityków przyszły go prosić o ich jak najszybsze uwolnienie. Przekonywał, że pierwsze ułaskawienie w 2015 roku było skuteczne.
- Było to podręcznikowe ułaskawienie, niestety w Sądzie Najwyższym grupa zaangażowanych politycznie sędziów zaczęła podważać kompetencje prezydenckie - mówił Andrzej Duda.
Prezydent na zakończenie wyjaśnił, że w ramach postępowania ułaskawieniowego swoją opinię musi wydać prokurator generalny. W związku z tym Andrzej Duda wystosował apel o zawieszenie wykonywania kary i zwolnienie skazanych na czas postępowania ułaskawieniowego.
- Mam nadzieję, że pan prokurator Bodnar pochyli się nad tym wnioskiem szybko i podejmie decyzję zgodną z interesem Polski, najlepiej pojętym - oświadczył.
Przyszły tydzień również zapowiada się gorąco. Ustawa budżetowa musi trafić na biurko prezydenta do 31 stycznia. Jeśli tak się nie stanie - Andrzej Duda będzie miał prawo rozwiązać Sejm. Czasu zostało więc niewiele. Tymczasem marszałek Hołownia przełożył posiedzenie Sejmu.
Zarówno premier Donald Tusk, jak i marszałek Hołownia zapewniają jednak, że proces uchwalania budżetu „nie jest w niczym zagrożony”.