Bycie rolnikiem to praca od świtu do zmierzchu
O trudach pracy w rolnictwie rozmawiamy z Janem Wolniewiczem, właścicielem niewielkiego, pięciohektarowego pola w Bojadłach.
Jak to jest być rolnikiem w dzisiejszych czasach?
Jest bardzo ciężko. Dlaczego? Przez warunki, jakie panują w naszym kraju. Koszty prowadzenia pola i gospodarstwa nijak się mają do późniejszych zysków. Do tego wszystkiego dochodzi opłata na KRUS... i w konsekwencji zysk jest żaden. Podam taki przykład. Za zboże kwalifikowane płaci się jakieś 150 zł, a sprzedaje się je za 50 zł. No to, kogo na to stać? Ja nie jestem oczywiście za tym, żeby ktoś mi dawał pieniądze. Ale chciałbym, żeby to, co robię, po prostu mi się opłacało. Żeby sprzedaż przynosiła jakiś zysk. Kiedyś, za czasów PRL, jak jeszcze były gminne spółdzielnie, to się tam po prostu jechało i sprzedawało im zboże. I oni brali. A teraz? Trzeba szukać chętnych do kupna. I znaleźć ich jest bardzo trudno.
Jak duże ma pan pole?
Uprawnej ziemi mam 5,5 hektara, więc moje gospodarstwo rolne należy do niewielkich. Nie mam się nawet co równać z tymi dużymi gospodarzami, którzy uprawiają ogromne pola. Na swoim poletku uprawiam owies z jęczmieniem. Poza tym, ziemię mamy tu klasy czwartej, a więc nie jest najlepsza. Traktorek też mam mały, w sumie to już zabytek, białoruski. Pamiętam, że wiele, wiele lat temu sąsiad kupił sobie ten traktorek. To był pierwszy taki w okolicy! No, ale dzisiaj to już bardziej relikt. Jednak muszę na nim pracować, bo nowy traktor to koszt rzędu 100 tys. złotych. Mało kogo dzisiaj stać na taki wydatek. Oprócz pola, w domu mam jeszcze świnki. Ale one bardziej na użytek własny. Dwa razy do domu organizuję świniobicie, robię jakąś kiełbaskę.
Jan Wolniewicz z Bojadeł jest rolnikiem już od 40 lat
Jest pan rolnikiem z dziada-pradziada?
No trochę tak. Dziadek miał to pole, które później przepisał na mnie. Ja z wykształcenia jestem co prawda ogrodnikiem, ale dostałem ziemię, to co było robić? Zostałem rolnikiem i w polu pracuję już od 40 lat. Niebawem skończę 60 lat, może dostanę jakąś emeryturę, za którą stać mnie będzie na chleb i wodę. Pole może komuś sprzedam, bo dzieci za granicę wyjechały, ani myślą przejąć to po mnie. Nie mają do czego tu wracać, tam pracują, żyją. A tu? Co na nie czeka, jak pracy żadnej nie ma?
Jaka była miniona zima? Czy w jakiś sposób wpłynęła na jakość, stan pana pola?
Jeżeli chodzi o zboże, to zima nie była taka zła. Mieliśmy tylko krótki okres mrozów. Poza tym zima była łagodna. Jestem już po siewach, więc teraz trzeba tylko mieć nadzieję, że suszy nie będzie, bo to najgorsze dla zboża. Na razie jest ciepło, deszcze też się pojawiają, zboże powinno dobrze rosnąć. Chociaż z mojego doświadczenia wiem, że jak się uda trzy tony zebrać, to jest sukces.
Bycie rolnikiem, to trudny kawałek chleba...
Pewnie, że trudny. Rolnik zawsze powinien być w ruchu. Może nie każdy zdaje sobie z tego sprawię, ale w sezonie jest to praca od świtu do zmierzchu. Znam takie powiedzenie, że zimą rolnik śpi, a zboże rośnie. Ale to też nie do końca jest prawda. W tym zawodzie zawsze jest coś do roboty, nawet zimą. Jednak nie można zapomnieć o tym, że o zdrowie też trzeba dbać. Bo bez zdrowia, to w pole nawet nie ma co iść.