Brytyjczycy wyszli z Unii, więc nasi wyjadą z Wielkiej Brytanii?
Co czeka Lubuskie po Brexicie? Jak na razie obawy mieszają się z niewiedzą.
- Boję się o pracę. Do tej pory nie było problemu z jej znalezieniem. Teraz obawiam się, że jeśli stracę dotychczasową, będzie trudno znaleźć kolejną, że będą realne trudności z dostępem do pracy - mówi Anna Wiśniewska, Lubuszanka od czterech lat żyjąca w Londynie.
- Czy ta decyzja Brytyjczyków oznacza? Sam nie wiem. Na razie jedynym odczuwalnym skutkiem może być niski kurs funta. Czy Polacy będą musieli stąd wyjeżdżać? Mam nadzieję, że nie - dodaje z kolei Witold Czaja, który kilka miesięcy temu wyjechał z Gorzowa do North Littleton. Od piątkowego poranka oni oraz prawie połowa z 900 tys. Polaków, którzy mieszkają i pracują w Wielkiej Brytanii, żyją w niepewności co do swojej przyszłości. To dlatego, że w czwartkowym referendum dotyczącym członkostwa w Unii Europejskiej, 51,9 proc. głosujących Brytyjczyków opowiedziało się za opuszczeniem jej struktur.
Co tzw. Brexit, czyli wyjście Wielkiej Brytanii oznacza pod względem gospodarczym? - Za wcześnie jest, by spekulować - mówi Jerzy Korolewicz, prezes Zachodniej Izby Przemysłowo-Handlowej. Jeśli wyspiarze zdecydują się opuścić Europejski Obszar Gospodarczy (można w nim być, nie będąc w Unii), to w ich przypadku nie będzie swobodnego przepływu ludzi, pieniędzy, towarów i usług.
- Nie przejmuję się Brexitem, bo na razie nie wiemy, co będzie - mówi Stanisław Bieńkowski, prezes zielonogórskiego Stelmetu - producenta wyrobów tzw. architektury ogrodowej. Półtora roku temu firma kupiła dwa zakłady w środkowej Anglii. Wśród kilkuset pracowników jest cały przekrój narodowości mieszkających na Wyspach. Brexit nie będzie oznaczał, że trzeba będzie je zamknąć. - Ludzie wciąż będą robili zakupy. Dalej będzie potrzebny im towar - mówi prezes Bieńkowski.
Zostańcie, wyjeżdżajcie
Od piątkowego poranka tzw. Brexit, czyli wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, to najgorętszy temat rozmów. O tym, że społeczeństwo na Wyspach jest podzielone, doskonale widać po relacjach Lubuszan, żyjących w Zjednoczonym Królestwie.
- Praktycznie wszyscy, których znam, głosowali za pozostaniem. Dostałam mnóstwo zapewnień, że ciągle jestem mile widziana w ich kraju i że nie jest to głos wszystkich w Wielkiej Brytanii. Cały proces wychodzenia z Unii zajmie parę lat. W najbliższym czasie będzie trochę niepewności na rynku pracy i być może nie będzie apetytu na zatrudnianie Europejczyków. Nie wiadomo, jak ten proces się zakończy i jakie będziemy mieli prawa - opowiada Ewa Lewszyk.
Pochodząca z Gorzowa Anna Newman dodaje: - „Angole” mają już dość imigrantów. Za wyjściem głosowali generalnie dlatego, że boją się kolejnych fal imigracji z państw, które mogą dołączyć do Unii.
Oficjalnymi kandydatami do członkostwa w UE są już: Albania, Czarnogóra, Islandia, Macedonia, Serbia i Turcja.
Jak podaje portal money.pl, wystąpienie Wielkiej Brytanii ze wspólnoty będzie miało wpływ na życie prawie 900 tys. Polaków, którzy żyją w Zjednoczonym Królestwie. Do opuszczenia Wysp zmuszonych może zostać 400 tys. z nich - wynika z szacunków Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Tyle osób nie ma jeszcze na Wyspach prawa stałego pobytu, które przyznaje się po pięciu latach.
Do Wielkiej Brytanii za pracą wyjechało 2,5 proc. Polaków. Jeśli tę skalę przyłożyć do Lubuskiego, można założyć, że na Wyspy wyjechało co najmniej 25 tys. osób z naszego regionu.
Jeśli wracać, to teraz?
- Nie ma lepszego okresu do powrotu do kraju - mówi nam Jacek Sauter, burmistrz Bytomia Odrzańskiego. Uważa, że gdyby rzeczywiście Polacy mieliby wracać w rodzinne strony, to jego gmina tylko by na tym skorzystała. - Mamy fabrykę mebli, w której pracuje 100 osób, a ma być 300. Już dziś są kłopoty ze znalezieniem rąk do pracy, więc jako Europejczykowi smutno mi, że Wielka Brytania opowiedziała się za wyjściem z Unii, ale jako burmistrzowi już mi smutno nie jest - mówi. Sauter nie boi się, że Brexit spowoduje obcięcie funduszy unijnych. - Budżet do 2020 r. zostanie zrealizowany - uważa burmistrz Bytomia Odrz.
- Jest duże prawdopodobieństwo, że Wielka Brytania będzie chciała pozostać w Europejskim Obszarze Gospodarczym (obok Norwegii, Islandii i Liechtensteinu). Kraje te dokładają się do polityki spójności UE. Jest więc szansa, że fundusze unijne nie będą zmniejszone. Jednak Brexit na pewno wpłynie negatywnie na wielkość tych środków dla Lubuskiego po 2020 r. - mówi Maciej Nowicki z departamentu rozwoju regionalnego i współpracy zagranicznej w urzędzie marszałkowskim.
Na lata 2014-2020 Lubuskie otrzyma z Unii 906,1 mln euro. Na ile pieniędzy nasz region będzie mógł liczyć po tym okresie? - Tego nikt dzisiaj nie powie. Nie wiadomo, czy po 2020 r. w ogóle będą programy regionalne, którymi zarządzają województwa. Dyskusje o polityce spójności UE po 2020 r. dopiero się zaczynają - dodaje Michał Iwanowski, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego.
- Nie odczuwam strachu przed rzeczywistym wystąpieniem Wielkiej Brytanii z Unii. To było tylko referendum. Nikomu nie jest na rękę, by oddzielać się od UE w najbliższym czasie - mówi Robert Ratajczak, kolejny z Lubuszan na Wyspach. - Jeśli rzeczywiście dojdzie do Brexitu i odczuję tego skutki finansowe, zacznę szukać pracy w innych rejonach Europy, np. w Hiszpanii - dodaje.