Mieszkaniec Świdrówki wybierał się do USA. Na odprawę na lotnisku nigdy jednak nie dotarł. Ciało Wojciecha Sołtysa znaleziono nad Wisłą. Kilkaset metrów dalej ktoś spalił jego samochód.
Józef Sołtys od czasu śmierci brata nie może dojść do siebie. Gdy otrzymał telefon z policji z informacją, że nad Wisłą znaleziono ciało Wojciecha, nie mógł uwierzyć. Jechał na miejsce z nadzieją, że to jakaś pomyłka. W Maniowie, niedaleko rzeki, dokumenty znalezione przy denacie rozwiały jednak wątpliwości. - Ciała nie widziałem. Ale to może lepiej, bo zapamiętałem go takim, jaki był za życia - mówi mężczyzna.
Śmierć Wojciecha Sołtysa to ostatni z serii z zagadkowych zgonów w rejonie Szczucina.
79-latek mieszkał w niewielkiej Świdrówce. Po ponad 30-letnim pobycie w Stanach wrócił w te strony cztery lata temu. Samotnik, nie utrzymywał bliższych kontaktów z rodziną. Żona wyprowadziła się od niego.
W domu prowadził ostatnio remonty. Kładł płytki w łazience, wymieniał bramę wjazdową na posesję. - Spotkałem się z nim w Szczucinie, trzy miesiące przed śmiercią. Nic nie wskazywało, aby miał jakieś kłopoty - mówi Kazimierze Łachut, szwagier mężczyzny.
Wojciech Sołtys chciał znów udać się do USA. Wyjazd zaplanował na 27 października ub.r. Nie zjawił się jednak na odprawie na lotnisku w Balicach. Powiadomiono o tym jednego z braci. Ten pojechał do domu Wojciecha. Zastał tam otwartą bramę na posesję. Nie było słychać szczekania psa, który zawsze witał nieznajomych. Kundel leżał martwy. Jak wykazała później jego sekcja, padł z wygłodzenia.
Brat wezwał policję. Szybko okazało się, że zniknął samochód gospodarza - czarna Toyota Camry.
Mundurowi wszczęli poszukiwania, a bliscy 79-latka w okolicy rozwieszali ulotki z jego wizerunkiem. O pomoc apelowali w internecie. - Jeździliśmy po całym regionie. Sprawdzaliśmy, czy nie ma go w Ostrowcu za Tarnowem oraz w Otałężu na Podkarpaciu - mówi Józef Sołtys. Tragiczny finał poszukiwań nastąpił 12 listopada. Rolnik ze Słupca, spacerując brzegiem Wisły w Maniowie, zauważył coś krzakach w odludnym miejscu. Jak się później okazało, były to zwłoki Wojciecha Sołtysa.
Ciało było już w stanie rozkładu. Leżało twarzą do ziemi. Ubrane było tylko w koszulkę polo z długim rękawem oraz dresowe spodnie. Czterysta metrów dalej znaleziono spalony wrak toyoty. Na ziemi leżała tablica rejestracyjna.
- Prowadzimy śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci - mówi prok. Witold Swadźba, zastępca Prokuratora Rejonowego w Dąbrowie Tarnowskiej. Sekcja zwłok nie wykazała bezpośredniej przyczyny śmierci 79-latka, wykluczyła jednak, by zgon spowodowany został urazami ciała. Śledczy zlecili bardziej szczegółowe badania w Zakładzie Medycyny Sądowej. Czekają też na wyniki z laboratorium kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie dotyczące badań biologicznych. Chodzi o ustalenie, czy na ubraniu Wojciecha Sołtysa znajdował się materiał genetyczny innych osób. - Wyniki tych analiz mogą wpłynąć na typowanie osób, które mogły mieć związek ze sprawą - mówi prok. Swadźba.
Na razie udało się jedynie ustalić prawdopodobną datę śmierci 79-latka. Pomogli myśliwi, którzy 13 października ub.r. uczestniczyli w polowaniu w pobliżu Wisły w Maniowie. Zapamiętali łunę ognia unoszącą się w okolicy, w której później znaleziono zwłoki i spalony wrak. - Nic innego nie mogło się tam wówczas palić oprócz samochodu - przyznaje prokurator.
Sekcja zwłok nie wykazała co było bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny
Miejsce w rejonie wału Wisły, Józef Sołtys odwiedza regularnie. Postawił tam metalowy krzyż, pali znicze i wciąż zastanawia się, kto może być odpowiedzialny za śmierć brata. Bo w naturalne powody śmierci nie uwierzy.
- To musiał być ktoś miejscowy, kto znał dobrze ten teren. Miejsce śmierci mojego brata jest rzadko uczęszczane. Sam nigdy bym tu nie trafił - mówi zamyślony.
W całej okolicy jest głośno o śmierci Wojciecha Sołtysa. Wielu snuje teorie na temat zabójstwa. Ale rozmawiają tylko pod warunkiem zachowania anonimowości. Powód? Łączą tę sprawę z głośnym zabójstwem Iwony Cygan.
- Sołtys zginął niedługo po pojawieniu się policji i prokuratury w Łęce Szczucińskiej, gdzie ogłoszono, że zmowa milczenia wokół zabójstwa sprzed 19 lat została złamana. Może ktoś chciał uciszyć innych, a podejrzewał, że ten człowiek może wiedzieć coś niewygodnego? - słyszymy w Szczucinie.