Brat zabił brata. Starszy uderzył nożem młodszego
A W czasie imprezy zakrapianej alkoholem najpewniej doszło do kłótni między braćmi.
Do zabójstwa 30-letniego Fryderyka T. doszło w czwartek około trzeciej nad ranem. Ciężko ranny mężczyzna wybiegł z budynku przy ulicy Podgórnej w Zielonej Górze i szedł po pomoc w kierunku oddalonego o około 150 metrów szpitala. Jednak nie doszedł, wykrwawił się po drodze i upadł na jezdnię przy ulicy Zyty.
Tam został zauważony. Zaalarmowana karetka pogotowia niemal natychmiast przyjechała na miejsce. Lekarz przez dłuższy czas reanimował ciężko rannego. Na nic się to zdało. 30-latek zmarł kilkanaście metrów od szpitala z powodu utraty krwi. Ekipa karetki pogotowia nie ukrywała, że miała niewielkie szanse na uratowanie młodego mężczyzny.
Awantury odbywały się niemal codziennie
Wczoraj byliśmy w budynku przy ul. Podgórej, gdzie doszło do tragedii. Mieszka w nim sześć rodzin, a do tragedii doszło na pierwszym piętrze, w mieszkaniu nr 4. Po zdarzeniu drzwi lokalu zostały opieczętowane przez policję. Wnętrze budynku jest mocno zaniedbane, podrapane ściany nie widziały farby od wielu lat. Rozmawialiśmy z kilkoma lokatorami, którzy zgodzili się na rozmowę, ale bez podawania jakichkolwiek danych.
- Mogą tu przyjść koledzy sprawcy, zresztą już tu dziś byli. A lepiej nie mieć z nimi do czynienia - tłumaczyła jedna z osób.
Z wypowiedzi sąsiadów wynika, że pod czwórką mieszkały trzy osoby: matka i dwaj synowie. Młodszy miał na imię Fryderyk, ale wszyscy nazywali go Tomasz, bo imienia Fryderyk nie lubił. Natomiast starszy Krystian ma 33 lata i to on jest najpewniej sprawcą tragedii. Nasi rozmówcy nie ukrywali, że pod czwórką niemal na okrągło odbywały się imprezy zakrapiane alkoholem, a ich efektem były awantury.
- Sama byłam świadkiem, jak wielokrotnie dochodziło do bijatyk, towarzystwo spadało ze schodów, wielu było pokrwawionych - tłumaczono nam.
- Policjanci byli wzywani wielokrotnie, niestety ich wizyty nie przynosiły skutku. Funkcjonariusze ostrzegali awanturujących się, że wyciągną konsekwencje. Ale następnego dnia awantury się powtarzały - usłyszeliśmy.
- Myślę, że Tomasz jako młodszy był źle traktowany przez brata i jego kumpli. Może dlatego, że miał stałą pracę, stąd być może domagano się od niego pieniędzy. Chyba w styczniu sam był opatrywany, bo został pobity . Często też w czasie libacji wychodził z mieszkania. Podobnie jak matka - przypomina sobie jedna z osób.
Najpewniej nóż przebił tętnicę udową
Dziś wiemy, że Fryderyk miał głęboką ranę nogi. Została zadana nożem lub jakimś innym ostrym narzędziem. Ostrze przebiło tętnicę udową. Przy tak groźnej ranie wykrwawienie trwa czasami tylko kilkadziesiąt sekund. Policja szybko zatrzymała podejrzanego. Nie było to trudne. Ślady krwi na chodniku, zaprowadziły policjantów wprost do kamienicy przy ul. Podgórnej.
Tam został zatrzymany sprawca. Mężczyzna był pijany. Ustalono, że między braćmi doszło do kłótni i bójki. To wtedy Fryderyk otrzymał cios w udo.
Sprawca miał aż 3 promile alkoholu
Bratobójca zaraz po zdarzeniu trafił do policyjnej celi, gdzie trzeźwiał. Dlatego został przesłuchany dopiero wczoraj, gdyż w chwili zatrzymania miał 3 promile alkoholu w wydychanym powietrzu.
I to wczoraj po przesłuchaniu Krystiana T. prokuratur postanowił o wystąpieniu do sądu z wnioskiem o areszt mężczyzny. a ą