Bracia Kurscy: O dwóch napastnikach przeciwnych drużyn
Bracia Kurscy to dzisiaj jedni z najbardziej wpływowych Polaków. Każdy z nich ma swoją grupę zwolenników i zażartych wrogów. Nie grają do tej samej bramki - są symbolem podziałów toczących polskie społeczeństwo
Nie lubią o sobie rozmawiać. Rzadko komentują swoje wypowiedzi. Są w końcu braćmi, chociaż grają w przeciwnych drużynach.
Młodszy z braci - Jacek - stoi na czele telewizji publicznej mocno sprzyjającej władzy, starszy - Jarosław - kieruje medium, które chyba najbardziej tę władzę krytykuje. Przed wyborami „Gazeta Wyborcza” rozda specjalne wydanie dziennika, który Jarosław Kurski nazywa „Gazetą Przedwyborczą”. - Niech ludzie w prostych słowach dowiedzą się, jak kłamie TVPiS, o zapaści w służbie zdrowia, o finansowaniu ojca Rydzyka, o klapie programu „Mieszkanie+ - mówi.
Bracia od lat są symbolem podziałów toczących polskie społeczeństwo.
W dniu, w którym Jacek zasiadał w fotelu prezesa TVP, Jarosław demonstrował na Woronicza. Otwarcie atakował obecną władzę. - Nie wszyscy Kurscy są do kitu - mówił.
Dziennikarze pytali potem o te słowa drugiego brata - Jacka.
- To rzeczywiście bolesne. To już kolejny atak brata na mnie, ale pierwszy tak otwarty, publiczny. Choć inne, zakulisowe, były bardziej przykre - mówi Jacek Kurski. - Uważam, że z moim bratem dzieje się coś złego. Codziennie modlę się za niego. Mama też. Myślę, iż to wynika z tego, że Jarosław nie przepracował utraty statusu jedynaka. Gdy się urodziłem, wdarłem się w jego bezpieczny świat i jako drapieżnik zburzyłem spokój [śmiech]. Wierzę, że więzy rodzinne kiedyś okażą się silniejsze niż polityka - stwierdził prezes TVP.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień