Bp Mirosław Milewski: Nie można mylić miłosierdzia z naiwnością
Do wszystkiego trzeba używać rozumu, do miłosierdzia również. Miłosierdziem wobec drugiego człowieka jest proste, szlachetne chrześcijaństwo. Św. Jan Paweł II nazywał to „wyobraźnią miłosierdzia” - mówi bp Mirosław Milewski.
Jak Ksiądz Biskup rozumie słowo „miłosierdzie”?
Odpowiadać osobiście?
Byłoby najlepiej.
To słowo kojarzy mi się z konfesjonałem, ze spowiedzią. Sytuacją, gdy grzesznik wyznaje swoje grzechy.
Po której stronie kratki Ksiądz się wtedy znajduje?
Fakt, w moim przypadku ten medal ma dwie strony. Ale chodzi mi o sytuację, kiedy ja jako grzesznik klękam w konfesjonale, by wyznać swoje grzechy - i doświadczam miłosierdzia, gdy zostają mi one odpuszczone.
Podejmie się Ksiądz Biskup dodefiniowania miłosierdzia? Szukałem synonimów - i nie znalazłem trafnych.
Bo trudno o dobry synonim. Niemal każdy rozumie je nieco inaczej, subiektywnie.
Naszą rolą uogólnić. Do czego więc miłosierdzie porównać? To forma pomocy, ufności, dobroci, przyzwoitości?
Jan Paweł II, Benedykt XVI, próbowali je opisywać - a papież Franciszek cały czas próbuje. Jeśli można tak powiedzieć, cały czas je dodefiniowuje. Jakiś czas temu powiedział, że „Pan Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem nam, to nas męczy proszenie Go o miłosierdzie”. To bardzo ważne zdanie dla mnie. Bóg nigdy nie ma dość okazywania miłosierdzia - już bardziej my się męczymy prosząc Go o nie. Bóg jest zawsze tym, który kocha, wyciąga rękę w kierunku człowieka. On jest wierny! Tylko od nas zależy, czy tę rękę też wyciągniemy.
Teraz Ksiądz Biskup mówi o miłosierdziu w relacjach na linii Bóg-człowiek. Ale ważne jest także miłosierdzie na linii człowiek-człowiek. Czym one się różnią?
Jeśli ktoś doświadczył miłosierdzia Boga, to nie mam wątpliwości, że nie będzie miał problemów z okazywaniem miłosierdzia innym.
Miłosierdzie wobec innych - ale bez Boga - to po prostu dobry uczynek, altruizm?
Altruiści, filantropi też są na świecie potrzebni. I takie działania też można nazwać miłosierdziem.
Nawet jeśli zajmują się nim niewierzący, ateiści?
Tak. Gdy ktoś - dla przykładu - ufunduje skrzydło szpitala, z którego korzystają inni, jest to akt miłosierdzia.
Porozmawiajmy bardziej konkretnie. Ksiądz jest biskupem w Płocku, mieście św. Faustyny Kowalskiej.
Mieście leżącym na Świetlistym Szlaku. To termin, którego użył Jan Paweł II, mówiąc o miastach związanych ze św. Faustyną.
„W myślach przemierzam ten świetlisty szlak, na którym święta Faustyna Kowalska przygotowywała się do przyjęcia orędzia o miłosierdzi” - mówił Jan Paweł II podczas Mszy na krakowskich Błoniach w czasie pielgrzymki do Polski w 2002 r.
A te miasta to Warszawa, Płock, Wilno i Kraków. Niektórzy mówią o Płocku, że jest „Betlejem Miłosierdzia” - właśnie dlatego, że św. Faustyna tu miała pierwsze objawienie. Jest to dokładnie opisane w „Dzienniczku”, w którym św. Faustyna dokumentowała swoje życie i swoje doświadczenia mistyczne. A nam, księżom diecezji płockiej, pozostaje się cieszyć, że ten impuls wyszedł właśnie z naszego miasta.
„Dzienniczek” to autentyczna dokumentacja doświadczenia miłosierdzia.
Właściwie każde w nim zdanie jest przepełnione wielką prawdą o tym, że Bóg jest miłosierny. Mamy w nim całą paletę takich opisów sporządzonych przez prostą i zarazem niezwykłą zakonnicę, która całą sobą przeżywa miłosierdzie.
Św. Faustyna była rzucana od miasta do miasta - ale pierwsze objawienie miała właśnie w Płocku. Przypadek?
Nie sądzę. Taki był Boży plan. Pierwsze objawienie miało miejsce 22 lutego 1931 r. Wtedy do jej celi w płockim klasztorze fizycznie, realnie przyszedł Jezus. Jezus miłosierny. On zresztą już wcześniej przygotowywał do tego Faustynę.
Pierwszego doświadczenia mistycznego doznała, gdy miała siedem lat.
Wtedy jakby wszystko się zaczęło. W Płocku Jezus przekazał Faustynie dwa życzenia - by namalowała obraz z Jego wizerunkiem i podpisem „Jezu, ufam Tobie” oraz doprowadziła do ustanowienia w Kościele Święta Miłosierdzia.
W pierwszą niedzielę po Wielkanocy.
Duża w tym zasługa ks. Michała Sopoćki, spowiednika św. Faustyny, którego poznała w Wilnie.
On jako pierwszy wystawił obraz „Jezu, ufam Tobie” w Niedzielę Miłosierdzia - w dodatku umieścił go tuż obok Matki Boskiej Ostrobramskiej.
Ten sam obraz, który Jezus polecił namalować Faustynie w Płocku. Pozostaje pytanie: dlaczego miało to miejsce w tym mieście - nie w Wilnie, czy w Warszawie. Bo nie wątpię, że stał za tym Boży plan.
Nie było to pierwsze tego typu objawienie w Płocku. W 1893 r. podobne miała mieć Maria Franciszka Kozłowska, która później założyła Kościół Starokatolicki Mariawitów.
Widzenia siostry Kozłowskiej były szeroko dyskutowane i ocenione przez Kościół, ona sama bardzo mocno promowała miłosierdzie na przełomie XIX i XX wieku.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień