Bibliotekarki kontra UMK: finał procesu! "Niech inne kobiety się nie boją"
Czy molestowane bibliotekarki UMK w Toruniu dostaną od uczelni 150 tys. zł odszkodowania za krzywdy? Okaże się w sądzie już niebawem. "Mimo zszarganych nerwów i reputacji, niczego nie żałuję" - mówi jedna z nich.
Trzy byłe już pracownice Biblioteki Głównej UMK (byłe, bo - mimo wstępnej odmowy Rektora UMK - zostały jednak przeniesione do bibliotek wydziałowych uczelni) pozwały uczelnię o 150 tysięcy zł odszkodowania. Domagają się zapłaty za krzywdy i cierpienia jakich doznały wskutek zaniechań ze strony uniwersytetu. Jak dowodzą one same oraz ich adwokat Mariusz Lewandowski, gdyby UMK sprawniej, szybciej i skuteczniej reagował na zgłaszane sygnały o molestowaniu i jego konsekwencje, owych cierpień by nie było.
"Trzeba się odważyć"
Bibliotekarki pozwały UMK w Toruniu do sądu pracy we wrześniu 2019 roku. Proces w sądzie pracy ruszył w grudniu. W czerwcu br. zeznawał sam Edward R. Obecnie sprawa się kończy. -Przesłuchani zostali wszyscy świadkowie. Ostatnim dowodem będzie opinia biegłego psychiatry. Potem oczekujemy już tylko terminu ogłoszenia wyroku - nie kryje adwokat Mariusz Leawndowski.
Same bibliotekarki, choć zmęczone drogą, które musiały przejść, nie tracą ducha. Owszem, psychicznie i fizycznie odchorowały całą sprawę, ale nie żałują. - Niczego nie żałuję. Mimo zszarganych nerwów i reputacji. Mimo długotrwałego stresu. I mam nadzieję, że nasza historia doda odwagi innym kobietom w podobnym położeniu. Pokaże im, że trzeba i warto reagować na molestowanie; że należy od pracodawcy domagać się należnej ochrony przed nim. Trzeba się odważyć i działać - mówi dziś "Nowościom" jedna z bibliotekarek (personalia do wiad. red.).
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień