Biblioteka hr. Baworowskiego. "Kto mnie nie obmówił, ten mię oszukał, kto mnie nie oszukał, ten mię okradł".
Wiktor Baworowski, literat, bogacz i ekscentryk, w ślad za Ossolińskim założył zakład naukowy i bibliotekę. Tyle że nie chciał jej nikomu udostępniać…
Przyszły mecenas urodził się w 1826 r. w rodzinnym majątku w Kołtowie koło Złoczowa. Ojciec, były oficer armii Księstwa Warszawskiego, a teraz lojalny ziemianin galicyjski, wychowywał go jak na arystokrację przystało. Wiktor w domu i w towarzystwie mówił po francusku lub angielsku, w szkołach i urzędach po niemiecku, a z ludem po rusińsku. Po polsku rozmawiał tylko z ojcem i swoim domowym nauczycielem, a z pisaniem w tym języku miał poważne problemy.
Hrabia literat
Gdy miał 15 lat został sierotą. Opiekę nad nim objął brat matki Michał Starzeński, człowiek konkretny i skupiony na pomnażaniu majątku. Rodzina odczekiwała, że młody Baworowski zajmie się tym samym, ale on wolał książki i literaturę. Został uczniem Jana Nepomucena Kamińskiego, lwowskiego reżysera teatralnego i dramatopisarza, pod kierunkiem którego zgłębiał tajniki języka i literatury polskiej.
Pod jego wpływem zajął się przekładami poezji Goethego, Schillera, Wielanda i Racine’a, a przekłady publikował w prasie. Pisał też własne utwory - treny i bajki. W międzyczasie studiował na miejscowym uniwersytecie, a po jego ukończeniu na życzenie wuja wstąpił do służby w lwowskim Namiestnictwie. Wytrzymał tam rok, i mimo że był ceniony przez namiestnika Agenora Gołuchowskiego, odszedł z urzędu.
- Już wtedy nosił się z myślą utworzenia specjalnego zakładu naukowego, który służyłby narodowi. Wzorował się w tym na Raczyńskich i ich bibliotece, a pomysł podsunęła mu guwernantka siostry, która pracowała przez dłuższy czas w domu hr. Atanazego Raczyńskiego, zbieracza obrazów i autora dzieła o sztuce malarskiej - opowiada Anna Smółka, autorka rozdziału poświęconego Baworowskiemu w książce „Kresy. Ars moriendi” (napisanej z Agnieszką Rybak).
- Oczywiście wpływał też na niego przykład Józefa Maksymiliana Ossolińskiego i jego bibliotecznej fundacji, która od 1827 r. mieściła się we Lwowie. Prowadziła ona też szeroką działalność wydawniczą. To wszystko musiało się odbić echem w pałacu Baworowskich - dodaje.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień