Bez dotacji nie byłoby organizacji pozarządowych
Bez środków z dotacji łódzkim organizacjom pozarządowym trudno byłoby rozwinąć skrzydła. Nawet najbardziej znane nie są w stanie oprzeć swojej pracy na pieniądzach od prywatnych darczyńców.
Większość z około 2,5 tys. działających w Łodzi organizacji pozarządowych dzień po dniu z trudem walczy o pieniądze. Bez dotacji rządowych lub samorządowych większość nie mogłaby rozwinąć skrzydeł. Bo łodzianie niechętnie sięgają do własnej kieszeni, by wesprzeć nawet bardzo znane organizacje.
Skąd brać, by było dobrze?
Jedną z budzących największe emocje łódzkich organizacji jest Fundacja Fenomen Normalne Miasto, prowadząca działania związane z transportem rowerowym, ekologią, funkcjonowaniem miasta. Wszystkie akcje fundacji mające zapewnić środki na działania statutowe spotykają się z krytyką oponentów, głównie kierowców.
Niemal każde zadanie, które Fenomen wykonuje na zlecenie miasta, spotyka się z krytyką oponentów. Jednak gdy w ubiegłym roku, po sukcesie swoich zadań złożonych do budżetu obywatelskiego, poprosił mieszkańców Łodzi o pieniądze, oburzenie było jeszcze większe.
Tymczasem ani jedno ani drugie źródło finansowania nie jest dla Fenomenu najważniejsze. W 2015 r. organizacja otrzymała 346 tys. zł różnych dotacji. Z tego około 285 tys. stanowiła dotacja z Funduszy Norweskich na organizację programu Bezpieczne Miasto-Inna Droga na temat bezpieczeństwa w komunikacji. Od miasta otrzymała w sumie 56,5 tys. zł, z czego prawie 50 tys. na organizację Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu oraz 6,5 tys. na przeprowadzenie cyklu wycieczek rowerowych z przewodnikiem.
Także łódzcy cykliści korzystający z wywalczonej przez organizację infrastruktury rowerowej nie zasypują Fenomenu pieniędzmi. W 2015 prywatne darowizny na rzecz fundacji wyniosły nieco ponad 11 tys. zł, dodatkowe 5 tys. dały osoby prawne. Pozostałe dochody to 68 tys. zł z działalności statutowej odpłatnej, 819 zł z odsetek oraz 46,5 tys. zł przeksięgowanych z ubiegłego roku. I to by było wszystko, czym dysponowała przez cały rok fundacja.
Nawet dużym dają raczej mało
Także pozostałe organizacje regionu cienko by przędły bez środków zewnętrznych. Caritas Archidiecezji Łódzkiej wśród swoich licznych dzieł prowadzi też hospicjum domowe. Finansowane jest głównie z umów zawieranych z Narodowym Funduszem Zdrowia, które w 2015 r. kwotą 745 tys. zł pokryły 88 proc. przychodów. Caritas otrzymał też wpłaty od osób prywatnych i z kwest parafialnych. Stanowiły one jednak tylko 5 proc. przychodów (42 tys. zł). Dodatkowo koszty płac dla pracowników pokryła Archidiecezja Łódzka. Dała 55 tys. zł, czyli 6,5 proc. budżetu hospicjów.
Caritas prowadzi kampanię mającą na celu zachęcenie mieszkańców diecezji do dobrowolnych wpłat. Od dwóch lat przy okazji promowania 1 proc. podatku zachęca do dorzucenia jego równowartości z własnej kieszeni - jako „jeden procent z serca”. Jednak odzew jest średni. Co roku pieniądze w ramach tej akcji wpłaca zaledwie kilkanaście osób.
Jak zdobyć 1 procent
Sam mechanizm jednego procenta jest jednym ze sposobów finansowania działalności. Jednak aby go otrzymać trzeba uzyskać status Organizacji Pożytku Publicznego i spełniać określone przepisami wymagania, np. działać nieprzerwanie przez dwa lata czy sporządzać sprawozdania. Nie każda mała organizacja jest w stanie je spełnić i nie każdej to się opłaca.
W rezultacie na 2,5 tys. łódzkich organizacji zaledwie 194 miały w tym roku status OPP. To mniej niż jedna dziesiąta całego trzeciego sektora w mieście.
Niektóre organizacje, takie jak np. łódzka fundacja Krwinka z 1 proc. czerpią większość środków na działalność. Krwinka co roku od 60 do 70 proc. funduszy ma właśnie z tego źródła. W 2015 roku otrzymała w ten sposób 925 tys. zł.
Jednak zdobycie statusu OPP niekoniecznie musi oznaczać od razu sukces finansowy. Mieszkańcy województwa łódzkiego przekazali w ubiegłym roku prawie 36 mln zł, ale środki te niekoniecznie trafiają do organizacji lokalnych. Wśród 10 najbardziej popularnych tylko pięć jest z Łodzi. Nie ma też żadnej z regionu.
Na dodatek najpopularniejsza wśród podatników z województwa łódzkiego warszawska Fundacja Dzieciom „Zdążyć z pomocą” otrzymała prawie 7,5 mln zł czyli jedną piątą wszystkich środków z regionu. Najpopularniejsza w regionie łódzkim Fundacja „Jaś i Małgosia” otrzymała z jednego procenta mniej niż 1,2 mln zł. Dobrze znany łodzianom Caritas dostał z regionu 376 tys. zł. To połowa tego co na jedno tylko zadanie hospicjum domowego organizacja dostała z NFZ.
Dlatego prowadzone są kampanie zachęcające łodzian i mieszkańców regionu do zostawiania 1 procenta w miejscu zamieszkania. Od kilku lat kampanię „1 procent dla Łodzi” prowadzi łódzki magistrat, ostatnio też w wymiarze regionalnym wspiera go urząd marszałkowski.
Kilka lat temu podobną kampanię promocyjną przeprowadziła Archidiecezja Łódzka. Zachęcała ona wiernych, by swój 1 proc. przekazała jednej z kilkunastu katolickich organizacji pożytku publicznego działających na terenie diecezji.
W świadomości łodzian sporo miejsca zajmują duże, centralne organizacje intensywnie się promujące,a udział lokalnych organizacji rośnie powoli. W deklaracjach za 2012 r. w pierwszej dziesiątce były cztery organizacje z Łódzkiego - o jedną mniej niż teraz.
Wszystkie akcje fundacji mające zapewnić środki na działania spotykają się z krytyką oponentów
Gdy zostają dotacje
Gdy nie można liczyć na wystarczająco wysokie wsparcie mieszkańców, pozostają środki publiczne. Jest ich sporo: można się starać o dotacje ministerialne, unijne, samorządowe.
Łódzki magistrat przeznacza rocznie na zadania zlecane organizacjom pozarządowym ponad 40 mln zł. W 2016 była to kwota 48,9 mln zł do rozdysponowania w 82 konkursach. Zadania były najróżniejsze: od organizacji wybranego w budżecie obywatelskim kina plenerowego na Teofilowie (50 tys. zł) przez edukację nastolatków w zakresie świadomego rodzicielstwa i chorób przenoszonych drogą płciową (100 tys. zł) po zapewnienie usług tłumacza migowego do pomocy niesłyszącym załatwiającym sprawy urzędowe w magistracie ( 48 tys. zł).
Konkursy polegają na wybraniu najkorzystniejszej oferty. Jednak działają odwrotnie niż stosowane w przypadku firm przetargi. W przetargach zakres zadania jest dokładnie opisany, a firmy konkurują głównie ceną. W konkursach dla organizacji pozarządowych kwota dotacji z reguły jest ustalona wcześniej. Organizacje konkurują o ten grant przedstawiając to, co za tę cenę są w stanie wykonać. Komisja konkursowa daje punkty za program, wkład własny, kompetencje pracowników, czy wcześniejszą współpracę z urzędem. Oferty trudniej zamienić na liczby, osoby postronne mogą nie rozumieć, dlaczego wybrano właśnie tego wykonawcę.
Jednak nie ma innego wyjścia. W przyszłości Łódź chce zwiększyć zakres zadań przekazywanych organizacjom. Tak zapisano w Wieloletnim Programie Współpracy Miasta z Organizacjami Pozarządowymi. To oznacza, że w Łodzi organizacje pozarządowe będą robić więcej. Jednocześnie częściej się będzie dyskutować o tym, czy dana organizacja słusznie dostała środki i czy dobrze wywiązała się z zadania.
To jednak kierunek w którym podążają też inne miasta w Polsce. We Wrocławiu, którego budżet jest zaledwie o 10 proc. większy niż łódzki, na zadania dla organizacji pozarządowych przekazywanych jest dwa razy więcej środków - w ubiegłym roku było to 65 mln zł, w tym zaplanowano już 78 mln zł. Organizacje pozarządowe nie mają jednak wyjścia: w większości bez startowania w konkursach mogą działać tylko na bardzo małą skalę.