O nowoczesną łódź wzbogacił się bielski Okręg Polskiego Związku Wędkarskiego. Dzięki niej walka z kłusownikami i nieetycznymi wędkarzami będzie jeszcze skuteczniejsza.
Łódź firmy Skylla waży 270 kg, może pomieścić pięć osób, wyposażona jest 10-konny silnik. Kosztowała 50 tys. zł.
– Została kupiona ze składek wędkarzy. Była bardzo potrzeb-na – mówi Wojciech Duraj, prezes bielskiego Okręgu PZW. Dodaje, że na co dzień z łodzi będą korzystali członkowie Grupy Specjalnej Społecznej Straży Rybackiej przy bielskim PZW.
Do tej pory strażnicy walczący z kłusownikami panoszącymi się na jeziorach Żywieckim i Międzybrodzkim oraz nieetycznymi wędkarzami, łowiącymi m.in. niewymiarowe ryby, korzystali z pożyczonej łodzi, co znacznie utrudniało ich działania. Teraz ten problem zniknie. Łódź będzie zacumowana pomiędzy obu akwenami, więc przerzucenie jej z jednego jeziora na drugie nie będzie problemem.
A wiadomo, że kłusownicy kradnący ryby z polskich rzek i jezior to istna plaga. Na większości wód walka z nimi przynosi marne efekty, bo brakuje strażników, a kary za kłusownictwo są zbyt łagodne. Nic dziwnego, że wędkarze normalnie opłacający składki i łowiący zgodnie z przepisami zgrzytają zębami na kłusowników, którzy zaopatrzeni w łodzie, echosondy i kilometry sieci przetrzebiają rybostan. Tajemnicą poliszynela jest, że kłusownictwo na szeroką skalę trwało na beskidzkich akwenach od lat. Skradzione ryby trafiały do okolicznych smażalni, kłusownicy z tego procederu zrobili sobie dodatkowe źródło dochodów. W efekcie populacja ryb drastycznie zmalała.
W bielskim PZW udało się stworzyć grupę z ludzi, którzy od lat są strażnikami, ale zostali tak wyselekcjonowani , że jak się zadzwoni nawet w nocy, to przyjadą na interwencję. Udało im się już m.in. zlikwidować kilka dużych siatek kłusowniczych, posypały się upomnienia i mandaty dla nieetycznych wędkarzy.
– Mocno ograniczyliśmy działania kłusowników – mówi prezes Duraj. Dodaje, że łódź zostanie także wykorzystana do zarybiania jezior – wędkarze będą mogli przyczepić do niej ponton z rybami i równomiernie wypuścić je w zbiornikach, a nie tylko z brzegu – tam, gdzie da się dojechać samochodem.
Po pożarze stanicy WOPR w Międzybrodziu Bialskim (ogień strawił cały dobytek woprowców) wędkarze korzystający z łodzi zamierzają także wspierać ratowników.