Beskidy: Biały puch róbmy sami, namawia nasza królowa śniegu
Bierzmy przykład ze Szwajcarów i Austriaków. Oni też śnieżą. O tym, co zrobić, żeby nasze stoki zawsze były białe mówi Virginia Ohl, koordynator ds. naśnieżania w Szczyrkiwskim Ośrodku Narciarskim.
Proszę powiedzieć, z ręką na sercu, woli pani śnieg naturalny czy sztuczny?
Nie potrafię powiedzieć. Naturalny śnieg, dobrze ubity, jest bardzo fajny, taki miękki. Z kolei śnieg techniczny - bo nie powinno się na niego mówić sztuczny - jest twardy, zwłaszcza jeśli kilka dni był mróz. Lubię mieszany śnieg.
Techniczny? Nie sztuczny?
Używanie pojęcia sztuczny śnieg jest błędem, bo nie składa się ze sztucznych składników. Do produkcji śniegu technicznego, tak samo jak zwykłego, potrzebne są takie same naturalne czynniki jak woda, odpowiednia temperatura i wilgotność powietrza. Wykorzystuje się jedynie urządzenia, jako nośniki wody.
Dobrze. Jaka więc powinna być temperatura? Słyszałem, że naśnieżanie ma sens, kiedy jest minus pięć stopni Celsjusza.
Nie do końca tak jest. Byłam świadkiem naśnieżania przy plus 3 stopniach, ale wtedy była bardzo niska wilgotność powietrza, rzędu 30-40 procent. Jeśli powietrze jest suche, to przy temperaturze w okolicy zera stopni można sprawić, że malutki płateczek się skrystalizuje. Nowoczesne urządzenia mogą wytwarzać śnieg przy temperaturze minus 1-2 stopnie i wilgotności rzędu 90 procent.
Oprócz wody, temperatury i wilgotności potrzebne są jeszcze armatki śnieżne.
Ewentualnie lance, które działają nieco inaczej niż armatki. Te urządzenia służą do tego, żeby zaciągnięta ze zbiornika woda w specjalnych dyszach została podzielona na dwa rodzaje kropelek - jedne są tylko kropelkami wody, drugie kropelkami wody, ale z powietrzem. Kiedy już dysze podzielą wodę na takie dwa rodzaje kropelek napowietrzonych i nienapowietrzonych, to muszą one zostać wyrzucone w powietrze na jak najwyższą i jak największą odległość, przy pomocy armatki lub lancy. Kropelki - zwykła i napowietrzona - łączą się i powstaje zaczątek śnieżynki. Im dłużej ta śnieżynka spada, to tym bardziej się schładza i robi się twardsza. I tak śnieżka do śnieżki tworzy warstwę śniegu. W przeciwieństwie do śnieżek naturalnych śnieżki techniczne nie są takie puszyste. Taki śnieg jest bardziej zmrożony, twardszy, bardziej oporny na topnienie, a więc trwalszy.
Armatki i lance to pewnie bardzo wydajne urządzenia, skoro muszą naśnieżyć stok.
Z jednego metra sześciennego wody, w zależności od tego, jakiego używamy sprzętu i jakie są warunki, powstają mniej więcej 2-3 metry sześcienne śniegu. Przy okazji powiem, że zastrzeżenia ekologów, iż naśnieżanie jest niezdrowe dla środowiska nie mają sensu. W przyrodzie nic nie ginie: do naśnieżania bierzemy wodę ze zbiorników lub źródełek, zmieniamy ją w śnieg, po stopieniu, ta woda z powrotem wraca do gleby. Plusem jest, że jest ona dodatkowo napowietrzona.
W naszych ośrodkach narciarskich dużo jest jeszcze do zrobienia pod kątem naśnieżania? Pytam, bo w poniedziałek rozpoczynają się śląskie ferie, zima jest jaka jest i wielu zastanawia się, czy zdąży w Beskidach napadać.
Jeśli za oknem jest trawa, to nie znaczy, że tak samo jest na stoku. Bardzo dużo ośrodków inwestuje już w nowoczesną technologię naśnieżania i ten śnieg jest. Myślę, że w pierwszym tygodniu ferii będzie można spokojnie pojeździć. Na temat drugiego tygodnia nie chcę prorokować. Jeśli chodzi o beskidzkie ośrodki, to fajne jest to, że co roku inwestują w modernizację systemów naśnieżania. Widać, że są tacy właściciele, którzy nie zarabiają tylko, żeby zarobić, ale dużą część pieniędzy inwestują i co roku coś robią - a to wyprofilują trasę, a to zmodernizują system naśnieżania, kupując nowe pompy czy rurociąg albo poprawią zaplecze. I gdyby im nie przeszkadzano, to byłoby jeszcze lepiej.
Nie przeszkadzano? Kto przeszkadza? Ekolodzy? Urzędnicy?
Dla mnie to pseudoekolodzy. Jak jeżdżę po konferencjach branżowych i słyszę o problemach inwestorów, a później słucham dziwnych argumentów ekologów, to czasami mam wrażenie, że nie o ekologię im chodzi. Gdyby nie blokowali inwestycji, to wszystko można byłoby zrobić na lepszym poziomie, bazując na wieloletnich doświadczeniach Austriaków czy Szwajcarów, bo są bardzo fajne rozwiązania zgodnie ze środowiskiem. Podam przykład: kiedyś słyszałam pytanie, czy można w parku krajobrazowym zrobić system naśnieżania demontowany na wiosnę i rozkładany zimą. Pewnie, że można, ale po co. Właśnie ten montaż i demontaż jest obciążeniem dla środowiska - trzeba dwa razy w roku ciężkim sprzętem wjechać na stok, wpuścić kilkanaście osób, żeby przymocować czy zdemontować rurociągi pracujące pod wysokim ciśnieniem. Nie lepiej raz a dobrze zakopać instalację i po dwóch latach natura się odrodzi i po ingerencji nie będzie śladu.
Niektórzy mówią, że Beskidy są niskimi górami i nie warto tu rozwijać infrastruktury narciarskiej, bo przy takich ciepłych zimach coraz częściej nie będzie tu śniegu?
Absolutnie się z tym nie zgadzam. Jeśli popatrzymy na Białkę Tatrzańską, to tamtejszych oślich łączek nie można równać z naszymi nawet najłagodniejszymi stokami, a rozwijają infrastrukturę. Nie możemy z tego rezygnować. Góry mają to do siebie, że pozwalają przynosić zyski o każdej porze dnia, a teraz już nawet nocy, bo są tacy, co nawet w nocy się wspinają. Nie można rezygnować z turystyki górskiej w czasie pogodnych miesięcy, a tym bardziej z narciarstwa.
Jak z naśnieżaniem jest w krajach alpejskich?
W Szwajcarii pytałam właścicieli obiektów, jakie mogą mieć problemy ze śniegiem? Tłumaczyli, że tam także zdarzają się kiepskie zimy, ale ze względu na standard, który oferują, nie mogą sobie pozwolić na brak śniegu. Każdy ośrodek ma system naśnieżania.
W obecnych czasach to śnieg można zrobić przy mocno dodatnich temperaturach. Putin zrobił olimpiadę zimową w ciepłym Soczi. Ale to pewnie kwestia ceny...
Zgadza się. Ostatnio na targach w Insbrucku pokazywana była maszyna o nazwie snowfactory. To taki olbrzymi kontener, który w kwietniu, przy temperaturze plus 20 stopni, potrafił zrobić sporą kupkę śniegu. Działa na zasadzie zamrażarki, która mrozi wodę i rozdrabnia ją na kawałki. W przypadku dużych imprez taka inwestycja się zwraca.
Zamontowanie systemu naśnieżania to kosztowna sprawa?
Nie jest to tanie. Sama inwestycja jest droga, utrzymanie systemu także kosztuje. Jeśli jednak zapłacimy za zrobienie porządnego rurociągu to przez lata możemy być o niego spokojni, bo będzie działał bezawaryjnie i koszty utrzymania zmaleją. Jeśli zainwestujemy w dobry sprzęt do naśnieżania, a jest w czym wybierać, to także zyskamy, bo dzięki niemu szybko naśnieżymy stok i szybko będziemy mieli klientów. Warto inwestować w dobry sprzęt.
Cieplejsze zimy dały beskidzkim właścicielom ośrodków do myślenia?
Tak. W poprzednich dwóch sezonach niektórzy chcieli trochę zaoszczędzić na prądzie oraz wodzie i nie zaczęli naśnieżać stoków w czasie mrozów, które przyszły pod koniec listopada, ale później mieli problemy na święta Bożego Narodzenia. W tym sezonie było widać, że wiślańskie wyciągi nie zmarnowały okazji, nauczyły się, że trzeba wykorzystywać każdą okazję i śnieżyły już od listopada, jak tylko był mróz.
Śni się pani śnieg po nocach?
Śni mi się. Jak przychodzi listopad to zaczynam wyczekiwanie, kiedy się zacznie naśnieżanie, bo jest w tym coś magicznego - przyjechać w nocy na stok i zobaczyć jak staje się biały.
Rozmawiał: Jacek Drost