Będzie jak w Bukareszcie?
Polscy piłkarze szykują się do meczu z Rumunią, którą w listopadzie 2016 r. ograli w Bukareszcie 3:0. Jednak sobotni mecz nie będzie łatwy. Rywale stoją pod ścianą
Polska jest liderem grupy E. Na półmetku eliminacji mistrzostw świata 2018 nad drugą Czarnogórą i trzecią Danią (zagrają ze sobą w sobotę) ma sześć punktów, nad kolejną Rumunią – siedem. Do końca kwalifikacji do rosyjskiego mundialu zostało pięć meczów. Biało-Czerwoni w dotychczasowych odnieśli cztery zwycięstwa i zanotowali jeden remis.
– Do sobotniego spotkania jesteśmy dobrze przygotowani od strony taktycznej. Mamy na nie swój plan. Choć jak zawsze przede wszystkim patrzymy na siebie – podkreślił szef banku informacji reprezentacji Polski, odpowiadający za rozpracowanie gry rywali Hubert Małowiejski. – Jednym z punktów strategii jest jednak znajomość przeciwnika, ale to zostawiamy dla siebie, na odprawę – dodał.
W listopadowym starciu w Bukareszcie Polacy wygrali 3:0. Tamten mecz przez obserwatorów uznawany jest najlepszym w tych eliminacjach w wykonaniu kadry Adama Nawałki. Nie tylko ze względu na skuteczność w ofensywie i defensywie, lecz także za grę w ataku pozycyjnym.
– Dużo osób pamięta pierwszy mecz. Jak się go obejrzy dokładnie, to wiele można zobaczyć i dowiedzieć się, czego należy spodziewać się po przeciwniku. Na pewno nie był on łatwy, jak wskazuje na to wynik – przekonywał Małowiejski. – Oczekujemy przeciwnika zdeterminowanego. To uczestnik mistrzostw Europy we Francji, mający w swoich szeregach dobrych piłkarzy z ligi hiszpańskiej czy włoskiej. Nie ma gwiazd, ale to zespół wyrównany i dobry, który jest niewygodny także dla drużyn teoretycznie lepszych od siebie. Zwróćmy też uwagę, że w naszej grupie Rumunów tylko my pokonaliśmy – zaznaczył asystent w sztabie Nawałki.
W listopadzie dwa gole strzelił Robert Lewandowski, jednego Kamil Grosicki. – Wynik był fajny, ale teraz to będzie nowe rozdanie. I trudne spotkanie, bo Rumunia to wymagający przeciwnik. Przede wszystkim musimy się optymalnie przygotować, szczególnie mentalnie – podkreślił obrońca Marcin Kamiński.
Jego w tamtym meczu nie było. Adam Nawałka powołał go na najbliższe spotkania po raz pierwszy od swojego debiutu w listopadzie 2013 r. Kamiński, wówczas piłkarz Lecha Poznań, towarzyski mecz ze Słowacją rozpoczął w pierwszym składzie. W nim było zresztą wystąpiło zresztą wielu testowanych zawodników. Polska przegrała 1:2. Od tamtego czasu, mimo przyzwoitej gry, „Kamyk” nie był powoływany do kadry. Latem 2016 r. przeszedł z Kolejorza do niemieckiego drugoligowca VfB Stuttgart. Początkowo grał w rezerwach klubu. W pierwszej drużynie zadebiutował pod koniec października. Do końca sezonu... był podstawowym obrońcą. Natomiast VfB Stuttgart wygrał ligowe rozgrywki, awansując do Bundesligi.
– Od czasu pierwszego powołania dużo się u mnie zmieniło. Czuję się lepiej, pewniej, na pewno bardzo dużo dała mi gra w Niemczech. Selekcjoner widocznie stwierdził, że prezentuję oczekiwany przez niego poziom – podsumował 25-letni Kamiński.
Nie bez znaczenia jest też fakt, że z Rumunią nie zagra Kamil Glik. Obrońca AS Monaco mógł rozpocząć już urlop, bo pauzuje za trzecią żółtą kartkę, którą otrzymał w marcowej potyczce z Czarnogórą (2:1) w Podgoricy. – Pewnie, że chciałbym zagrać, jak każdy, kto przyjechał na zgrupowanie. Wszyscy pracujemy na treningach, by selekcjoner miał kłopot bogactwa. Ale tylko od niego zależy, na kogo postawi – wzruszył ramionami Kamiński.
Wracając natomiast do ostatniego meczu z Rumunami, gorąco było na trybunach i na boisku. Fani gospodarzy m.in. rzucali race na murawę. Jedna z nich ogłuszyła Lewandowskiego. – Przeciwnicy grali bardzo agresywnie, ale przeciwstawiliśmy się temu. Mam nadzieję, że tak samo poradzimy sobie w sobotę. Bo najbliższy mecz może wyglądać podobnie – ocenił Karol Linetty, który po sobotnim meczu nie rozpocznie urlopu jak zdecydowana większość kolegów z kadry. Pomocnik Sampdorii dołączy do reprezentacji Polski do lat 21 w Arłamowie, która od 16 czerwca będzie grać w mistrzostwach Europy. – Na razie o tym ni myślę. Skupiam się tylko na tym, żebyśmy wygrali z Rumunią – zapewnił były piłkarz Lecha.
Mecz odbędzie się w sobotę o godz. 20.45 na PGE Narodowym w Warszawie. – Wygrana bardzo przybliży nas do awansu – ocenił napastnik reprezentacji Polski i Broendby Kopenhaga Kamil Wilczek. – Musimy jednak uważać, bo dla Rumunów to naprawdę jest mecz ostatniej szansy – przestrzegł Małowiejski.
Poza porażką z Polską, drużyna Christopha Dauma wygrała z Armenią i zremisowała z Czarnogórą, Kazachstanem i Danią.