Basil Kerski: Plac Solidarności jest dla wszystkich obywateli
- Chętnie bym przywitał Jarosława Kaczyńskiego w ECS - mówi Basil Kerski, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności.
31 sierpnia szykuje się awantura na placu Solidarności! KOD zaprosił tam Polaków na wspólne świętowanie 37 rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych, a związkowcy z NSZZ Solidarność mówią, że to prowokacja. Wojewoda Drelich cofnął decyzję prezydenta Adamowicza przyznającą prawo do zorganizowania obchodów na placu Solidarności Komitetowi Obrony Demokracji. Przyznał prawo do organizacji tej uroczystości Solidarności na podstawie nowego prawa o zgromadzeniach zawierającego pojęcie „obchodów cyklicznych”. Argumentował, że Solidarność już od wielu lat organizowała te obchody.
Obchody gdańskiego Sierpnia to nie tylko rytuały 31 sierpnia na placu Solidarności. Dla mieszkańców Pomorza ważne jest to, iż od wielu lat m.in. Europejskie Centrum Solidarności świętuje przez cały sierpień. Naszą propozycją są dwa programy: Zrozumieć Sierpień i Solidarity of Arts, które trwają cały miesiąc. Cieszą się bardzo dużym zainteresowaniem i przyjmowane są z entuzjazmem, co pokazuje, że nasi obywatele w radosny i pokojowy sposób chcą upamiętniać i nawiązać do tradycji Sierpnia. Może warto pogłębić wiedzę i zrozumieć te piękne fenomeny, niż zastanawiać się nad tym, kto przeciwko komu będzie manifestował 31 sierpnia na placu Solidarności? Ciekawą propozycją jest Zrozumieć Sierpień - adresowany do obywateli Trójmiasta, którzy chcą przełożyć etos Solidarności na codzienną jakość życia. Jest to ukłon wobec obywatelskiej kultury porozumienia i współpracy. Wielu ludzi, w znacznej części młodych, pracuje nad tym w dzielnicach przez cały rok.
Wydaje mi się, że mimo to nie wszyscy obywatele rozumieją ten wspaniały Sierpień, który przydarzył się nam w 1980 roku.
Nie mam takiego wrażenia, szczególnie jeśli dotyczy to obywateli. Od powstania ECS dostrzegam rozdźwięk między pogłębiającym się konfliktem polityków a drugą stroną, tą obywatelską. Codziennie spotykamy w ECS, szczególnie na wystawie stałej, ludzi, którzy - niezależnie od konfliktu politycznego - manifestują swój podziw dla Sierpnia i stawiają pytanie, jak dzisiaj możemy czerpać z tego dziedzictwa. Przyjeżdżają tutaj z całej Polski. To zainteresowanie jest źródłem naszego programu, który budujemy w oparciu o dialog w przestrzeni między historią a współczesnością. Razem z naszymi gośćmi stawiamy pytania dotyczące najważniejszych wyzwań naszego czasu.
Szukając odpowiedzi posługujemy się różnymi językami. Sztuka jest jednym z nich, dlatego sercem tegorocznych obchodów jest festiwal Solidarity of Arts. Otworzyliśmy go w tym roku wspaniałym „Koncertem dla pokoju” w historycznej Sali BHP. Obchodom towarzyszy właśnie hasło „pokój”, bo o pokój się martwimy. Wojna jest tuż za naszymi granicami, na Ukrainie… Mówimy też o pokoju społecznym, o tym, by zmienić agresywny język, który jest narzędziem konfliktów, by dziedzictwo Solidarności zbliżyło ludzi do siebie, by była też solidarnością przez małe „s”.
Od 2012 roku w wigilię rocznicy podpisania porozumień gdańskich razem z prezydentem Adamowiczem zapraszamy także na refleksję pod hasłem „Etyka Solidarności”. Razem z najwybitniejszymi umysłami naszych czasów stawiamy pytanie o znaczenie pojęcia solidarności. W tym roku podzieli się swoimi myślami Michael J. Sandel, profesor Uniwersytetu Harvarda. W Stanach Zjednoczonych i Azji jest wręcz gwiazdą, jego książki są tłumaczone na wiele języków i sprzedają się na całym świecie w milionach egzemplarzy. Zapraszamy na to wydarzenie wszystkich, niezależnie od poglądów i od tego, po której stronie barykady stoją.
Wracam do pytania zadanego na wstępie: czy to jest prowokacja, że KOD chce świętować 31 sierpnia na placu Solidarności. Koderzy to przeważnie ludzie związani z pierwszą Solidarnością. No i będzie tam Lech Wałęsa.
Plac Solidarności jest dla wszystkich obywateli. Każdy może tego dnia w swój sposób uhonorować bohaterów Sierpnia, ważne, aby nastąpiło to w sposób pokojowy.
Zdarzały się już w tym miejscu awantury. Buczano na Lecha Wałęsę, na Bogdana Borusewicza. Więc to nie są jakieś wydumane lęki.
Dziwi mnie, że dziennikarze zwracają uwagę tylko na negatywy, a nie widzą wysiłku, jaki wkładamy w to, by w tym miejscu rzeczywiście działo się wiele pożytecznych rzeczy. Niedawno nadburmistrz Lipska zapytał mnie o to, ile osób, Polaków, odwiedziło ECS, jak duże jest zainteresowanie. Odpowiedziałem, że setki tysięcy. Był zaskoczony.
Pisaliśmy nie raz o tym.
Ale też media ciągle wracają do tego, że komuś coś się nie podoba, że ktoś buczy czy gwiżdże. Przypominam, że na obchody Sierpnia zapraszają wspólnie prezydent Gdańska, NSZZ Solidarność i ECS. Gdy pierwszy raz składałem kwiaty pod bramą i pomnikiem też myślałem, że ktoś może mnie wygwizdać. Nic takiego się nie stało. W bezpośrednim kontakcie ja i moi współpracownicy spotykamy się z dużą życzliwością ludzi. Wiem, że to się raczej na newsa nie nadaje…
Słyszałam takie opinie, że nie warto zwiedzać tego muzeum, bo na przykład nie eksponuje się tu roli Anny Walentynowicz. To oczywista nieprawda, a suwnica Anny Walentynowicz jest jednym z bardziej okazałych eksponatów.
Andrzej Gwiazda w jednym z wywiadów stwierdził, że Anna Walentynowicz została wycięta z wystawy. Przy czym przyznał się, że nigdy wystawy nie widział. Nie rozumiem, dlaczego dziennikarze w tej sytuacji zacytowali tę wypowiedź. Wystawa powstawała w duchu pluralizmu, zapraszaliśmy do jej oceny wielu historyków różnych środowisk i nikt ze zwiedzających nie może mieć wątpliwości, że Anna Walentynowicz jest jedną z bohaterek Sierpnia.
Tak samo zresztą jak Andrzej Gwiazda, który w Sierpniu’80 odegrał jedną z czołowych ról. Jest obecny na wystawie.
Nasza ekspozycja to opowieść, która ma zachęcić do głębszego poznania historii wszystkich Polaków, niezależnie od dzisiejszych preferencji politycznych. Obserwując gości naszej wystawy i ich reakcje mam wrażenie, że to się udało. Można zarzucić nam pewien „trójmiejski przechył”, ponieważ ECS zlokalizowany jest na historycznym terenie Stoczni Gdańskiej, siłą rzeczy nasza opowieść skupiona jest na Gdańsku. Jeśli przyjedzie ktoś z Wrocławia, może powiedzieć, że za mało tu Frasyniuka, a jeśli pochodzi ze Szczecina - że za mało Jurczyka. Jednak staramy się pokazać, że Solidarność była fenomenem ogólnokrajowym.
Wiadomo, że dla niektórych najbardziej kontrowersyjną postacią jest Lech Wałęsa. Znowu pojawiły się pogłoski, że do Rady ECS ma wejść Krzysztof Wyszkowski. To prawda? Jest człowiekiem zasłużonym dla Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża, ale dziś jest nieprzejednanym wrogiem Wałęsy. Twierdzi, że pierwszy przewodniczący Solidarności to agent Bolek…
Nie chcę na razie wypowiadać się na ten temat. Decyzja nie zależy od ECS. Radę powołują założyciele - prezydent Gdańska, minister kultury, NSZZ Solidarność. Ministerstwo i miasto pracują nad znalezieniem wyjścia kompromisowego.
A co do Lecha Wałęsy?
Solidarność była wyjątkowym ruchem społecznym, z wielką liczbą wybitnych postaci. Fenomen bogactwa biograficznego Solidarności mógłbym porównać do światowej klasy orkiestry, powiedzmy do Filharmoników Berlińskich. Czy Herbert von Karajan był geniuszem, czy to oni tak znakomicie grali? Żadnej orkiestry nie stworzy genialny dyrygent z przeciętnymi skrzypkami i wiolonczelistami. Niezwykły efekt daje dopiero połączenie talentu, rzemiosła, artyzmu i pracowitości wszystkich członków orkiestry z prowadzeniem wybitnego dyrygenta.
Tak było z Solidarnością. Niezależnie, ile jeszcze powstanie biografii Lecha Wałęsy, w decydującej dekadzie rewolucji Solidarności, kiedy mogła się ona powieść lub upaść, Lech Wałęsa był niekwestionowanym dyrygentem, który tych wszystkich „muzyków” - w tym wybitnych solistów - poprowadził do wielkiego finału.
Wałęsa jak von Karajan?
Dokonał rzeczy wyjątkowej, ale nie udałoby mu się to bez udziału tych genialnych skrzypków. Było dla nas rzeczą oczywistą, że wystawa powinna opowiadać o ruchu społecznym, właśnie o takiej wspaniałej orkiestrze. Gdy oprowadzam gości po wystawie stałej, podkreślam rolę Wałęsy w stanie wojennym. Wtedy zdał najtrudniejszy egzamin.
Kreuje się dziś bohaterów bez skazy, a tych ze skazą - wdeptuje w ziemię.
Nie ma człowieka bez skazy. W Polsce zawsze poszukujemy idealnych bohaterów - a oni nie istnieją. Bohaterstwo to droga człowieka, który stoi przed trudnymi wyborami, który popełnia błędy, ale większość podejmowanych decyzji zgodna jest z jego ideałami. Bohaterzy mają w sobie te same sprzeczności, które wszyscy nosimy. Szanujmy więc biografie ludzi Solidarności. Problemem Lecha Wałęsy jest to, że jest wśród nas, jest jednym z obywateli, który stawia niewygodne pytania o naszą współczesność. Jesteśmy pod tym względem różni od kultury anglosaskiej, która docenia swoich bohaterów za osiągnięcia i trud przezwyciężenia ludzkich słabości.
W debacie na temat PRL dziwi mnie brak krytycznego podejścia do źródeł komunistycznej władzy. Co jest ważniejsze? Świadectwo antykomunistycznego opozycjonisty, ofiary reżimu czy relacje komunistycznych oficerów, które w wielu wypadkach służyły własnej legitymizacji? W polskiej debacie publicznej brakuje mi rzetelności. Podstawą warsztatu historycznego jest krytyczne podejście do źródeł, w tym przypadku do dokumentów PRL-owskich służb.
Jak układa się współpraca między ECS a IPN?
Z poprzednim prezesem Łukaszem Kamińskim była to bliska współpraca. Mieliśmy wprawdzie różne wrażliwości polityczne i historyczne, ale bardzo się szanowaliśmy. Wynikiem naszej współpracy jest wystawa stała ECS. Wiele zdjęć i dokumentów otrzymaliśmy z IPN.
A teraz?
Z gdańskim oddziałem IPN mamy kontakt roboczy, zapraszamy tamtejszych historyków na nasze konferencje naukowe. Wspólnie organizujemy seminaria naukowe, a na przykład z lubelskim oddziałem IPN wydajemy album o reakcji świata na Solidarność.
A z NSZZ Solidarność?
To bardzo ważny partner. Jest założycielem Europejskiego Centrum Solidarności. Polska opinia publiczna przywykła do konfliktów, do czarno-białych obrazów. ECS to jednak miejsce spokojnej rozmowy i współpracy. W naszej Radzie, która mnie kontroluje i rozlicza, siedzą zarówno przedstawiciele miasta, ministerstwa kultury, NSZZ Solidarność, marszałka województwa i Lecha Wałęsy. Dotychczasowa współpraca jest udana, nasz program jest przez tych przedstawicieli potwierdzany, na co dzień z nimi współpracuję.
Pozytywnie?
Przez siedem lat wszystkie nasze sprawozdania finansowe i merytoryczne zostały przyjęte przez wszystkich członków rady. Także przez Solidarność. Wydaje mi się, że związek ceni naszą otwartość na współpracę. Właśnie współpraca z Solidarnością i Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego doprowadziła do przyznania symbolicznym miejscom Stoczni Gdańskiej, czyli Sali BHP, placowi Solidarności z pomnikiem Poległych Stoczniowców 1970, Bramie nr 2 i ECS, Znaku Dziedzictwa Europejskiego.
Zainteresowaliśmy się też ochroną dziedzictwa materialnego Stoczni Gdańskiej. Przeprowadziliśmy dokumentację wielu zabytkowych obiektów stoczniowych. Nie znaczy to, że jesteśmy za ustanowieniem tu skansenu, ale uważamy, że stocznia to niezwykły zabytek architektoniczny. Uważam, że można połączyć promocję historycznego mitu miejsca i dobrze prowadzony biznes.
To mi się podoba, bo na ogół słyszy się, że mit i biznes stoją do siebie w opozycji. Ale zmieńmy temat. Ostatnio ECS zwiedzała brytyjska para książęca, książę William i księżna Kate. Prezydentów i premierów różnych państw nie zliczę. Na pewno każda taka wizyta rozsławia imię Polski w świecie.
William i Catherine przyszli tu z własnego wyboru. Po prostu chcieli się czegoś więcej dowiedzieć o Solidarności. Jesteśmy jedynym miejscem, które dokumentuje wszystkie rewolucje Europy Środkowej i Wschodniej, i to też zafascynowało naszych brytyjskich gości. Podczas tej wizyty przypomnieliśmy, że ECS pamięta także o losie innych narodów.
Zrobiliście placówkę muzealną na światowym poziomie i to się wam chwali.
O tym, jak ważne są muzea, świadczy sukces Muzeum Powstania Warszawskiego. Wcześniej często mylono to powstanie z powstaniem w getcie. Teraz to się zmieniło. A wracając do ECS: przed wizytą książęcej pary przyjechał do nas sekretarz osobisty księcia Karola, młody człowiek. Gdy stanął przed bramą stoczni, krzyknął: - To jest to miejsce, które chciałem zobaczyć! Jako dziecko oglądał w telewizji relacje ze strajku i zapamiętał tę bramę całą w kwiatach. Miałem też satysfakcję, gdy oprowadzałem prezydenta Niemiec Joachima Gaucka. Przyjechał specjalnie, omijając protokół dyplomatyczny, by zobaczyć, jak ukazaliśmy europejską historię Solidarności. Był zafascynowany naszą pracą. Dbajmy o nasz piękny mit.
Na koniec chciałam zapytać, czy Jarosław Kaczyński odwiedził ECS?
Nie wiem, może. Trzeba by jego zapytać.
Ale nie oprowadzał go Pan?
Nie, ale chętnie bym przywitał Jarosława Kaczyńskiego w ECS.
A prezydent Andrzej Duda?
Odwiedził ECS 31 sierpnia 2015 roku.
Podobało się?
Prezydent uważnie obejrzał naszą wystawę i wydawał się być zaskoczony jej kształtem.