Bartłomiej Buczek: Nasza strata jest do odrobienia
Najskuteczniejszy zawodnik Resovii Bartłomiej Buczek zimą przedłużył kontrakt z klubem o kolejne dwa lata. „Pasiaki” tracą do KSZO sześć punktów po rundzie jesiennej, ale napastnik jest optymistą przed wiosennymi meczami. – Wygrywamy dwa mecze z drużynami z czołówki i włączamy się do walki o najwyższe cele – twierdzi Buczek.
Wróćmy jeszcze na chwilę do rundy jesiennej. Czy, pana zdaniem, była ona dobra dla Resovii?
Wiadomo, że strata jest. Wydaje mi się, że są mieszane uczucia zarówno w klubie jak i wśród kibiców. Moglibyśmy na pewno mieć kilka punktów więcej, bo nie ukrywajmy, że trochę głupio czasami je traciliśmy. Pamiętajmy również także, że były mecze, w których może nie byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą, ale jednak pokazaliśmy, że jesteśmy skuteczniejsi i schodziliśmy z boiska jako zwycięzcy.
Strata do KSZO jest chyba jak najbardziej do odrobienia?
Z pewnością tak. Mamy przed sobą sporo meczów i sześć punktów straty. To nie jest tak wiele, bo praktycznie dwa mecze wygrywamy z drużynami z czołówki i znowu włączamy się do walki o najwyższe cele.
Cel na wiosnę jest więc jasny. Chcecie być jak najwyżej.
Zgadza się. Jak już powiedziałem, głęboko wierzymy w to, że te sześć punktów to jest strata do odrobienia. Zawsze wychodzimy na boisko z myślą, że gramy o trzy punkty.
W pierwszym sparingu zdobył pan dwie bramki czyli chyba forma przez zimę nie uciekła.
Można tak to ująć (śmiech). Pamiętajmy jednak, że to jest tylko sparing, a prawdziwe granie zacznie się później, więc mam nadzieję, że wszyscy będą się mogli cieszyć, jak będę tak strzelał w lidze.
Ma dla pana znaczenie czy gracie sparing z zespołem wyżej notowanym?
Wiadomo, że sparing to sparing i wszyscy wiemy, jak one wyglądają. Nie patrzymy raczej na rywala – chcemy po prostu jako drużyna wyglądać bardzo dobrze. Oczywiście, że dobrze, jak fajnie się prezentujemy na tle tych teoretycznie lepszych zespołów, ale najważniejsze, by nasza drużyna w każdym sparingu realizowała postawione cele.
Jest pan najlepszym strzelcem Resovii. Czy obrońcy przez to bardziej na pana uważają?
- Prawdę mówiąc, wychodząc na mecz nie mam takich myśli w głowie. Gdy tylko nadarzy się okazja, to po prostu staram się ją wykorzystać. Jestem napastnikiem i zobowiązuje mnie to do strzelania bramek.
Ostatnio przedłużył pan kontrakt z Resovią, a wcześniej sporo czasu spędził pan w Karpatach. Chyba nie lubi pan za często zmieniać otoczenia.
Można tak powiedzieć – Resovia jest w sumie dopiero moim czwartym klubem w karierze. Jestem naprawdę zadowolony ze współpracy z klubem i nie zastanawiałem się długo. Prezesi zaprosili mnie na rozmowy, zapytali czy byłbym tym zainteresowany i bez wahania zdecydowałem się przedłużyć kontrakt o kolejne dwa lata.
Jesienią piłkarski Rzeszów emocjonował się wyścigiem Stali i Resovii po dofinansowanie z Urzędu Miasta. Was piłkarzy także to ogarnęło?
Powiem szczerze, że ja jako zawodnik jakoś się tym nie emocjonowałem. Byliśmy tylko trochę rozczarowani tym, że było już po okresie transferowym i wtedy to wszystko się zaczęło. Wcześniej nikt nie mówił o tym, jaka sytuacja będzie i uważam, że było to trochę nie fair. My się po prostu z tym pogodziliśmy i staramy się robić swoje. Co będzie, to będziemy. Nie myśleliśmy o tym, co w mieście huczy.