Banaś? Jachira! Zamiast tłumaczyć się z belki we własnym oku, wystarczy wrzasnąć: czarownica! I jeszcze: nihilizm! To działa od tysiąca lat
Jachira jest nikim, a Banaś jest NIK-iem. Taka myśl zaświtała mi z tyłu głowy, gdy politycy i publicyści zjednoczonej prawicy postanowili zrobić z banalnej blogerki i performerki (zgrywuski?), kandydującej do Sejmu z odległego miejsca, ikonę całej opozycji. Jachira – choć, zdaniem prawicowców, wywodzi się z samego piekła - spadła PiS-owi jak z nieba.
Oto zamiast tłumaczyć się z kolejnych prawdziwych i wydumanych afer i aferek, w tym zarzutów wobec nowego prezesa Najwyższej Izby Kontroli (Kontroli!!!), zamiast wyjaśniać, czy wyposażone w pegasusy specsłużby odwaliły w tej sprawie wielką fuszerkę, czy też wszystko, co pokazał Superwizjer TVN wiedziały, ale chciały mieć na pana Banasia haki – wystarczyło święcie (to dobre słowo) oburzyć się na kobietę, której sztandarowym hasłem jest „Bób, humus, włoszczyzna”. I przekonywać, że oto ta czarownica jest prawdziwą twarzą wielkomiejskich wykształciuchów i z definicji antypolskich, bo niepisowskich elit.
Te wielkomieszczuchy i elity chcą nam zabrać polskość, tradycję, rodzinę, seks męsko-damski (w pozycjach i porach akceptowalnych dla biskupa), Boga, religię, język, schabowego z kapustą, czystą z lubelskich zbóż i wielkopolskich pyrek, kanon lektur, honor i ojczyznę, a wcisnąć w to miejsce seks w pozycjach i zestawach niewyobrażalnych, eko, vege, drinki z palemką, cafe latte, Houellebecqa z Tokarczuk, idiomy, humus i – uwaga – nihilizm.
Słowo nihilizm pełni w przekazie dla ludu identyczną funkcję, jak kwas hialuronowy w reklamach kremów: za cholerę nikt nie wie o co chodzi. Mimo to – kupuje. No bo jak taki magiczny i tajemniczy, to musi działać. Więc lud kupił nihilizm. Kupił – w znaczeniu: przeraził się.
Już widzę, jak Janusz Malinowski przychodzi po robocie do domu i rzuca do swej krzątającej się w kuchni żony Grażynki oraz siedzącej za stołem czeredki: - Chcecie mieć w Polsce nihilizm? A oni na to: w życiu tato! Wtedy on, żeby się także rymowało, obiecuje: Obronię Polskę i nie pozwolę na to. Po czym idzie głosować.
Taka sytuacja. Całkiem prawdopodobna. Inna sprawa, że spindoktorzy PiS przy okazji tej ściemy tak wylansowali Jachirę, że ta weszła do Sejmu. Co w sumie też jest (dla nich) fajne. No bo jak zdarzy się znów jakaś aferka lub afera, to mamy na podorędziu czarownicę. I straszymy nią klasę ludową.
To działa od tysięcy lat. Czy zadziała teraz? No, nie wiem. Tydzień po wyborach mój sąsiad, zbieracz złomu, który ogląda TVP (z przyzwyczajenia lub dlatego, że jego telewizor niczego innego nie łapie), ale dla równowagi czyta - całą polską i światową klasykę (od Ramajany i Kochanowskiego po Houellebecqa z Tokarczuk) zdobył się na refleksję: Czy pani Jachira jest w stanie obrazić Boga? Paradne! Czy jest w stanie obrazić mój honor? Do tego trzeba mieć zdolność honorową, a tej przecież prawica Jachirze odmawia. Czy nowa posłanka może nadwątlić moją wiarę lub polskość? Musiałaby to być wiara i polskość słaba.
Na stosy posyłali czarownice ci, którzy nie byli własnej wiary pewni. Oraz ci, którzy się swą wiarą i swym patriotyzmem chełpili, by osiągnąć inne, przeważnie niskie cele. Tyle prosty złomiarz. Co na to prawicowi publicyści? Zwłaszcza w kontekście tego, że pan Banaś jest nadal NIK-iem?