Audi TT w garażu, finlandia na półce, czyli... co mówili lechici w 2016 roku
W tym roku kibice Lech Poznań nie mieli wielu powodów do śmiechu. Ale to wcale nie znaczy, że przy Bułgarskiej było smutno...
W Lechu zawsze jest wesoło, kiedy są dobre wyniki. Ale nawet, gdy sytuacja jest kryzysowa, nie brakuje wypowiedzi, które wywołują uśmiech i stają się kultowymi zwrotami w dyskusjach kibiców.
Przebojem 2015 roku było wyznanie właściciela Lecha Jacka Rutkowskiego, że w wyjściu Lecha z kryzysu pomagają Borussia Dortmund i Chelsea. W mijającym roku też nie brakowało wypowiedzi mających uspokoić kibiców, że nie muszą się o nic martwić. Już w styczniu bowiem okazało się, że Kolejorz jest w dobrych rękach i nic złego nie może mu się przytrafić.
Awantury uniknąć się niestety nie udało
- Nie będziemy pod wpływem mediów prowadzili awanturniczej polityki transferowej, by zwiększając kwoty na transfery, nie podzielić losów Widzewa czy Polonii Warszawa - taka na początku 2016 roku była odpowiedź Rady Nadzorczej Lecha na list skierowany do Jacka Rutkowskiego przez Stowarzyszenie Kibiców Lecha i Grup Kibicowskich, które chciało dowiedzieć się, jaki plan ma właściciel klubu na wyjście z kryzysu.
Sympatycy Kolejorza krytykowali działania zarządu Karola Klimczaka i Piotra Rutkowskiego za to, że nie zależy im na wyniku sportowym, skupiają się na szukaniu oszczędności i co roku notuje historyczne klęski. W pewnym momencie stracili nadzieję, że Lech jest w stanie odnosić sukcesy. Co zrobiła rada nadzorcza? Pochwaliła zarząd m.in. za politykę transferową, racjonalną politykę kredytową i dążenie do zrównoważonego bilansu wpływów i wydatków...
Tak jak się można było spodziewać, „Poznańskiej Lokomotywie” zabrakło pary, by dojechać do europejskich pucharów. Lech nie tylko poniósł straty finansowe, ale nie udało mu się uniknąć awantury.
W czasie wyjazdu na finał Pucharu Polski nieświadomy niczego Nicki Bille zamieścił filmik z pożegnania z kibicami. Atmosfera była gorąca, fani zagrzewali piłkarzy do walki, czasem w bardzo niekonwencjonalny sposób.
- Nie bij w ten autokar, k..., pało jeb...
- stwierdził Łukasz Trałka. - Chlapnąłem głupotę - przepraszał kapitan, ale napięcie na linii drużyna - kibice nie zostało rozładowane. Poziom frustracji sięgnął zenitu w drugiej połowie meczu z Legią na Narodowym. Konsekwencje dobrze znamy.
Urban nie lubi „kitować”
W maju Lech zakończył rozgrywki na dalekim 7. miejscu z 17 porażkami na koncie. Wynik wstydliwy i kompromitujący, bo lechici byli przecież obrońcą tytułu.
- Nie lubię „kitować”, ale różnie to wygląda w szatni. Niektórzy zawodnicy wydają się być już w innym miejscu, niektórzy może są już w innych klubach. Trudno się jednak dziwić, bo za niecały tydzień kończymy ligę - stwierdził trener Urban przed ostatnią kolejką.
Zespół kompletnie mu się „rozlazł”, nie miał na jego grę żadnego wpływu, a jednak nieoczekiwanie dla wszystkich zarząd przedłużył z nim umowę.
- Za nami bardzo trudny sezon, w którym zaliczaliśmy wzloty i upadki. Niestety, z naciskiem na to drugie, ale trenerowi udało się wydźwignąć zespół z dna tabeli, awansować do grupy mistrzowskiej i finału Pucharu Polski. Wiemy, że trener nie awansował do europejskich pucharów i jesteśmy zawiedzeni, że to się nie udało. Zasłużył jednak na prawdziwą szansę, chcemy, by mógł w pełni przygotować drużynę do nowego sezonu - mówi wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski.
Po trzech miesiącach Urban stracił w końcu pracę.
- Lech potrzebuje nowych impulsów
- napisali prezesi, uzasadniając dymisję.
Dużo czasu potrzebowali, by dopatrzyć się, że w drużynie Urbana brakuje stylu i myśli. Jak krótka jest ludzka pamięć, przekonaliśmy się kilka tygodni temu, kiedy Urban w rozmowie z „Przeglądem Sportowym” przyznał, że właściwie nie wie, za co został zwolniony z Kolejorza... Naprawdę trenerze? Myśleliśmy, że pan nie kituje....
Robak, czyli... jakbyśmy podpisali nowy kontrakt
Urban przy Bułgarskiej solidnie zapracował na określenie, że uprawia „manianę”. Kiedy latem kibice pytali go, kiedy wymusi na decydentach zakup napastnika, z rozbrajającą szczerością wyznał: - Zimą sprowadziliśmy Nickiego Bille, mamy Marcina Robaka. Dla mnie to taka sytuacja, jakbyśmy podpisali kontrakt z nowym zawodnikiem. Dopiero teraz pokaże to, co potrafi. Jeśli sprowadzimy jeszcze kogoś i będziemy grać tylko jednym napastnikiem, to reszta będzie oglądała go z ławki. Nie jesteśmy w sytuacji, by pozwolić sobie na taki luksus - tłumaczył trener. Po sześciu kolejkach Lech miał na koncie tylko trzy gole i znów tułał się w ogonie tabeli....
Audi TT pojedzie daleko...
W czasach Urbana Lech tak potrafił zanudzić swoją grą, że kibice doprowadzeni do szewskiej pasji zaczęli szerokim łukiem omijać stadion przy Bułgarskiej. Dziennikarze, eksperci, kibice zwracali uwagę, że zupełnie nie sprawdza się w środku pola duet Tetteh - Trałka. Jan Urban śmiał się, że w środku pola ma „Audi TT” i będzie nim rozbijał rywali. - Duet TT jest bardzo potrzebny zespołowi. Obu graczom niesłusznie przypięto łatkę zawodników mało kreatywnych - twierdził trener.
Fakty jednak kompletnie temu zaprzeczały. Do czasu, kiedy Urban prowadził Kolejorza, wszystkie gole lechici strzelili w momencie, w którym Trałka z Tettehem nie przebywali razem na boisku. To właściwie mówi wszystko o pomysłach Urbana. Nowy trener Nenad Bjelica szybko schował audi TT do garażu, czym zapunktował u fanów.
Z Wiluszem się nie wygra...
Maciej Wilusz to miły człowiek, ale ogromny pechowiec. I chyba nie lubi tracić czasu na głupoty. Przed meczem z Zagłębiem, zapytany, czy śledził grę rywali w meczu pucharowym, odparł:
- Nie oglądałem tego spotkania. Przed każdym meczem musimy się patrzeć na siebie. Znamy Zagłębie z poprzedniego sezonu, wiemy, co potrafią. Ale skupiam się na swoim przygotowaniu.
Maciej Wilusz może robić, co chce w czwartkowe wieczory, ale z całą pewnością, poświęcenie chwili uwagi na to, w jakiej formie są „Miedziowi”, by mu nie zaszkodziło. Tym bardziej że „zmęczeni” pojedynkiem lubinianie ograli w Poznaniu Kolejorza łatwo 2:0. Wilusz grał w tym meczu i jak zwykle drużynie nie poszło, bo przyciąga on wszystkie nieszczęścia jak nikt inny.
Statystycy obliczyli, że Lech wygrał tylko dwa mecze ligowe, spośród tych, w których Wilusz wystąpił przez większość spotkania (ostatni raz we wrześniu 2014!).
Tegoroczny bilans tego obrońcy w poznańskiej drużynie przedstawia się następująco: z Wiluszem grającym dłużej niż 5 minut: 0 zwycięstw, 1 remis, 9 porażek, z Wiluszem grającym krócej niż 5 minut lub wcale: 17 zwycięstw, 4 remisy, 5 porażek.
Zamiast tablicy jeden transparent
Jeszcze w 2015 roku Lech z wielką pompą odsłonił swoją „Tablicę zasad”. Bez zmrużenia oka podpisał się na niej też Kasper Hamalainen.
„Zbiór ponadczasowych wartości” (to słowa prezesa Klimczaka), kibice skrócili do jednego hasła. Sfrustrowani letnimi wynikami zespołu oraz postawą zawodników wywiesili transparent po chorwacku skierowany do nowego trenera Nanada Bjelicy. Jego treść brzmiała:
- Trenerze Bjelica, chcemy wojowników, a nie gwiazdeczki.
Szkoleniowiec od pierwszego meczu wiedział, jakie zasady są najważniejsze przy Bułgarskiej.
Najlepsi piłkarze
- Na każdej pozycji mam najlepszych zawodników w lidze - powiedział w wywiadzie dla oficjalnej strony klubowej Nenad Bjelica.- To oznacza, że nie potrzebuje pan wzmocnień? - dopytywali się dziennikarze. - Najlepszy na swojej pozycji jest Darko Jevtić. To samo mogę powiedzieć o Macieju Makuszewskim. Podobnie jest z Dawidem Kownackim i Marcinem Robakiem. Najlepsi na swoich pozycjach są też Tamas Kadar i Tomasz Kędziora. To samo mogę powiedzieć o Matusie Putnockym. Niech mi ktoś udowodni, że zawodnicy z innych drużyn ligowych są lepsi. Moi zawodnicy w mojej drużynie są najlepszymi - podkreślał Bjelica.
Trener oczywiście nie może dołować swoich piłkarzy, musi w nich wierzyć i mobilizować. Ale czy Bjelica nie stracił na chwilę kontaktu z ziemią? Świąteczny piernik na miodzie na pewno będzie nam smakował, więc przed Wigilią mała łyżeczka dziegciu. Z trzema najlepszymi drużynami w rundzie jesiennej - Lechią, Legią i Jagiellonią lechici przegrali w identycznym stosunku 1:2. Oczywiście, że w Gdańsku pechowo, w Warszawie przez błąd sędziego Marciniaka, a w Białymstoku przez słabą skuteczność i zmrożoną murawę. Tacy zaje... fajni więc jeszcze nie jesteśmy. Dobrze, że wiosną z całą czołówką zagramy u siebie.
Profesjonaliści i... amatorzy
Nie będzie już jednak w Lechu Paulusa Arajuuriego. Sympatyczny obrońca zdradził w „SE”, jak pożegnał się z drużyną.
- Chciałem pokazać każdemu, że doceniam wspólny czas i zażartować. Każdy dostał po butelce flagowego trunku z mojego kraju. Zaznaczyłem jednak, że wypić można tylko w wakacje albo po zakończeniu kariery! Chciałem, żeby po otwarciu tej butelki przypomnieli sobie o mnie. W Finlandii mamy opinię mocnych w piciu, ale w Polsce, siadając do stołu, czułem się jak początkujący - przyznał obrońca. Ciekawe, czy czuł się tak w gronie klubowych kolegów, czy innych polskich przyjaciół. Znając nasze zwyczaje, chyba nie miał wątpliwości, że finlandia długo nie postoi na półkach...