Kiedy Stanisław Piróg uznał, że biegnąca przez jego podwórko asfaltowa droga zagraża życiu domowników, przejazd zagrodził. Co naraziło go na wizyty policji, oskarżenia o utrudnianie ruchu i procesy sądowe.
Stanisław Piróg, rolnik z Laszczyn w gminie Grodzisko Dolne, od 2006 roku prowadzi batalię z gminą i częścią swoich sąsiadów o drogę, którą wytyczono przez środek jego podwórza. Asfaltowa droga wiedzie między jego domem a stodołą.
Miesiące strachu
- Na początku się ucieszyłem, że będę miał lepszy dojazd, ponieważ na odcinku leżącym w lesie sam utwardzałem drogę cegłami, a małżonka interweniowała w gminie, aby w tamtym miejscu stan drogi poprawić. Kiedy jednak okazało się, że droga ma biec między moim domem mieszkalnym, oborą a stodołą i przecinać gospodarstwo na połowę, nie mogłem w to uwierzyć - opowiada właściciel posesji.
Kiedy droga została oddana do użytku, sąsiedzi, choć mają inne dojazdy do swoich posesji, postanowili jeździć przez działkę Piroga. I na podwórku zrobiło się niebezpiecznie. Zwłaszcza że przy wjeździe na posesję droga skręca pod kątem 90 stopni.
- Strach było wyjść do obory, czy przejść na drugą stronę drogi do stodoły. Bardzo się wystraszyłem, kiedy młody chłopak rozpędzonym skuterem wjechał w stojący na posesji rozrzutnik. Na szczęście nic się mu nie stało. Co ja wtedy przeżywałem! Przez 4 miesiące żyłem w strachu, że coś złego przez tę drogę się wydarzy i niestety tak się stało - opowiada rolnik.
Spacerującą po podwórku ciotkę pana Stanisława potrącił samochód. Po jakimś czasie sam Piróg ledwie uszedł z życiem.
- Było koło godziny 22. Akurat odłączyłem dojarki, zlałem mleko i już miałem wychodzić z obory, kiedy nagle coś łupnęło w drzwi. Okazało się, że jeden z kierowców nie wyrobił na zakręcie i staranował drzwi obory. Gdyby wjechał kilka sekund później, kiedy wychodziłem na zewnątrz, to pewnie już bym nie żył - opowiada pan Stanisław.
Kierowca nie zatrzymał się. Pirógowi udało się spisać numery pojazdu, ale policja z Leżajska na miejsce przybyła 3 dni później, a po kilku tygodniach umorzyła śledztwo ze względu na niewykrycie sprawcy.
Brama przed absurdem
Tego dla gospodarza było już za wiele. Postanowił, że przy wjeździe na swoją posesję na drodze postawi bramy. Kiedy stanęły, błyskawicznie pojawili się policjanci.
- Stwierdzili, że utrudniam ruch i postanowili mnie ukarać. Nie docierało do nich, że bramy stanęły dla poprawy bezpieczeństwa. Przecież na moje podwórko przyjeżdża samochód po odbiór mleka, ponieważ posiadam hodowlę 10 krów mlecznych. Poza tym ta droga oprócz tego, że jest wyasfaltowana, nie ma nic wspólnego z drogą publiczną. Do tej pory nie zrobiono oznakowania, nie został sporządzony projekt organizacji ruchu - mówi pan Stanisław.
Takie tłumaczenia nie przekonały policjantów, którzy dwa razy kierowali wnioski do sądu o ukaranie rolnika. Sąd w Leżajsku za każdym razem pana Stanisława uniewinniał, uznając, że swoim zachowaniem nie wyczerpywał znamion wykroczenia.
Tymczasem według stanowiska gminnych urzędników droga biegnącą przez podwórze Stanisława Piróga jest publiczna, co oznacza, że przez 24 godziny na dobę można z niej korzystać.
- Mam na posesji drogi sprzęt rolniczy. Mam go zostawiać bez zabezpieczenia? A co by się stało, gdyby został skradziony? Czy pan wójt zwróciłby mi za niego pieniądze? Teraz brama na noc jest zamykana, a posesji pilnuje wypuszczony pies - mówi rolnik.
Sądowe batalie
Droga została utwardzona w 2006 roku, a gmina o jej zasiedzenie wystąpiła w 2007 roku. Ze względu na odwołania i apelacje sprawa trwała do 2010 roku, kiedy zapadł prawomocny wyrok korzystny dla gminy.
- Drogę wyasfaltowano 4 lata przed prawomocnym wyrokiem. Skąd w gminie już wtedy wiedzieli, że wyrok sądowy przyzna im służebność? - zastanawia się pan Stanisław.
Jacek Chmura, wójt gminy Grodzisko Dolne twierdzi, że droga biegnąca przez podwórze Piroga istniała od kilkudziesięciu lat.
- Była to polna dróżka, z której mieli prawo korzystać mieszkańcy siedmiu gospodarstw. Problem pojawił się, kiedy została wyasfaltowana na wyraźne prośby sołtysa i między innymi żony pana Piróga. Tłumaczenie, że chodziło o odcinek gdzieś w lesie, mnie nie przekonuje. Remont był planowany na całym odcinku, również w pobliżu gospodarstw rolnika - podkreśla wójt.
Kolejna rozprawa sądowa, która czeka pana Stanisława, zaplanowana została na najbliższy wtorek w Sądzie Rejonowym w Leżajsku. Tym razem chodzi o utrudnianie karetce dojazdu do pacjenta.
- To jakiś absurd. Do zdarzenia doszło pod koniec 2015 roku. Usłyszałem, że w stronę mojego domu na sygnale jedzie karetka. Natychmiast otworzyłem bramę i pojechała dalej do sąsiada. Po 3 tygodniach dowiedziałem się, że utrudniałem przejazd - opowiada pan Stanisław.
Mimo że kierowca karetki zeznał w sądzie na korzyść rolnika, do tej pory nie zapadł wyrok w tej sprawie. Jedna sprawa w sądzie się nie zakończyła, a już niebawem ruszy kolejna. Tym razem policjanci z Leżajska wnioskowali o ukaranie rolnika.
- Pod koniec ubiegłego roku przyjechało do mnie dwóch policjantów, tłumacząc, że przygotowują mapę zagrożeń i zapytali, dokąd sięga moja posesja. To zamknąłem bramę, aby im pokazać dokładnie obręb mojej parceli. Panowie podziękowali i odjechali. Po kilku dniach dowiedziałem się, że napisali notatkę, iż zamknąłem przed nimi bramę. Teraz na gospodarstwie zainstalowałem monitoring.
Rolnik udał się w tej sprawie do komendanta powiatowego policji w Leżajsku.
- Policjanci zapewne dostali powiadomienie, że utrudnia pan przejazd, przyjechali na miejsce i naturalnym jest złożenie pisma o ukaranie. Ostatecznie jednak o karze zdecyduje sąd - tak swoich podwładnych tłumaczył w rozmowie z panem Stanisławem podinspektor Zenon Wierzchowski, komendant powiatowy policji w Leżajsku.
Mogą jeździć inna drogą
- Ta droga nie ma nic wspólnego z drogą publiczną, oprócz asfaltu - zapewnia Piróg. - Byłbym ostatnim chamem, żeby zablokować komuś dojazd do gospodarstwa. Każdy z sąsiadów bez kłopotów może dojechać do siebie, omijając moje podwórze.
Jego małżonkę zastanawia zmiana numeracji ich stodoły.
- Do tej pory cała posesja miała numer 49. Za ogrodzeniem u sąsiadki stał drewniany dom, który miał numer 48, ale został rozebrany i o dziwo geodeta gminny, nie informując nas, nadał naszej stodole numer 48. Odkąd mąż postawił bramę, mamy sporo kłopotów - kręci głową pani Barbara.
Pirógowie szukali pomocy u prawników. Twierdzą jednak, że i tu napotykali na ścianę. Według nich stało się tak, kiedy okazało się, że zgodę na budowę drogi, jako starosta leżajski, wydał Zbigniew R., mieszkaniec gminy Grodzisko Dolne, późniejszy sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju, obecnie nieaktywny politycznie w związku z zamieszaniem w tzw. „aferę podkarpacką“. Ostatecznie sprawie obiecał się przyjrzeć poseł Prawa i Sprawiedliwości Jerzy Paul.
Trzeba zakończyć ten konflikt
Wójt Jacek Chmura zapewnia, że zależy mu na zażegnaniu tego konfliktu.
- Mamy asfalt, z którego mieszkańcy powinni się cieszyć i mamy problem. Nie ma możliwości, aby droga mogła ominąć to gospodarstwo, bo dalej są grunty prywatne. Zresztą w naszej gminie jest też duża hodowla przedzielona drogą krajową i nikt tam bramy nie stawiał. Do zakończenia konfliktu potrzebna jest dobra wola z obydwu stron. Wykonanie w końcu projektu organizacji ruchu, który uwzględniałby przebieg tej drogi, jej otoczenie oraz montaż progów zwalniających - to w mojej ocenie powinno w zupełności wystarczyć.
Wójt Chmura snuje jeszcze jedna wizję: - Jesteśmy na początku procesu scalania gruntów w Grodzisku Dolnym. Jeżeli udałoby się pozyskać środki na scalenia w Laszczynach i Chodaczowie, byłaby szansa, aby przebieg ciągów komunikacyjnych, które przebiegają obok zabudowań pana Piróga, przeprowadzić w taki sposób, aby tę drogę odciążyć .