Armia ma być monolitem [rozmowa]
Rozmowa z gen. broni w rezerwie Waldemarem Skrzypczakiem, byłym wiceministrem obrony narodowej i byłym dowódcą Wojsk Lądowych
Jaki stan mamy w Polsce?
Stan zagrożenia bezpieczeństwa państwa. Nie rozstrzygam, czy to stan klęski żywiołowej, stan wyjątkowy czy inny. Struktury wyznaczone do obrony są niewydolne, nie potrafią zapewnić bezpieczeństwa obywatelom. Kiedy używa się już policji i wojska, nakłada restrykcje na obywateli, to należałoby ustawowo określić, w jakim stanie faktycznie się znajdujemy. Wszystkie przesłanki wskazują na to, że jesteśmy w stanie klęski żywiołowej, a może w stanie wyjątkowym. Nie wiem, niech rozstrzygają to politycy. Natomiast zagrożenie bezpieczeństwa państwa jest stanem faktycznym.
Prezydent i minister obrony wprowadzili paliwowe karty rabatowe z upustem dla terytorialsów, co wkurzyło żołnierzy zawodowych.
Politycy wykazują się wyjątkowym brakiem wyczucia atmosfery panującej w wojsku. Próba dezintegracji środowiska wojskowego poprzez preferowanie wojsk Obrony Terytorialnej świadczy o tym, że politycy nie dorośli do tego, żeby sprawować kontrolę nad Siłami Zbrojnymi. To jest uderzenie w jedność środowiska wojskowego. Nie wiem, czy taka decyzja wynika z niewiedzy czy z niekompetencji, ale jest to po prostu dyletanctwo decydentów, ekspertów i doradców wojskowych. W czasie walki z pandemią nie wolno preferować jednej grupy wojskowych, a innych, którzy również wykonują zadania na rzecz społeczeństwa nie traktuje się tak, jak terytorialsów. Powtórzę, to jest przejaw dyletanctwa. Nie rozumiem tego również w sensie społecznym, bo dziś pierwszymi na linii frontu walki z koronawirusem nie są żołnierze WOT, a lekarze, pielęgniarki i służby medyczne. Oni powinni być traktowani w sposób szczególny, to ich państwo powinno objąć jak najlepszą opieką. Preferowanie WOT świadczy o tym, że ktoś spadł z Księżyca. To niebywały skandal.
Jeśli chodzi o terytorialsów, to nie pierwsza sytuacja, kiedy władza ich preferuje.
To nie jest budowanie jedności armii, a typowe wprowadzanie antagonizmów w wojsku. Politycy i wojskowi powinni dbać o jedność armii, bo siła armii wynika z jej jedności. Armia ma być monolitem. Takie działania nie służą niczemu innemu jak tylko dzieleniu wojska.
Czy terytorialsi wcześniej nie dostawali nowych mundurów, karabinów, sprzętu? To tam czekała szybka ścieżka kariery. To wszystko już wiedzieliśmy i przeżywaliśmy.
I przeżywać jeszcze długo będziemy dopóki będzie dzieliło się wojsko. Antagonizowanie armii, rozbijanie jedności wojska godzi w bezpieczeństwa polskiego państwa i osłabieniu jedności Sił Zbrojnych do obrony naszej suwerenności. Mówię z wysokiego “c”, ale tak to wygląda.
Jak pan generał ocenia działania podejmowane przez WOT i żołnierzy zawodowych w walce z koronawirusem.
Bardzo dobrze oceniam zaangażowanie wojska – WOT, wojsk operacyjnych, jest na dobrym poziomie. Obie te formacje robią dobrą robotę. Wojsko dysponuje potencjałem, żeby pomóc społeczeństwu. Wojska operacyjne mają zdolności do likwidacji skażeń, zakażeń. Pewnie ich zaangażowanie będzie stopniowo zwiększane. Trzeba podnieść budowanie zdolności w wojsku. To wszystko jest uzasadnione w kontekście walki z koronawirusem.
A jak pan generał sobie radzi z obostrzeniami wprowadzonymi przez rząd? Siedzi pan grzecznie w domu? Czego najbardziej brakuje?
- (śmiech) Spacerów po parkach, lasach i jazdy na rowerze! Staliśmy się niewolnikami koronawirusa, musimy siedzieć w domu, to konieczność. Jeżeli wszyscy będziemy respektować narzucone prawo – nie widzę tu kontekstu politycznego, tu chodzi o bezpieczeństwo Polaków – to powinniśmy poddać się rygorom i wykonywać wszystkie plecenia służące bezpieczeństwu w czasach pandemii. Trzeba się z tym pogodzić. Natomiast sprzeciwiam się próbom grania pandemią w celach politycznych, co próbują robić politycy. Zdrowie i bezpieczeństwo jest ponad wszelkimi celami politycznymi i partyjnymi.
Maseczki kupione?
Jak najbardziej już od kilku dni. Kolega znalazł w internecie, kupił, sprowadził i podzielił się jeszcze po niższych cenach, bo dziś są one już kosmiczne. Jak większość z Polaków głównie spędzamy czas w domu.
Poproszę o ocenę przygotowania kraju do pandemii. O Agencję Rezerw Materiałowych chyba nie ma co pytać.
To państwo nie było gotowe, agencja też. Nie mamy w państwie struktur, które zawczasu podjęłyby skuteczną walkę z tym, co się stało. Nie mamy tzw. Obrony Cywilnej kraju. Kiedyś było to w kompetencjach Obrony Cywilnej, która miała siły i zasoby, a teraz nie ma niczego. Ponadto koronawirus był zaskoczeniem dla polityków, ale nie dla tych, którzy interesują się geopolityką. To, że będzie koronawirus, to wiedzieliśmy na przełomie grudnia i stycznia. Nasze media nie mówiły wtedy jeszcze dużo o tym, a politycy marginalizowali problem, bo Chiny daleko i do nas nie przyjdzie. Tymczasem eksperci zajmujący się analizą strategiczną, czytający światowe, szczególnie azjatyckie media, wyciągali już wnioski, że pandemia wymknęła się spod kontroli rządu chińskiego i stała się dużym problemem. A skoro mamy duży lotniczy ruch międzynarodowy, ludzie przemieszczają się, to było do przewidzenia, że straszny dla Chińczyków koronawirus będzie groźny także dla Europejczyków i wszystkich innych ludzi. Już w styczniu można było przewidzieć, że koronawirus dotrze do Europy, gdzie będzie siał śmierć i zniszczenie, co czyni. My nie byliśmy do tego przygotowani. Nasi politycy wmawiali nam, że najpierw jest to tylko problem Chińczyków, a kiedy dotarł do Włoch, to mówili: a co tam, nieprzygotowani Włosi. My sobie z tym świetnie poradzimy. Jak sobie radzimy to widać. Słabo. Byliśmy nieprzygotowani na zderzenie z czymś takim. Politycy marginalizowali problem, który kosztuje nas dużo ofiar.
Kiedy z koronawirusem nie poradziły sobie Chiny, Stany Zjednoczone i Rosja, to straciłem wiarę w wojskowe laboratoria badawcze. Żeby nikt nie miał na tę zarazę szczepionki czy lekarstwa? Przecież od lat pracują nad bronią biologiczną?
- Dziś wszyscy spekulują, co to jest ten koronawirus? Skąd to się wzięło? Czy od nietoperzy, czy z mięsa jadanych w Azji pancerników. Od pierwszej wojny światowej, kiedy ktoś wpadł na pomysł iperytu i sarinu, wiadomo, że politycy i militarni światowi liderzy pracują nad bronią biologiczną i traktują ją jako broń ostatniej szansy. Moim zdaniem, Amerykanie, Rosjanie i Chińczycy pracują nad bronią biologiczną. Koronawirus jest elementem systemu broni biologicznej. Jako żołnierz, tak to traktuję. Widać wyraźnie, że nie trzeba czołgów, samolotów, rakiet balistycznych i broni hipersonicznej, wystarczy koronawirus, który rozłoży siły zbrojne każdego państwa. Chorzy ludzie nie będę zdolni do obrony swojego państwa. Wystarczy rozsiać koronawirus i problem z głowy. Moim zdaniem to broń biologiczna, która w pewnym momencie wymknęła się spod kontroli.
Skoro okazało się, że nie potrafimy przygotować się do epidemii, to gdyby nie daj Boże doszło do wojny, to znowu się okaże, że nie jesteśmy do niej przygotowani. Zastanawiam się: kupować F-35, czy inwestować te pieniądze w polską, a nie amerykańska gospodarkę?
A co będziemy mieli z tych samolotów, kiedy okaże się, że chorzy piloci nie będą mogli nimi latać? Na pewno należy zrezygnować z dużych, strategicznych zakupów i wpompować te pieniądze w polską zbrojeniówkę, która klęczy na kolanach, a niedługo będzie leżała. Niektórzy politycy mówią, że nie znamy zdolności produkcyjnych polskiej zbrojeniówki. Znamy. Widzimy je, a politycy tego nie widza, bo są uwikłani w jakieś układy polityczne, które wcale nie sprzyjają polskiej zbrojeniówce. Należy zdynamizować rozwój technologiczny polskich zakładów zbrojeniowych. Te pieniądze powinny tylko służyć narodowi i Polsce, a nie obcym. Kiedy mielibyśmy rozważać ewentualny wybuch wojny w tym czasie, to przecież Putin nie jest chory, żeby napadać na kraj z koronawirusem. Jeśli doszłoby do jakiegokolwiek konfliktu zbrojnego, to taka choroba rozprzestrzeniłaby się szybko wśród wojska. Historia uczy, że armie czasami nie ginęły od mieczy, a od zarazy, która powalała największe armie.