97 dni zajęło Arkademu Pawłowi Fiedlerowi przejechanie Afryki z południa na północ. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że samochód podróżnika napędzany był wyłącznie silnikiem elektrycznym. O podróży opowiadał w Kaliszu.
To pierwszy tego typu wyczyn. Nikt przed nim nie mierzył się z tak trudnym wyzwaniem na „Czarnym Lądzie”, będąc wyposażonym jedynie w auto elektryczne.
Ponad trzy miesiące
Na początku lutego Fiedler i jego samochód - nissan leaf 2017 z baterią o pojemności 30 kWh - przylecieli do Kapsztadu. Kilka dni później rozpoczęła się misja o nazwie Electric Explorer African Challenge. Kilka lat temu podróżnik przejechał już Afrykę fiatem 126p. Wtedy jechał wschodnią częścią kontynentu. Tym razem zdecydował się na zachód.
Trasa wiodła przez kilkanaście państw: Namibię, Angolę, Kongo, Gabon, Kamerun, Nigerię, Benin, Togo, Ghanę, Burkina Faso, Mali, Gwineę, Mauretanię i Maroko.
Podczas 97 dni trwania wyprawy przejechał 15.176 km. Samochód ładował równo 100 razy. Średnie zużycie energii na 100 km wyniosło 9,5 kWh.
Największy zasięg na jednym ładowaniu osiągnął w Angoli - na trudnym, górzystym odcinku, załadowany po brzegi nissan przejechał aż 278 kilometrów.
Ludzie i szczęście
Arkady Paweł Fiedler - wnuk słynnego podróżnika i reportażysty Arkadego Fiedlera o swoich przygodach opowiadał w ubiegłym tygodniu w salonie Nissan Polody w Kaliszu, w którym odbywała się konferencja „Elektromobilność - szansa dla Polski, przyszłość dla Wielkopolski”.
Jak przyznał podróżnik, na trasie wielokrotnie sprzyjało mu szczęście do spotkania życzliwych ludzi.
W dalszej części artykułu przeczytasz więcej o pasjonującej podróży Arkadego Pawła Fiedlera przez Afrykę.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień