Arkadiusz Kaszuba: Chcę wygrać w amatorstwie wszystko co się da
The World Games to dla mnie najważniejsze zawody w życiu – mówi ARKADIUSZ KASZUBA, kickbokser Rzeszowskiego Klubu Sportów Walki, który za kilka dni we Wrocławiu wystąpi na zawodach The World Games, czyli Igrzyskach Sportów Nieolimpijskich.
The World Games we Wrocławiu rusza lada dzień. Gotowy na walkę?
Tak. Ja mam trochę więcej czasu, bo kickboxing zaczyna się dopiero 26 lipca. W pierwszy dzień są ćwierćfinały i półfinały, a dzień później finał i walka o 3. miejsce. W każdej kategorii jest po ośmiu zawodników, więc by dojść do finału trzeba wygrać dwie walki. Taki jest mój plan minimum.
Wydajesz się być pewny siebie. Rozumiem, że o formę Arka Kaszuby kibice z Rzeszowa martwić się nie muszą?
Jeśli chodzi o mnie i moją formę, to jestem spokojny. Nie trzeba się o mnie martwić. Teraz już powoli „zjeżdżam” z obciążeń, mamy za sobą mocne treningi i sparingi z przeciwnikami. Równo trzy miesiące szykowaliśmy się do tego. Były to najcięższe w mojej karierze, ale jednocześnie mądrze przeprowadzone przygotowania. Razem z trenerem WIesławem Kanią staraliśmy się podejść bardzo profesjonalnie do tematu. dużo trenować, ale tak żeby się nie przetrenować. Teraz już głównie odpoczywam, ale codziennie muszę się ruszać. Waga jest ok nie muszę zbijać kilogramów. Trzymałem dobrze dietę i jest dobrze.
Bardzo poważnie podszedłeś do sprawy. Jesteś wicemistrzem świata i trzecim zawodnikiem w Europie, ale mam wrażenie, że The World Games to najważniejsza impreza w twoim życiu?
Tak. W mistrzostwach świata czy Europy jest dużo walk, trwają kilka dni, tu wszystko jest skumulowane, mam tylko dwa dni żeby pokazać to co potrafię, będzie ośmiu najlepszych zawodników w mojej kategorii na świecie. Oprócz tego The World Games będzie transmitowane w telewizji, będzie nas oglądać szersza publiczność.
Warunkiem tego, żeby wystąpić we Wrocławiu było zdobycie medalu na ubiegłorocznych mistrzostwach Europy. Ty zdobyłeś brąz, ale byłeś zawiedziony, że przegrałeś półfinał z Serbem Menkovicem...
I to jest kolejny argument do tego żeby powiedzieć, że World Games są ważniejsze od mistrzostw świata, by tu wystąpić trzeba się zakwalifikować, a nie być tylko najlepszym w swoim kraju. Jeśli chodzi o tamte mistrzostwa, to celowałem w złoto. Przegrałem nieznacznie półfinał. Nie chcę się tłumaczyć, ale byłem chory i przeciwnik okazał się lepszy. On również będzie we Wrocławiu, rewanż będzie mile widziany.
A reszta konkurentów?
Znam tylko tych z Europy. Wiem, że jest też Amerykanin, Koreańczyk, Brazylijczyk. Chętnie z którymś spotkam się w ringu.
Jesteś w gronie faworytów?
Myślę, że tak. Ja celuje tylko w jedno miejsce, nie wyobrażam sobie inaczej do tego podchodzić.
By zdobyć złoto trzeba wygrać trzy walki w dwa dni. Sporo tych pojedynków...
Nie dla mnie. Zdarzało mi się stoczyć nawet pięć walk w jeden dzień.
To tak można?
Niby nie można, ale tak było. W Pradze robili kiedyś takie maratony. Teraz organizowany jest tam Puchar Świata i zawody rozłożyły się na dwa dni.
Co sądzisz o dyscyplinach w The World Games, obok tych znanych, jest wiele dość nietypowych sportów?
Skupiałem się tylko na sobie i nawet do końca nie wiem ile jest wszystkich dyscyplin, pewnie kilku z nich w ogóle nie znam. Wiem, że będzie żużel i jeśli się uda chętnie wybiorę się na jakiś mecz.
W tym roku czekają cię jeszcze mistrzostwa świata...
Tak. W listopadzie w Budapeszcie. Tam też zamierzam powalczyć o złoto. Mam plan, żeby w tym roku wygrać w amatorstwie wszystko, co się da i całkowicie skupić się na zawodowstwie.
Jakieś konkretne zawodowe plany?
Na razie skupiałem się tylko na World Games, ale myślę, że nie będzie problemu, żeby na koniec roku wystąpić na jakiejś gali.
Marzy ci się występ w Rzeszowie? Na swoim terenie jeszcze nie miałeś okazji walczyć jako zawodowiec...
Raz było bardzo blisko tego, ale organizator w ostatniej chwili się wycofał z gali. Chciałbym kiedyś stanąć przed rzeszowską publicznością i pokazać się z dobrej strony, zaprezentować naszą dyscyplinę z najlepszej strony.
Będziesz miał wsparcie we Wrocławiu?
Zawsze je mam. Oprócz trenera Kani pojadą chłopaki z klubu, rodzina i kilku przyjaciół. Sam o złoto walczyć nie muszę.