Apteki wyłącznie z lekami
W resorcie zdrowia kończą się prace dotyczące projektu nowelizacji prawa farmaceutycznego. Nie wszystkie pomysły ministerstwa znajdują uznanie wśród ekspertów z branży aptekarskiej.
Jeśli planowane przez Ministerstwo Zdrowia zmiany wejdą wżycie, leków nie kupimy już ani na stacjach benzynowych, ani w hipermarketach. Z aptek znikną z kolei kosmetyki, bo - jak przekonują przedstawiciele resortu - nie mogą być one traktowane jak zwykły sklep.
Argument ten ekspertów rynku farmaceutycznego nie do końca przekonuje. I nie chodzi jedynie o ogromne straty finansowe, jakie z tytułu wycofania sprzedaży kosmetyków, musiałyby ponieść apteki.
- Każdy kij ma dwa końce - mówi dr Stefan Piechocki, wojewódzki konsultant w dziedzinie farmacji aptecznej.
- Na pewno przydałoby się ograniczenie sprzedaży leków poza aptekami, ale nie całkowity zakaz. Jadąc autostradą kierowca powinien mieć możliwość zakupu leku przeciwbólowego, gdy rozboli go głowa
- dodaje.
Według farmaceutów rozwiązaniem byłoby dopuszczenie do sprzedaży pozaaptecznej leków w małych opakowaniach. To miałoby zapobiegać przypadkom zatrucia lekami, których w ostatnich latach jest coraz więcej. W ubiegłym roku głośny był przypadek 60-letniego mieszkańca Opola, który zmarł po zażyciu toksycznej dawki paracetamolu.
- Pacjenci często nie czytają ulotek, a wiele leków przeciwbólowych ma tę samą substancję czynną - tłumaczy Alina Górecka, prezes Wielkopolskiej Izby Aptekarskiej. - Pacjent w aptece może liczyć na poradę farmaceuty, który zwróci uwagę na osobę kupującą kilka opakować leków z tym samym składem. W sklepie czy na stacji benzynowej takiej możliwości nie ma.
Kończymy z problemem odchodzenia seniorów z apteki z kwitkiem:
Źródło: TVN24
Pomysły ministra zdrowia nie ograniczają się jedynie do wycofania leków spoza aptek. Same apteki miałyby zająć się jedynie tym, do czego zostały powołane, czyli sprzedażą leków. Ze swojej oferty miałyby wycofać nie tylko kosmetyki, ale także suplementy diety.
- Wyrzucenie z apteki wszystkiego, co nie jest lekiem, to nie jest dobry pomysł
- przyznaje Stefan Piechocki. - Na tę chwilę apteki utrzymują się głównie ze sprzedaży pozalekowej, bo ze sprzedaży leków, szczególnie refundowanych, utrzymać się nie da.
Farmaceuci zwracają uwagę na śmiesznie niską marżę, którą otrzymują ze sprzedaży leków refundowanych. To często 1 lub 2 procent ceny.
- W takich przypadkach nie można w ogóle mówić o marży - twierdzi Piechocki. - A przecież farmaceuta musi te leki kupić, zapłacić za nie, potem w aptece wydaje je pacjentowi i miesiąc czeka na zwrot kosztów z Narodowego Funduszu Zdrowia.
Kolejny problem to planowanie wycofania z aptek suplementów diety. - To bardzo dziwny projekt, bo granice między lekiem a suplementem przebiegają w dziwnych miejscach - mówi dr Stefan Piechocki. - Witamina C w dawce 200 mg jest zarejestrowana jako lek, więc moglibyśmy ją kupić tylko w aptece, a już ta sama witamina w dawce pięciokrotnie większej jest suplementem i dostępna byłaby jedynie w sklepie. Podobna sytuacja jest z witaminą D, większość produktów dostępnych na rynku to suplementy, kilka to leki.
Farmaceuci częściowo zastąpią lekarzy?
Źródło: TVN24
To jeszcze nie koniec zmian planowanych w prawie farmaceutycznym przez resort zdrowia. Wiceminister Krzysztof Łanda zapowiada także wojnę przeciwko koncentracji aptek. Chodzi o to, aby jeden właściciel nie prowadził w regionie kilku aptek, nawet jeśli będą one zarejestrowane na inne podmioty.
- Taki zapis istnieje w tej chwili, ale duże apteki sieciowe i tak robią, co chcą - mówi Stefan Piechocki.
- Sieci nie przejmują się ani koncentracją aptek w jednym miejscu, ani zakazem reklamy leków.
Przeciwko likwidacji tzw. sieciówek opowiada się z kolei Związek Pracodawców Aptecznych. Jego prezes Marcin Piskorski ostrzega, że krok ten może doprowadzić do drastycznych podwyżek cen lekarstw.
- Państwo nie negocjuje cen z aptekami, lecz z producentami, więc o żadnym dyktowaniu warunków nie ma mowy. Poza tym polski rynek apteczny jest niezwykle rozproszony - działa na nim około 15 tysięcy aptek, z czego 1/3, a więc 5 tysięcy to apteki tzw. sieciowe, należące do przedsiębiorców niebędących farmaceutami lub do spółek kapitałowych. Statystyczna sieć to kilka - kilkanaście aptek. Tylko cztery sieci w całej Polsce posiadają powyżej 100 aptek. Jeśli zostanie wprowadzony wymóg ministerstwa, by większościowy udział w aptece miała osoba z dyplomem magistra farmacji, trzeba by wywłaszczyć te 5 tysięcy aptek - mówi Piskorski. - My postulujemy wprowadzenie takich zmian na rynku, które pozwolą działać wszystkim rodzajom aptek.
Wyniki raportu
Z raportu „Rynek dystrybucji farmaceutycznej w Polsce”, przygotowanego przez Fundację Republikańską, wynika, że największy podmiot na polskim rynku nie ma nawet 5 procent aptek w skali kraju, a kolejne dwa największe mają około 3 i 2 procent.
Pozostałe sieci apteczne mają mniej niż 1 procent. W aptekach sieciowych niższe są ceny leków nierefundowanych: zarówno na receptę, jak i dostępnych bez recepty (OTC). Analiza 30 najpopularniejszych i generujących największy obrót w aptekach leków OTC wykazała, że ceny w aptekach sieciowych są o 9-12 procent niższe niż w aptekach indywidualnych.