W Lubuskiem mamy około 400 aptek. I tak pozostanie już na długo. W stolicy doszli bowiem do wniosku, że jest ich już zbyt wiele...
Kilka metrów od zielonogórskiego ratusza, obok siebie, niemal drzwi w drzwi, działają trzy apteki. Dwieście metrów dalej, w okolicy hotelu Śródmiejskiego, kolejne trzy…
- Dlaczego miałoby mi to przeszkadzać - wzrusza ramionami Ryszard Ogard. - Przynajmniej mogę porównać ceny i kupić lekarstwa najtaniej bez latania po całym mieście.
Jednak nowe apteczne „zagłębia” już nie powstaną. Prezydent zaakceptował właśnie pakiet przepisów znanych jako „apteki dla aptekarzy”. Przepisy wprowadzają cztery podstawowe zasady, z których wynika, że nowe apteki nie będą mogły powstać w gminach, gdzie liczba mieszkańców przypadających na jedną aptekę jest mniejsza niż 3 tys., gdy kolejna apteka znajduje się w odległości do 500 metrów; jeśli właściciel ma już cztery apteki oraz właściciel nie jest z wykształcenia farmaceutą.
- Z punktu widzenia lekarza i byłego wiceministra, który chciał podobne rozwiązanie wprowadzić dużo wcześniej, gratuluję obecnemu rządowi - mówi Marek Twardowski, prezes Lubuskiego Związku Pracodawców Podstawowej Opieki Zdrowotnej Porozumienie Zielonogórskie. - Na tym rynku nie może panować wolna amerykanka, apteka to nie sklep, ale placówka służby zdrowia, gdzie wykwalifikowana osoba sprzedaje leki na receptę. W większości krajów Unii obowiązuje standard, że jedna apteka przypada na trzy, cztery tysiące mieszkańców, co gwarantuje dostępność leków, a z drugiej gwarantuje aptekarzowi godziwe funkcjonowanie. W Polsce puszczono wszystko na żywioł.
I Twardowski cytuje liczby. W całym kraju mamy 15,5 tys. aptek, które obsługują jakieś 36 milionów obywateli. Czyli z prostego szacunku wynika, że powinniśmy mieć jakieś 9-10 tys. aptek. Efekt jest taki, że sieci aptek z niejasnym kapitałem wypierają z rynku małe apteki prowadzone przez farmaceutów. W ostatnich latach ubywa aptek niezależnych. W 2016 r. zamknięto ich 366, a ich miejsce zajmują apteki sieciowe, których w minionym roku powstało 513.
- Nie mogę mieć towaru, takiego jakiego chcę na rabat, bo pani po drugiej stronie słuchawki mówi mi ironicznym głosem: „Jak pani będzie dwoma tirami w ciągu tygodnia od nas wyjeżdżać, to pani rabacik dostanie...” - mówi właścicielka niewielkiej apteki w Słubicach. - Jakie więc mam szanse przy aptekach sieciowych? Ktoś, kto ma dwieście aptek, dyktuje prawa i my nie mamy nic do powiedzenia. Dostaje 20 procent rabatu i ma niższe ceny. Jeżeli prawo działałoby wstecz, to można by było nakazać pozostawienie w jednym ręku czterech aptek czy odebranie zezwolenia komuś, kto nie jest farmaceutą… Kiedy się otwieraliśmy, była to wspaniała praca, w tej chwili to tylko walka o utrzymanie.
- Sieci stać na to, aby nawet przez kilka lat stosować ceny dumpingowe, aby zniszczyć konkurencję - tłumaczy Twardowski. - A później może dojść do tego, co stało się w Szwecji, gdzie apteki narzucały państwu ceny leków refundowanych. Nowe regulacje nie spowodują podwyżek cen, gdyż istota polega na sprzedaży leków refundowanych. A tzw. suplementy diety? Na ich temat mam swoje zdanie.
Zgodnie z nowym przelicznikiem w żadnym z osiemnastu miast wojewódzkich nie powstanie nowa apteka. Nie tylko wojewódzkich. Według danych NFZ na przykład w Zielonej Górze jedna apteka przypada na 2300 mieszkańców, w Krośnie Od-rzańskim na 2650 mieszkańców, natomiast w niewielkiej Lubrzy na 3500 mieszkańców. W całym województwie lubuskim jest 395 aptek (w tym punkty apteczne), z którymi NFZ ma podpisaną umowę na wydawanie leków refundowanych.
- Przecież to głupota - denerwuje się pracownica jednej z sieciowych aptek. - Sieciówki zatrudniają znacznie więcej ludzi, to miejsca pracy. Małe jest może i piękne, ale duży może więcej. Dzięki skali działalności możemy ludziom zaoferować niższe ceny, a wszyscy wiemy, jak drogie są w Polsce lekarstwa i ilu ludzi nie stać na ich wykupienie. Dlaczego władza nie patrzy na nich, a na interes farmaceutów.
Również w opinii Komisji Rynku Aptecznego BCC oraz innych organizacji pracodawców nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne spowoduje wzrost cen leków oraz zahamuje rozwój aptek prowadzonych przez polskich przedsiębiorców. Taka będzie konsekwencja ograniczenia konkurencji. Najbardziej dotkliwie odczują to osoby najczęściej odwiedzające apteki, czyli seniorzy, przewlekle chorzy i niepełnosprawni. Dzięki zakupom w sieciówkach polscy pacjenci oszczędzają średnio około 2 mld zł rocznie.
W tej chwili w Polsce działa około 390 sieci, zarówno wielkich, jak również mniejszych, rodzinnych. Nowe prawo umożliwia wprawdzie farmaceutom prowadzenie do czterech aptek, ale ograniczenia geograficzno--demograficzne sprawią, że nie będzie już to możliwe na danym terenie. Są one bowiem tak restrykcyjne, że w większości miast nie będzie mogła otworzyć się już żadna apteka, nawet na nowych osiedlach czy w nowo powstałych centrach handlowych. Jest to szczególnie dotkliwe dla młodych farmaceutów, którzy z tego względu nie będą mogli prowadzić własnej apteki. Dodatkowo ograniczy im się liczbę miejsc potencjalnego zatrudnienia. To samo dotyczy techników farmaceutycznych.
- Jest druga strona medalu tej ustawy - mówi Jagna Wrzosek, kierowniczka apteki Jedynka w Słubicach. Ustawa ma chronić nie tylko małe apteki, ale też powstrzymać rozwój zagranicznych sieci aptek w Polsce. Natomiast jedna z największych polskich sieci jest w rękach polskiej firmy. Dobrze, że ta ustawa wejdzie, ale nie wiem, na ile zmieni rynek apteczny. Gdyby ta ustawa weszła 10- 15 lat temu… Z jednej strony dobrze, że jest konkurencja, że jest walka o pacjenta cenami - to jest z korzyścią dla klientów, ale z drugiej strony marże, chociażby na lekach refundowanych, są tak niskie, że apteki nie są w stanie normalnie funkcjonować sprzedając wyłącznie leki. Zupełnie inaczej funkcjonujemy niż apteki niemieckie, gdzie od wielu lat są właśnie takie uregulowania prawne, że apteka należy tylko do aptekarza, że może mieć maksimum cztery czy pięć aptek.
Przedstawiciele pracodawców podkreślają, że nowelizacja ustawy o prawie farmaceutycznym może być niezgodna z Konstytucją RP.
- Jak się wpuści wilka do owczarni, trudno go przepędzić - podsumowuje nowosolski aptekarz. - Mówię o grupie aptek sieciowych. Wypierają małe apteki, gdzie klient jest człowiekiem, a nie petentem...