Paweł Gzylp.gzyl@gk.pl

Antoni Królikowski. Skandalista z aktorskiej rodziny się zakochał [zdjęcia]

Antoni Królikowski - skandalista z aktorskiej rodziny. Fot. Krzysztof Szymczak Antoni Królikowski - skandalista z aktorskiej rodziny.
Paweł Gzylp.gzyl@gk.pl

Szybko stał się jednym z najmłodszych amantów polskiego kina. Za tydzień wchodzi na ekrany serial „Bodo”, w którym wciela się w główną rolę.

Występ w nowym show telewizyjnym „Agent” był dla niego wyjątkowo pechowy. Odpadł już w pierwszym odcinku. Pozostali uczestnicy byli niepocieszeni, że przystojny aktor tak szybko musi ich opuścić. On też nie był zadowolony. Prowadząca program Kinga Rusin pocieszyła go: „Może jeszcze się zobaczymy. Nawet szybciej niż myślisz”. I słusznie - szkoda byłoby, gdyby młody rozrabiaka zniknął z programu!

Tym bardziej że już za tydzień telewidzowie zwrócą na niego uwagę. Antek Królikowski wcieli się bowiem w tytułową postać serialu „Bodo”, opowiadającego o słynnym aktorze przedwojennego kina. Media przewidują, że cykl będzie przebojem na miarę pamiętnej „Anny German”.

- Usłyszałem „Bodo”, pomyślałem - „przedwojenne kino”. Gdy zacząłem wgłębiać się w temat, dotarło do mnie, że Bodo to nie tylko filmy, ale także teatr, kabaret i przede wszystkim niezwykła opowieść o wybitnym artyście z historią Polski w tle. Urzekła mnie w tej postaci sympatia do świata i ludzi, ufność, że się uda, i ogromna pasja do życia i tworzenia. Bodo nigdy się nie poddawał! Był pionierem, który na stałe zapisał się w historii kraju, sceny i sztuki filmowej - reklamuje aktor serial w „Gazecie na weekend”.

Pod koniec lat 80. aktorskie małżeństwo Pawła Królikowskiego i Małgorzaty Ostrowskiej mieszkało w Łodzi, dzieląc dość duże mieszkanie z inną artystyczna parą. To drugie małżeństwo miało już dzieci, to pierwsze dopiero spodziewało się pierwszego. Kiedy pewnego wieczora Paweł wrócił z teatru, zadzwonił telefon. „Ma pan syna” - usłyszał w słuchawce. Natychmiast pojechał do szpitala, wyściskał żonę i zobaczył Antka. Kiedy przyszedł do domu, trzeba było oczywiście oblać narodziny pierworodnego. Paweł kupił w sklepie kilka butelek wódki „pępkówki”, by powitać na świecie syna. Później miał to robić kilkakrotnie, bo Królikowscy mają piątkę dzieci.

- Bycie najstarszym bratem jest niewdzięcznym zadaniem, bo trzeba pamiętać o tym, że wszystkie moje zachowania młodzi mogą podchwycić jako wzorzec. A z drugiej strony, jak czasem coś mi wyjdzie, mam wrażenie, że stawiam młodszemu rodzeństwu pewnego rodzaju poprzeczkę, ale wierzę, że nieraz ją w życiu przeskoczą -mówi w „Vivie”.

Jak to z dzieciakami bywa, również Antoś czasem psocił. Podczas jednego ze spektakli z udziałem mamy, zaczął się z koleżanką bawić w chowanego za kulisami i niespodziewanie... przebiegł przez scenę na oczach wszystkich widzów. Innym razem, gdy mama grała rolę maltretowanej kobiety, chłopiec nie wytrzymał napięcia i wrzasnął na cały teatr: „Zostawcie moją mamusię!”. Antek znał również na pamięć kwestie wypowiadane przez aktorów - i czasem podpowiadał je na głos, wywołując rozbawienie publiczności. Mimo tych doświadczeń, jako dzieciak chciał być policjantem lub strażakiem.

- Bywałem w garderobach, rekwizytorniach, na tyłach teatru, gdy mama grała w przedstawieniach. Tata rozstał się z aktorstwem na dłuższy czas i pracował w telewizji we Wrocławiu, m.in. przy tworzeniu programów dla dzieci, takich jak „Truskawkowe studio’’. Prócz garderób i zakamarków teatru moim drugim miejscem zabaw były korytarze telewizji. To, co dla rodziców było miejscem pracy, mnie służyło jako fantastyczny plac zabaw, gdzie każdy rekwizyt, jak hełm czy miecz, stawał się niebanalną zabawką - mówi w „Gali”.

Miał cztery lata, kiedy dzięki tacie po raz pierwszy zagrał w filmie. Nic więc dziwnego, że to kino okazało się dla niego bardziej pociągające niż gaszenie pożarów czy uganianie się za przestępcami. Co ciekawe, Antek zdecydowanie odrzucił możliwość studiowania aktorstwa. Zamiast tego od razu zaczął biegać po warszawskich castingach. Początkowo szło opornie, ale z czasem zwrócono na niego uwagę. Pierwszą poważniejszą rolę dostał w wieku 16 lat. Po cóż więc było męczyć się na uczelni?

- Nie chciałem iść na studia aktorskie. Mnie w ogóle nie interesuje granie w teatrze. Interesuje mnie film i od najmłodszych lat chodziłem na castingi, by być jak najbliżej tego świata. Z czasem zacząłem dostawać role w różnych projektach i trwa to już dziesięć lat - opowiada w Onecie.

Chłopak szybko zaczął dorosłe życie. Wyprowadził się z domu zaraz po 19. urodzinach. Szybko zdobył w środowisku aktorskim opinię dobrego kompana do imprezowania. Lubił wyjść na miasto, potańczyć w klubie, wypić w knajpie, chętnie zapraszał znajomych do mieszkania. Mottem jego wchodzenia w dorosłość stało się powiedzonko „Im lepsza impreza, tym lepsze życie”. Nic dziwnego, że z czasem zaczął wywoływać skandale.

Największy z nich miał miejsce pod jednym z warszawskich lokali. Kilku młodych chłopaków trochę popiło i o pierwszej w nocy wyszło na ulicę, aby złapać taksówkę. Ponieważ zachowywali się dosyć głośno, ktoś wezwał policję. Podchmieleni młodzieńcy zaczęli się stawiać, doszło do przepychanki i Antek trafił do aresztu. Nazajutrz wszystkie media trąbiły o incydencie.

- Musiał ponieść konsekwencje. Przeprosić. Zwrócić honor. Wynagrodzić krzywdę. Doszło do jego spotkania z funkcjonariuszami, z ich dowódcami. To było bardzo uświadamiające. Zobaczył też swojego ojca w sytuacji, w której nie chciałem się znaleźć. Musiał widzieć się z adwokatem. Zobaczył, ile to wszystko kosztuje. I poniósł konsekwencje. To nie są proste rzeczy - denerwował się Paweł Królikowski w Onecie.

Antek uderzył się w pierś, ale nie zmienił się specjalnie. Co jakiś czas media informowały o kolejnych jego wybrykach, może mniej spektakularnych niż pamiętna afera z policjantami, ale ciągle wskazujących, że chłopak jeszcze się nie ustatkował. Najbardziej zgorszył wszystkich jego komentarz do udziału Jasia Meli w tanecznym show. „Wiadomo, teraz w modzie w różnych programach rozrywkowych są ubytki fizyczne, ale u nas wszystko w komplecie” - zażartował młody aktor publicznie z konkurenta w „Tańcu z gwiazdami”. I znów mu się oberwało.

Stać go było również na sympatyczne zachowania. Oto podczas Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach podbiegł niespodziewanie do udzielającej wywiadu Maryli Rodowicz, pocałował ją w policzek i wyznał: „Marylka, przepraszam, ale muszę. Kocham cię!”. Po czym zostawiwszy zdziwioną piosenkarkę czmychnął przez płot.

Pierwsze oznaki ustatkowania się aktor zaczął wykazywać, gdy znalazł sobie stałą dziewczynę. Okazała się nią koleżanka po fachu - Laura Breszka. Choć zaledwie starsza o rok od chłopka - miała już dziecko z wcześniejszego związku. To sprawiło, że Antek chcąc nie chcąc musiał się trochę poczuć jak ojciec.

- Po prostu kochamy się i chcemy razem spędzać czas. Wspólne mieszkanie było poważną, aczkolwiek spontaniczną decyzją i - jak się okazało - był to bardzo dobry pomysł. Dziecko w niczym nam nie przeszkadza, a wręcz pomaga odnaleźć spokój i pewien rodzaj harmonii w naszym często skomplikowanym świecie - deklarował w „Gali”.

Związek z czasem się rozpadł. Dziewczyna rzuciła chłopaka po tym, jak na festiwalu filmowym w Gdyni flirtował z tajemniczą szatynką, a później na premierze „Miasta 44” nie odstępował na krok aktorki Zofii Wichłacz.

Miejsce Laury u boku Antka zajęła niebawem inna aktorka - Kasia Sawczuk. Para często pokazywała się razem, a chłopak publicznie wychwalał wszelkie zalety swej nowej dziewczyny.

- Warto było dojść do etapu, w którym się dzisiaj znajduję. Rzeczywiście, w moim życiu były różne przejścia, robiłem też głupoty. Przez ostatni rok dużo przeżyłem, byłem bardzo aktywny na różnych polach, nie tylko zawodowych. Ale teraz spotkałem osobę, z którą bardzo dobrze mi się żyje. Z Kasią jest mi dobrze i mam wreszcie czas na rozwój zawodowy oraz stabilizację. Nie chcę, aby to jakoś dramatycznie poważnie zabrzmiało, ale osiągnąłem spokój, którego mi od dawna brakowało - powiedział Antek w „Show”.

W plotkarskich mediach szepcze się nieoficjalnie, że tym razem aktor wreszcie znalazł bezpieczną przystań. Ponoć nawet planuje ślub. W końcu kiedyś trzeba wydorośleć.

Autor: Paweł Gzyl

Paweł Gzylp.gzyl@gk.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.