Antoni Dudek: Kolejnych wyborów PiS już nie wygra
Widać, że rządzący dostali zadyszki, a zbliża się spowolnienie gospodarcze. Oto sytuacja PiS: musi biec tak szybko jak dotąd, ale jest już zmęczony, a warunki do biegu coraz trudniejsze. Dlatego stawiam tezę, że kolejnych wyborów PiS wygrać nie zdoła - mówi prof. Antoni Dudek, politolog.
Gdy za kilka miesięcy będziemy wspominali sytuację z ostatniego wtorku, to które zdarzenie będziemy uważali za ważniejsze: exposé premiera czy wyrok TSUE?
Wszystko zależy od tego, co się wydarzy za te kilka miesięcy. Exposé potwierdziło linię polityczną, którą PiS zamierza realizować w kolejnych czterech latach. Mateusz Morawiecki wskazał główne kierunki i właściwie nic nas w nich nie zaskoczyło. On nie powiedział niczego rewolucyjnie nowego, raczej powtórzył to, co słyszeliśmy w ostatnich czterech latach. To było klasyczne exposé kontynuacji. Oddzielna sprawa, ile ta kontynuacja będzie trwała.
W Polsce kadencje są czteroletnie.
A prezydenckie pięcioletnie - i w maju będą wybory. Jeśli Andrzej Duda w nich przegra, to PiS kontynuować swojej polityki już nie będzie mógł. Wtedy jego obóz zacznie się kruszyć - a wtorkowy wyrok TSUE okaże się jednym z tych elementów, które do tego kruszenia doprowadziły. Dlatego dziś trudno mi przesądzić, czy ważniejsze jest exposé czy decyzja Trybunału.
Tak naprawdę wyrok TSUE jest tak niejednoznaczny, że trudno wyciągnąć z niego jakiekolwiek wiążące wnioski.
Ja ten wyrok rozumiem w ten sposób, że TSUE przyznał Sądowi Najwyższemu część kompetencji w ocenie tego, jak w Polsce przeprowadzana jest reforma wymiaru sprawiedliwości. To jednak podważa punkt widzenia PiS-u, który ciągle powtarzał, że suweren wyraził swoją wolę w wyborach, a ich zwycięzca ma pełną dowolność w decydowaniu o tym, jak ma wyglądać wymiar sprawiedliwości - a jeśli pojawiają się wątpliwości, to ewentualnie ma je rozstrzygać Trybunał Konstytucyjny. Ostatnim wyrokiem TSUE tego nie potwierdził, przyznając część kompetencji SN, wzmacniając przy okazji autonomię trzeciej władzy.
Z drugiej strony oczekiwania były takie, że ten wyrok wysadzi w powietrze KRS w obecnym składzie. Opozycja wręcz fetowała koniec „neo-KRS-u”. Nic takiego nie miało miejsca.
Gdyby profesor Matczak lub inny radykalny krytyk reform sądownictwa mógł wyrok TSUE napisać, to pewnie tak by to wyglądało. Ale Trybunał wcale nie zamierzał wydawać wyroku, który przewróci stolik w Polsce. On nie chciał zaryzykować sytuacji, gdy państwo członkowskie jest stawiane pod ścianą - tym bardziej że TSUE wie, jaki był wynik ostatnich wyborów w naszym kraju. Natomiast w komentarzach opozycji jest dużo myślenia życzeniowego.
A co zapamiętamy z exposé?
Ja zapamiętam propozycję zmiany w konstytucji, wpisania do niej systemu emerytalnego w obecnym kształcie, razem z PPK i IKE. To jednak novum. Różne rzeczy chciano już wpisywać do konstytucji, ale nigdy jeszcze tak szczegółowych zapisów ustawowych. Oczywiście, nic z tego nie będzie - ale dla mnie to największa osobliwość tego wtorkowego wystąpienia premiera.
Osobliwość - ale nie twarda zapowiedź, która ustawi politycznie tę kadencję.
Tam nie było jednej zapowiedzi, która będzie obowiązywać przez cztery lata. Każdy pewnie zwrócił w nim uwagę na coś innego. Jedni na zapowiedź kaucji za butelki plastikowe, drudzy na zapowiedzi zmian w przepisach o ruchu drogowym, z kolei zwolennikom PiS-u najbardziej zapadł w pamięć fragment o obronie rodziny i tradycyjnych wartości - po nim były największe owacje. Ale ogólnie rzecz biorąc to exposé nie było złe. Tyle że Morawiecki jest przeciętnym mówcą. Gdyby wygłosił je ktoś sprawniej przemawiający, pewnie mocniej zapadłoby w pamięć. Ale generalnie było to exposé kontynuacji. Wszystkie główne pomysły PiS przedstawił już w poprzedniej kadencji, teraz premier je powtórzył.
Czy swoim exposé Morawiecki pokazał się jako naturalny następca Jarosława Kaczyńskiego w PiS-ie?
Przede wszystkim ten następca jeszcze szybko nie będzie potrzebny. We wtorek, w swoistym aneksie do exposé, jakie przedstawił prezes PiS, było widać, że Kaczyński jest w pełni sił i nigdzie się nie wybiera. Przez tę kadencję pewnie utrzyma pełnię władzy w PiS i będzie dalej pociągał za najważniejsze sznurki. Ale kolejnej kadencji PiS już najpewniej mieć nie będzie.
Nie będzie? Pan już to widzi?
Stawiam tezę, że apogeum swoich wpływów w społeczeństwie PiS osiągnął między majem i październikiem tego roku. Od ostatnich wyborów widać, że ta partia doznała zadyszki. Być może nie jest ona jeszcze na tyle duża, żeby Andrzej Duda nie zdołał wygrać wyborów prezydenckich - tym bardziej że konkurencja jest zbyt słaba, żeby go pozbawić urzędu. Jego wygrana pozwoli PiS-owi dotrwać do końca tej kadencji. Ale z każdym rokiem bez wyborów będzie on coraz słabszy i coraz bardziej będzie to widać.
Władza miała zużyć PiS już w pierwszym kadencji - a jednak wynik wyborczy miał bardzo dobry.
Ale widać, że jest zmęczony, tymczasem na horyzoncie majaczy się spowolnienie gospodarcze. Nawet prezes zaczął o nim mówić. A skoro tak, to trzeba się liczyć z tym, że ten bieg będzie się odbywał jeszcze w trudniejszych warunkach. Oto sytuacja PiS: musi biec tak szybko jak dotąd, ale jest już zmęczony, a warunki do biegu coraz trudniejsze. Dlatego właśnie postawiłem tezę, że kolejnych wyborów PiS wygrać nie zdoła. Tym bardziej że widać, jak się przegrupowuje opozycja. Za cztery lata PiS będzie miał już z kim przegrać.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień