Aleksander Doba mógłby być świetnym trenerem personalnym. Opowiadając z pasją o przygodach, udowadnia, że dla chcącego nic trudnego.
Na sępoleńskie molo przypłynął kajakiem. A jakże! Każdy mógł zobaczyć, jak płynie i wysiada. Płynął przy sprzyjających warunkach, a przecież, gdy jest na Oceanie Atlantyckim, nie ma żadnego towarzystwa. Sam na wielkim oceanie. Jak się wtedy czuje, jak przez długie miesiące samotności radzi sobie psychicznie? Ciekawy był prowadzący spotkanie Michał Pick? Dla porównania, zauważył, że sam boi się, gdy jest burza, a on jest sam w domu. Aleksander Doba burz się nie boi, wręcz przeciwnie - zachwyca się nimi. Chmury zna dobrze z dwóch perspektyw - z nieba (latał przecież na szybowcach) i perspektywy oceanu. Mówił więc, że gdy jest w kajaku i widział na horyzoncie zbliżające się chmury, to jest to dla niego wielką frajdą. Na wodzie jest wtedy tzw. cisza przed burzą, a on już sobie wyobraża, jak za chwilę znajdzie się w środku tego żywiołu. We wszystkim znajduje pozytywy, więc i burze następujące po sobie, nazywa nieco pieszczotliwie - rodzinnymi. Jego rekord to siedem godzin.
A na strach ma sposób. Wziął sobie do serca słowa oficera z wojskowego przeszkolenia studenckiego, który mówił, że wróg rozpoznany jest mniej groźny. Wiemy, jaką ma broń, jakie metody walki. - A ja oceanu nie traktowałem jako wroga, tylko jako akwen, po którym miałem pływać kilka miesięcy.
Ale Doba pokorę ma, inaczej się nie da. Gdy padło pytanie o pokonanie Atlantyku, czy ani przez chwilę nie zwątpił w powodzenie, wydawałoby się, tak szalonego planu, odpowiedział, że nie. Zaraz jednak zaznaczył, że nie miał zamiaru pokonać Atlantyku. - Ja go jedynie przepłynąłem - mówił. - Nie da się go pokonać. Nie miałem zamiaru zwyciężać, tylko bezpiecznie przepłynąć. Nie możemy lekceważyć tego żywiołu. Miejmy respekt, by nie stracić tego, co najcenniejsze - życia.
Doba ma radę dla wszystkich marzycieli. - Zacznijmy od marzeń, część z nich starajmy się zamienić w ambitne plany - mówi. - Musimy rozpoznać temat i solidnie się przygotować. Plan trzeba konsekwentnie realizować. Tymczasem wielu trafia w ślepe uliczki. Natrafiają na przeszkodą. Jest tak, że nie osiągają celu, ale mają usprawiedliwienie. A przecież chodzi nie o sam cel, tylko o jego realizację. Doba mówi, że wiek nie może być żadną przeszkodą. Sam we wrześniu skończy 70 lat. I żartuje: - Może licznik mi się zachwiał. Czuję się, jakbym był o wiele młodszy.
Nie czuje się samotny. - Płynę z osobą, którą lubię - mówi. - Uważam się za pozytywnego, radosnego człowieka - mówi. - Lubię ze sobą przebywać.