Piątkowe decyzje agencji ratingowych dotyczących wiarygodności finansowej Polski – S&P oraz Fitch są szeroko komentowane, w tym przez polskich polityków. Ci związani z rządem zarzucają agencji Standard & Poor’s nierzetelność i pochopność. Inni podkreślają, że niezależnie od tego czy słusznie obniżyła ona rating naszego kraju, stracimy wszyscy.
Minister rozwoju Mateusz Morawiecki mówił dla radia RMF FM, że decyzja S&P nie jest jakimś alarmującym sygnałem, a z gospodarką Polski wcale nie jest źle. Zapewniał, że w tym roku będzie jeszcze lepiej.
Inwestorzy jednak bardziej kierują się ratingami, niż zapewnieniami polityków. I chociaż może się nie podobać, że prywatna agencja ocenia nasz kraj – przez co możemy stracić – to musimy się liczyć, że te oceny są w dzisiejszym świecie finansowo-politycznym zjawiskiem powszechnym i pożądanym.
Skąd się wzięły ratingi państw?
Agencje ratingowe są nieodłącznym elementem rynku kapitałowego. Pojawiły się w połowie XIX wieku w Stanach Zjednoczonych jako skutek pierwszego w dziejach rynku kryzysu finansowego. Jego uczestnicy potrzebowali narzędzia, który monitorowałby zagrożenia, oceniał ich wiarygodność jak najbardziej obiektywnie, sam nie uczestnicząc w operacjach rynkowych.
Agencji ratingowych o działaniu globalnym obecnie jest pięć, ale rządy państw w większości korzystają z usług trzech: Standard & Poor’s (S&P), Fitch oraz Moody’s.
Rating czyli mówiąc najprościej ocena zdolności kredytowej jest niezbędny każdemu podmiotowi, który chce zaciągać długi. Obojętnie – w formie kredytu, pożyczki, obligacji, bonów czy w jakiejkolwiek innej formie. Tak jak zwykły kredytobiorca bez posiadania aktualnego ratingu (oceny zdolności kredytowej) nie dostanie kredytu albo dostanie go na gorszych od innych warunkach i będzie musiał pójść do instytucji pożyczkowej, w której pożyczka będzie nas kosztować dużo drożej, tak państwo nie znajdzie pożądanych nabywców na swoje papiery dłużne (obligacje skarbowe, bony skarbowe). Dzieje się tak dlatego, że przed zainwestowaniem kapitału muszą one znać „cenę ryzyka”. A gdy już ją znają, wiedzą też jakich odsetek (mniejszych czy większych) żądać za udostępniany kapitał.
Dlatego praktycznie wszystkie państwa na świecie korzystają z usług agencji ratingowych. Ale nie tylko państwa. Każda firma czy instytucja, która chce być dłużnikiem, a więc korzystać z cudzego kapitału. W sektorze finansów publicznych to samorządy (miasta, gminy, powiaty itd.). Na rynku: banki i inne firmy sektora finansowego, jednak także niektóre firmy emitujące np. obligacje korporacyjne.
Te mniejsze podmioty korzystają z innych ratingów, często miejscowych czy branżowych. W każdym jednak przypadku jednym z elementów branych przy ocenie ich wiarygodności kredytowej brany jest pod uwagę rating państwa, w którym mają swoją siedzibę.
Analiza, nie plebiscyt lub konkurs piękności
Agencje ratingowe nadają ocenianym podmiotom, np. państwu określoną ocenę. Kierują się przy tym subiektywnie ustalonymi regułami. Jednak nie jest to plebiscyt czy konkurs piękności. Niezależnie od przyjętej metodologii, ocena ta opiera się na twardych danych.
Upływ czasu i konieczność standaryzacji (ułatwienie porównania ocen) sprawił, że wszystkie trzy najważniejsze agencje opracowując bardzo obszerne uzasadnienia dla swoich ocen dotyczących wiarygodności finansowej każdego państwa, oceniają trzy ryzyka: ekonomiczne, polityczne i społeczne. Swoją ocenę też dzielą na trzy podkategorie: waluta zagraniczna (długoterminowo, krótkoterminowo), waluta krajowa (długoterminowo, krótkoterminowo – Fitch jako jedyna ocenia długoterminowo) oraz perspektywa.
W praktyce analitycy (aw ślad za nimi rynki) koncentrują się na pierwszej kategorii i trzeciej. Pierwsza jest generalną wskazówką aktualnego stanu wiarygodności finansowej państwa ze względu na jego obecne „parametry” ekonomiczne (PKB, wzrost gospodarczy, inflacja itd.), społeczne i polityczne (w tym np. relacje między partiami czy występowanie bądź nie zagrożeń dla standardów demokracji, bo one wpływają na stabilność polityczną kraju). Trzecia kategoria jest budowana w oparciu o te same elementy, ale odnosi się do prognoz, na ile np. realne jest wykonanie założeń przyjętych w budżecie państwa na kolejny rok i oficjalnych prognozach gospodarczych.
Polska w ratingach
Oceny wiarygodności finansowej Polski są wystawiane przez trzy wymienione agencje ratingowe od 1995 r.; najpierw przez Moody’s oraz S&P, potem także Fitch. Oceny te przez cały ten czas poprawiały się, wraz z tym jak reformowana byłą i rozwijała się polska gospodarka i w wykonaniu całej trójki recenzentów były do siebie bardzo podobne. Nigdy aż do 15 stycznia w wykonaniu S&P nie zostały obniżone, nawet w okresie ostatniego kryzysu finansowego 2008 r., przez który polskie rynki finansowe przeszły bez szwanku, co było światowym ewenementem. Mało tego, w tym czasie rating Polski, wcześniej od 1995 r. plasowany w kolejnych podkategoriach „B”, w ocenie wszystkich trzech agencji awansował do kategorii „A”.
Wiarygodność agencji ratingowych
Agencji nikt nie kocha, a jej oceny są często podważane. Ze zdwojoną siłą po kryzysie 2008 r. gdy zarzucano, w tym S&P, że wystawiała dobre oceny przyszłym bankrutom, jej ratingi nie są więc wiarygodne. Ostatnio zaś subiektywizm i działanie na zamówienie zarzuciła jej Rosja.
Jednak sami inwestorzy są niewzruszeni. Nawet jeśli Władimir Putin miał rację i S&P faktycznie obniżyła rating Rosji na zamówienie, skutkiem był odpływ kapitału z Rosji.
Państwo okrzyknięte „wielbłądem”, podobnie jak my –konsumenci, w obliczu rynków finansowych nie ma szans, by udowodnić, że nim nie jest. Jedynym sposobem, by rating zmienić, rząd musi zastosować się do wniosków z recenzji. W pierwszej kolejności w kategorii „perspektywa”. Bowiem dopiero wówczas gdy będzie ona pozytywna (stabilna) poprawi się oceniana literkami recenzja dotycząca waluty.