Afera parkingowa w policji i ZDM. Trzy osoby usłyszały zarzuty
W tzw. aferze parkingowej, dotyczącej nieprawidłowości w policji i Zarządzie Dróg Miejskich w Poznaniu, doszło do przełomu. Prokuratura właśnie postawiła zarzuty trzem osobom. To nie koniec, bo lista podejrzanych ma być dłuższa.
Trzy osoby usłyszały zarzuty w tzw. aferze parkingowej, która dotyczy potajemnych remontów w dwóch poznańskich komendach policji. To przełom w sprawie, którą opisujemy w „Głosie Wielkopolskim”.
Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Szczecinie. Jak powiedział nam jej rzecznik, prok. Damian Kordykiewicz, jest ono rozwojowe. - Jednak w związku z zaplanowanymi czynnościami, nie mogę ujawnić szczegółów postępowania oraz wskazać, kto i jakie zarzuty usłyszał - zaznacza prokurator Kordykiewicz.
Z naszych informacji wynika, że śledczy jeszcze w tym miesiącu chcą postawić zarzuty kolejnym osobom. Podejrzani nie są zatrzymywani, lecz wzywani na przesłuchania. Nie wiemy, kto znalazł się w trójce podejrzanych. Wiadomo jednak, kto od miesięcy znajdował się w zainteresowaniu śledczych ze Szczecina.
Interesowały ich działania byłych, wysokich rangą urzędników miejskich oraz władz poznańskiej policji. To właśnie na linii Zarząd Dróg Miejskich - Komenda Wojewódzka Policji toczyły się rozmowy o bezpłatnych remontach dwóch parkingów. Pierwotnie planowano, że odbędą się przed Euro 2012. Bo część meczów rozgrywano w Poznaniu, a policja potrzebowała lepszego zaplecza.
Remonty przeprowadzono „cichaczem”, głównie po turnieju. Ówczesne kierownictwo ZDM miało polecić podwładnym, by z publicznych pieniędzy wyremontować policyjne parkingi w komendach przy ul. Kochanowskiego i ul. Szylinga. Koszty tych robót wpisano w zupełnie inne remonty poznańskich ulic. W efekcie dokumenty miały zostać sfałszowane.
Negatywną rolę w tej historii mieli odegrać dwaj ówcześni szefowie ZDM. Czy to oni usłyszeli teraz zarzuty za przekroczenie uprawnień, czyli tzw. przestępstwo urzędnicze?
Były dyrektor ZDM, pytany przez nas czy usłyszał zarzuty, stwierdził, że nie rozmawia na te tematy. Po chwili rozłączył się.
Rozmowny nie był także jego były zastępca z ZDM. Powiedział, że z nikim z zewnątrz nie rozmawia o tej sprawie.
W 2010 roku, o remonty policyjnych parkingów, prosił gen. Krzysztof Jarosz, ówczesny szef wielkopolskiej policji. Z wcześniejszych wypowiedzi Jarosza wynika, że kierownictwo polskiej policji stawiało rozmaite zadania, ale brakowało pieniędzy na ich realizację. Dlatego też gen. Jarosz prosił wysokich rangą urzędników o pomoc. Potem, jak twierdzi Jarosz, już nie wnikał, w jaki sposób zrealizowano i rozliczono remonty.
Zadzwoniliśmy również do gen. Jarosza. Obecnie jest policyjnym emerytem. Do jego odejścia z pracy, na początku 2015 roku, przyczyniła się właśnie afera parkingowa.
- Sprawa parkingów mnie nie interesuje
- stwierdził w poniedziałek gen. Krzysztof Jarosz.
- Prokuratura ostatnio nie wzywała mnie na przesłuchanie. Jeśli jednak otrzymam wezwanie, stawię się na nie.
Nieprawidłowości podczas remontów policyjnych parkingów wyszły na jaw dopiero w 2014 roku, pod koniec kadencji prezydenta Ryszarda Grobelnego. Ówcześni szefowie ZDM powiedzieli, że nie konsultowali z Grobelnym swoich działań.
Raport CBA o nieprawidłowościach w ZDM, w tym o fałszowaniu dokumentów, trafił potem na biurko nowego prezydenta Jacka Jaśkowiaka. Ten początkowo domagał się od policji zwrotu równowartości remontu. Chodziło o około 700 tys. zł.
Potem jednak, gdy Jaśkowiak poznał szczegóły sprawy, uznał, że intencją obu stron była darowizna. Przy czym Jaśkowiak stwierdził, że jego zdaniem doszło do złamania prawa i oczekuje, że prokuratura postawi zarzuty zwłaszcza byłym szefom ZDM.
W ciągu miesiąca powinno wyjaśnić się, ilu osobom łącznie szczecińska prokuratura postawiła zarzuty.