Rozmowa z mec. Wiktorem Indan-Pykno, dziekanem Okręgowej Rady Adwokackiej w Toruniu o tym, jak prawnicy bronią swojej niezależności.
- Uchwała o ładzie konstytucyjnym, którą podjęto na Krajowym Zjeździe Adwokatury, stanowi, między innymi, że konstytucja chroni przed „demokratyczną dyktaturą” większości. Jaka jest moc tego dokumentu? To uchwała intencyjna czy wiążące memorandum?
- To przede wszystkim uchwała podkreślająca wartość niezależności i indywidualności adwokatury. Nigdy nie komentujemy, ani jako prawnicy nie odnosimy się w żaden sposób do tego, co mówią i robią politycy. Staramy się zawsze trzymać daleko od tej materii.
- Co jest, według Pana największym zagrożeniem dla niezależności adwokatury i w ogóle systemu prawnego w Polsce?
- Byłem na zjeździe i słuchałem przemówień, uczestniczyłem w tym wydarzeniu. Nasze uchwały i stanowiska mają charakter tylko merytoryczny. Uważam, że największym zagrożeniem jest właśnie blokowanie, paraliż prac Trybunału Konstytucyjnego, który to władze zamierzają sobie podporządkować. Chodziło o podkreślenie wagi trybunału, to bufor stojący na straży przestrzegania ustawy zasadniczej. Trybunał jest w końcu ostatnią barierą chroniącą nas, prawników, ale też w ogóle wszystkich obywateli przed uchwalaniem i wprowadzaniem w życie przepisów łamiących konstytucję.
- Właśnie, czym jest trybunał dla tak zwanego zwykłego Kowalskiego? Mam wrażenie, że niektórzy mówiąc o paraliżu TK sądzą, iż to tylko dyskusje prawników spierających się o problemy czysto teoretyczne, kłócących się o jakieś prawne dogmaty.
- Problem polega na bardzo niskim poziomie edukacji prawnej obywateli. Oczywiście, że trybunał jest bardzo ważny dla całego społeczeństwa i każdego obywatela z osobna. Tu też jednak muszę zwrócić uwagę na inną rzecz. Skoro już mówimy o tej apolityczności środowiska adwokatów, chciałbym zwrócić uwagę, że nie pierwszy już raz Naczelna Rada Adwokacka podjęła uchwałę o trybunale. Pierwszy raz stało się to w kwietniu 2015 roku, zatem jeszcze za rządów innej ekipy.
- W pierwszych relacjach z ostatniego zjazdu jednak wielu komentatorów nie mogło sobie odmówić odniesień politycznych. Na jednej sali prezes Andrzej Rzepliński i prezydent Andrzej Duda.
- Ale trudno chyba poczytywać fakt, że gościliśmy różne osobistości, za przejaw tych albo innych sympatii politycznych. Uroczyście i z pełnymi honorami powitano zarówno prezydenta Andrzeja Dudę i prezesa Rzeplińskiego.
- Przy czym uwadze komentatorów nie umknęło zachowanie prezydenta, kiedy nastąpił aplauz dla prezesa Trybunału Konstytucyjnego. Jak Pan odczytuje słowa Andrzeja Dudy i jego zapewnienia o pomocy adwokatom, gdyby „władza chciała reformować adwokaturę bez niej lub wbrew niej”?
- Odbieram te słowa jak najlepiej. Ufam, że prezydent ma najlepsze intencje. Zresztą słuchałem całego przemówienia Andrzeja Dudy i wielokrotnie nawiązywał on do słów świętej pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który wielokrotnie podkreślał przecież, jak ważne jest, by stać na straży niezależności i apolityczności adwokatury. Po zaprzysiężeniu nowego zarządu Naczelnej Rady Adwokackiej odbyły się już pierwsze spotkania, rozmowy z prezydentem. Prezydent dostał kredyt zaufania i ufam, że zachowane zostaną partnerskie, normalne relacje.
- Złośliwi twierdzą, że intencją uczestników zjazdu było również oczyszczenie atmosfery po aferze z warszawską reprywatyzacją, w której swój udział mieli stołeczni prawnicy...
- Ani zjazd, ani podejmowane na nim uchwały nie miały kompletnie nic wspólnego z tą sprawą. Rzecz, oczywiście, jest ważna, ale warto zaznaczyć, że to był problem wewnętrzny Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie.