Adam Z. wyszedł na wolność. Zabił czy nie udzielił pomocy?
Oskarżony o zabójstwo Ewy Tylman wyszedł z aresztu. Ma dozór policji i zakaz opuszczania kraju. Wszystko wskazuje za no, że Z. nie odpowie za zabójstwo, a jedynie za nieudzielenie pomocy.
Adam Z., oskarżony o zabójstwo Ewy Tylman wyszedł na wolność. Decyzję o zwolnieniu go z aresztu podjął poznański Sąd Okręgowy, który nie widzi przesłanek, by nadal stosować wobec niego najsurowszy środek zapobiegawczy.
Do tej pory odbyły się w tej sprawie zaledwie trzy rozprawy. To na nich sąd przeprowadził najistotniejsze dowody, które bezpośrednio dotyczą śmierci 26-latki z Konina. Chodzi o wyjaśnienia Adama Z., zeznania policjantów i innych świadków oraz zapisy eksperymentów procesowych. To oznacza, że materiał dowodowy, który według śledczych najbardziej obciąża oskarżonego, dla sądu okazał się niewystarczający. Co więcej, po zapoznaniu się z nim sąd zaczął wątpić, czy w ogóle doszło do zabójstwa.
- Po przeanalizowaniu tych dowodów sąd odszedł do wniosku, że czyn zarzucany w akcie oskarżenia, może ostatecznie zostać zakwalifikowany jako nieudzielenie pomocy
- powiedziała sędzia Magdalena Grzybek.
Piątkowy zwrot w sprawie
- Już wcześniej brałem pod uwagę zmianę kwalifikacji prawnej czynu, ale nie wykluczam także uniewinnienia. Chciałem wytłumaczyć, że w tym konkretnym stanie faktycznym nie ma dowodów, że Adam dopuścił się zarzucanego mu przestępstwa. Doczekałem się, że sąd to dostrzegł - i to już w piątek, a teraz to potwierdził - mówił mec. Ireneusz Adamczak, obrońca Adama Z.
Postanowienie sądu w sprawie Adama Z.
Faktycznie już w ubiegły piątek, tuż przed zakończeniem rozprawy sędzia uprzedziła strony procesu o możliwej zmianie kwalifikacji prawnej czynu. To tłumaczy także decyzję o zwolnieniu Z. z aresztu. Za zabójstwo oskarżonemu groziłoby nawet dożywocie, za nieudzielenie pomocy - maksymalnie trzy lata więzienia.
- W związku z tym według sądu obawa wymierzenia oskarżonemu surowej kary nie jest już tak realna, jak dotychczas - uzasadniła postanowienie sędzia Magdalena Grzybek.
Będą skarżyć decyzję
Z decyzją sądu nie zgadza się poznańska Prokuratura Okręgowa, która oskarżyła Adama Z. o to, że w nocy z 22 na 23 listopada 2015 roku zepchnął Ewę Tylman ze skarpy, a następnie przeciągnął przez tereny nadwarciańskie i nieprzytomną wrzucił do wody. Na posiedzeniu sądu prokurator Magdalena Jarecka przekonywała, że nadal istnieje obawa, że Z. będzie mataczył, ponieważ nie przesłuchano jeszcze członków jego rodziny. Sąd się z tym nie zgodził.
- Jeszcze w czasie postępowania przygotowawczego prokurator sam udzielał rodzinie oskarżonego zgody na widzenie. Argument jest chybiony, ponieważ mieli oni ze sobą regularny kontakt
- tłumaczyła sędzia Magdalena Grzybek.
Śledczy nadal bronią swojego stanowiska, a poniedziałkowej decyzji sądu nie uznają za porażkę i będą się od niej odwoływać:
- Mamy do czynienia z postępowaniem toczącym się przed sądem, podczas którego prokurator jest tylko jedną ze stron procesu. To nie jest teatr. Liczymy się z różnymi ewentualnościami i również w tym przypadku nie traciliśmy z pola widzenia tego, że może zmienić się kwalifikacja prawna czynu, za którą ostatecznie zostanie skazany oskarżony. Mimo wszystko uważam, że na tym etapie postępowania taka decyzja jest przedwczesna - mówiła tuż po posiedzeniu sądu prok. Magdalena Mazur-Prus, rzecznika poznańskiej Prokuratury Okręgowej.
Według śledczych Adam Z. jest odpowiedzialny za zabójstwo Ewy Tylman i za taki czyn powinien zostać skazany.
- Do tej pory nikt nie złożył zeznań o odmiennej treści albo treści, która by wykluczała jakikolwiek element ustalonego przez nas stanu faktycznego. Uważamy, że są podstawy do tego, aby Adam Z. został skazany właśnie za zabójstwo
- mówiła prok. Magdalena Mazur-Prus.
Adam Z. opuścił poznański areszt śledczy w poniedziałek przed godziną 16. Przebywał w nim od grudnia 2015 roku. Przed bramą aresztu czekał na niego tłum dziennikarzy i gapiów.
- Ludzie są różni i myślę, że Adam zetknie się teraz z niechęcią. Żal mi Ewy Tylman. Młoda dziewczyna straciła życie w taki sposób. To ogromne nieszczęście. Ale jego też mi żal. Musi to teraz przeżyć
- powiedział mec. Ireneusz Adamczak, obrońca Adama Z.