Adam Godziek o festiwalu Tauron Nowa Muzyka: Zaryzykowaliśmy i cały czas ryzykujemy
- Ta walka kosztuje mnie tak naprawdę bardzo dużo zdrowia. Zarówno fizycznego jak i psychicznego – mówi Adam Godziek z More Music Agency, współorganizator festiwalu Tauron Nowa Muzyka w Katowicach. Tegoroczna edycja imprezy rozpoczęła się w czwartek, 29 lipca i potrwa do niedzieli, 1 sierpnia. Główne koncerty odbędą się w piątek i sobotę (30-31 lipca) na terenie Strefy Kultury.
Rozmowa z Adamem Godźkiem
W ubiegłym roku, jako jednym z nielicznych organizatorów, udało wam się szczęśliwie doprowadzić do skutku festiwal. Mimo, że festiwal Tauron Nowa Muzyka musiał zmienić datę, a także formułę, na hybrydową, z częścią programu prezentowaną na specjalnej platformie internetowej. W tym roku powalczyliście, by festiwal odbył się już w niemal normalnych warunkach, z większą publicznością na żywo.
Ta walka kosztuje mnie tak naprawdę bardzo dużo zdrowia. Zarówno fizycznego jak i psychicznego. Chyba po raz pierwszy, z moim wspólnikiem, mamy trochę dość, co wydawało się dotąd niemożliwe. Bo z założenia ten festiwal to nasz najważniejszy projekt, robiony od serca, w którego od początku mocno angażują się także nasze rodziny, pracownicy, podwykonawcy, partnerzy… Wiele pracy jest w to wkładane przez cały rok. To już jest trzeci termin festiwalu Tauron Nowa Muzyka 2020, bo nie liczę tej ubiegłorocznej edycji, realizowanej hybrydowo. Za każdym razem trzeba na nowo z artystami rozmawiać, rezerwować termin, układać transport i logistykę, cały program. I cały czas nie masz pewności czy to na pewno się uda. Wielu artystów chce przylecieć i zagrać. Oni też nie grają od ponad roku koncertów czy festiwali, bo od ponad roku nie mają takiej możliwości, albo występują bardzo rzadko. I chcą grać, nie tylko z powodów finansowych. Wszyscy robią wszystko, aby to się udało.
Przeszkodzić mogły jedynie restrykcje covidowe?
W ubiegłym tygodniu musiała nastąpić zmiana w programie imprezy. Bo jeden z artystów, konkretnie Andy Stott z Wielkiej Brytanii ostatecznie nie wystąpi na tegorocznym festiwalu. Rozmawialiśmy z jego agentem przez cały miesiąc, jak to zrobić, by przyleciał i nie musiał wchodzić na kwarantannę po powrocie. Cały czas myśleliśmy, że jednak Polska zniknie z tej czerwonej listy w Wielkiej Brytanii, ale okazało się, że jest. I sam artysta powiedział, że bardzo przeprasza, ale na kwarantannę nie chce iść. I w tym roku nie przyleci, wracając do nas na edycję 2022. Chyba nigdy jeszcze nie zostaliśmy tak opluci, skrytykowani, wręcz posądzani o oszustwo. Bo ktoś kupił specjalnie na tego artystę i nagle dowiaduje się dwa tygodnie przed imprezą, że go będzie. Tak jak byśmy specjalnie to zrobili… Z drugiej strony mamy też innego wykonawcę z Wielkiej Brytanii, który stwierdził, że przyleci do nas, bo na ten okres kwarantanny zamknie się w studiu nagraniowym i popracuje. To pokazuje jak cały czas sytuacja jest dynamiczna.
Odetchniesz z ulgą dopiero wtedy, gdy festiwal na dobre się rozkręci?
Satysfakcja z zorganizowania tegorocznego festiwalu pojawi się pewnie dopiero, gdy już będziemy w trakcie imprezy. Ale nie da się ukryć, że złych emocji w tym roku jest więcej niż tych dobrych. Generalnie ostatnie czasy nie są łatwe, każdy na swój sposób to przeżywa. Nie mamy też dwudziestu lat tylko prawie pięćdziesiąt. Kończą się czasami pokłady pozytywnej energii i odporności na różne rzeczy. Nie mówię, że wpadamy w depresję, ale przez te 1,5 roku wiele się działo. My zaryzykowaliśmy i cały czas ryzykujemy Miasto mam zaufało i podpisało umowę, nasz sponsor tytularny tak samo. Dostaliśmy od nich może trochę mniejsze pieniążki, ale nie zostawili nas. Wszyscy zaryzykowali. To jest pozytywne i trzeba doceniać.
Jakie doświadczenia wyniosłeś z poprzedniej specjalnej, hybrydowej edycji festiwalu, które mogą się przydać w kolejnych odsłonach imprezy?
To był całkiem inny festiwal. Wpuściliśmy trochę ludzi do Walcowni Cynku i do Hipnozy, później na Sztauwajerach też było super. Nauczyliśmy się nowego projektu, choć raczej nie przekłada się na to, co robimy teraz. Tegoroczna, prawie normalna, edycja jest szesnastą odsłoną festiwalu i mamy już wytarte pewne ścieżki, czy system pracy ludzi. To działa z automatu przez cały rok. Najtrudniejsze było to, że nie można było wdrożyć parę miesięcy wcześniej całej machiny i festiwalowego organizmu. Nie było szans, bo nadal nie wiedzieliśmy czy robimy dwie czy trzy sceny, w namiocie czy Międzynarodowym Centrum Kongresowym.
A jak ostatecznie rozmieszczone są sceny na terenie Strefy Kultury, która będzie gościć festiwalowiczów w piątek i sobotę, 30-31 lipca?
Będą dwie festiwalowe sceny w Międzynarodowym Centrum Kongresowym i jedna na parkingu przed NOSPR. Do tego dojdzie cała strefa gastronomiczna i relaksacyjna przed NOSPR.
Ile osób bawić się będzie na tegorocznym festiwalu?
Impreza jest zgłoszona na 4 tysiące osób i tyle zapewne w sumie będzie. Sprzedaż biletów jest dosyć dobra.
Jesteś już myślami w 2022 roku, przy kolejnej edycji festiwalu?
Muszę być. Ci najważniejsi artyści, którzy mieli w tym roku wystąpić, czyli Underworld, Mike Skinner and The Streets zostali przesunięci na przyszły rok. To była ich decyzja, bo cały ten rok nie koncertują. Postanowiliśmy, by te droższe karnety, które ludzie kupili z myślą o głównych gwiazdach, automatycznie przeszły na 2022 rok. A na tegoroczną edycję wprowadziliśmy nowe karnety, w bardzo dobrej cenie. Bo myślę, że 200 zł za dwudniowy karnet z taką liczbą artystów to bardzo dobra propozycja. I jeszcze można było kupić je taniej, posiadając karnet na przyszłoroczną edycję, wówczas cena wyniosła 150 zł za dwa dni. Jesteśmy już bardzo myślami w 2022 roku. Data kolejnego festiwalu jest już zarezerwowana, rozmawiamy o jego programie. A na razie skupiam się na tegorocznym festiwalu Tauron Nowa Muzyka.