A teraz pojadą do Torunia i Chorzowa. Oby z Bydgoszczą w sercu, jeśli już nie pod kolcami [MINĄŁ TYDZIEŃ]
Doznałam w tygodniu, który minął, niezdrowej ekscytacji.Bo cóż podniecającego dostrzec można w... kolejce do kasy? Ale to był ogonek, którego nie mogłabym sobie wymarzyć.
Pierwszy od kilkudziesięciu lat na ukochanym Leśnym, przed stadionem, na którym ćwiczyłam wf w latach siedemdziesiątych, do oglądania ulubionych dyscyplin sportowych! Ludzie stali w słońcu w kolejce, by wydać (całkiem spore) pieniądze, by oklaskiwać herosów, którzy do upadłego ćwiczą, żeby być szybciej, wyżej, dalej. I klaskaliśmy, i zdzieraliśmy gardła tak, że wywalczyli w tym dziele drużynowe mistrzostwo Europy!
Drapało w gardle ze wzruszenia,
gdy kruchutka fajterka, Zofia Ennaoui, po zwycięskim biegu przebiegła dodatkowe okrążenie z flagą na ramionach, a wielotysięczny tłum zrywał się z miejsc, by wiwatować na jej cześć. Ręce się składały do oklasków, gdy Piotr Lisek wywijał zwycięskie salto na skoczni, a Piotr Małachowski w ostatniej próbie wyrwał 12 punktów dla polskiej drużyny. Bo - co ważne - o drużynę w tej imprezie chodziło.#Nie o wynik w metrach czy sekundach, a o punkty.
Ten charakter rywalizacji mógł się publiczności szczególnie podobać, a - co najważniejsze - zawodnicy dali nam powód do tego, by bawić się z klasą, wspólnie, radośnie. Bez pretensjonalnych emblematów i haseł, bez małostkowego zacietrzewienia. Jakże sympatyczny był widok, gdy na podium pokonane drużyny francuska i niemiecka fetowały naszych zwycięzców! Jak fajnie, spontanicznie, cieszyli się w Bydgoszczy Francuzi („topiąc” przy okazji w rowie z wodą Brysia - maskotkę turnieju. Bryś swoją drogą sam zasłużył na medal albo przynajmniej
premię od dyrektora zawodów
Krzysztofa Wolsztyńskiego!).
Tenże Krzysztof Wolsztyński podkreślał później na naszych łamach, że przeogromny, zakończony wielkim sukcesem wysiłek organizacyjny, to rezultat wielomiesięcznej pracy kilkuset w sumie ludzi. A po tym, jak kujawsko - pomorscy organizatorzy się tak dobrze spisali, myśli powoli kierują już do następnego wyzwania w regionie - halowych mistrzostw Europy, które odbędą się za dwa lata. W Toruniu, gdyż - jak wiadomo - Bydgoszcz z jej wielkimi tradycjami lekkoatletycznymi, potrzebnego obiektu nie ma. Ma za to (niestety) coraz potężniejszego konkurenta i pod gołym niebem. To zmodernizowany chorzowski Stadiom Śląski może stać się areną indywidualnych mistrzostw Europy w 2024 roku. Ponoć na południu Polski mierzą docelowo i w mistrzostwa świata... Zostaną więc nam tylko wspomnienia?...