Politycy PiS ciskają gromami w prezydenta Andrzeja Dudę za zablokowanie, przynajmniej czasowe, zmian w sądownictwie.
To sądy miały bruździć przy wprowadzaniu jeszcze lepszej „dobrej zmiany”, a ratuje je prezydent z „biało-czerwonej drużyny”.
Premier Beata Szydło podkreśliła: „Mamy stabilną większość, nie ulegniemy naciskom”. To zapowiedź, że rządząca większość poradzi sobie z sypiącymi piach w tryby zmian. Może sięgnąć po sposób zastosowany przy próbie opanowania Sądu Najwyższego, a który jasno określił poseł Marek Suski.
Konstytucja mówi o sześcioletniej kadencji I prezesa Sądu Najwyższego. A poseł na to: „Ale istnieją możliwości wygaszenia. (...) można czasem skrócić kadencję”. Prezydent Rzeczypospolitej jest wybierany na pięcioletnią kadencję - ale tak mówi tylko ta sama konstytucja, która precyzuje długość rządów I prezesa Sądu Najwyższego.